10.

22.9K 1.1K 148
                                    

- Julia, zaczniesz mnie wreszcie słuchać? - Stan oparł łokcie na blacie, przypatrując mi się z wyrzutem.

Walczyliśmy z fizyką od godziny. Zgodził się ze mną posiedzieć nad tym tematem, ale jedyne co osiągnęłam podczas tego czasu to zjedzenie połowy talerza ciasteczek jego mamy.

- Wybacz. - Przełknęłam ciastko z wyraźnym poczuciem winy. On jedynie machnął na mnie ręką i odrzucił podręcznik na fotel.

- Wrócimy jeszcze do tego. Nie odpuszczę ci. - Skinął na mnie palcem, odwracając się plecami, by zdjąć z półki szachy. - Ale najpierw cię trochę zmęczę.

- Masz świadomość, że ostatnim razem z tobą wygrałam?

- No to dziś nie masz szans. - Oznajmił pewnym głosem i rzucił się do kuchni, gdy usłyszał piknięcie. Zawsze jedliśmy popcorn przy okazji jak ta. Głośne chrupanie rewelacyjnie podburzało przeciwnika.

- Świetnie, powodzenia. 

Stan postawił miskę obok, odchylił się wygodnie na fotelu i wepchał pełną garść do ust. Naśladowałam go w milczeniu, obserwując. Stan nie rozstawiał pionków na szachownicy. Ewidentnie chciał mnie o coś zapytać. Czekałam niespełna pięć sekund.

- Wiesz, że jestem ostatnią osobą do plotek... - Powściągliwy ton, niechęć na twarzy. To nie zwiastowało niczego dobrego. Chciał mnie zagnać w kąt. Powoli budując napięcie.

- Tak?

- Ale mogę się dowiedzieć, jakim cudem złapałaś bukiet i tańczyłaś z dwoma kawalerami naraz? To prawda, że rozdarli na pół muchę pana młodego?!

Teraz już wiedziałam, że Josh naplótł mu trzy po trzy o weselu i siedzieli jak te dwie katarynki, rozmawiając po ciemku. Zmieszałam się, ale tylko przez chwilę.

- No miałam tego pecha, że Olivka była niegdyś najlepszym miotaczem jakiego widziała ta szkoła. Zrobiła z tego użytek.

Stan zmarszczył czoło.

- To dopiero precyzja. Trafić w cel, do którego stoisz tyłem.

Parsknęliśmy śmiechem.

- Boska interwencja. - Wystawił do mnie język. - To opowiadaj o tych nieszczęsnych chłopach. Bo ten Xavier to chyba świeży narybek, nie? Skąd go wytrzasnęłaś, młoda? - Założył nogę na nogę, drażniąc kciukiem podbródek. Lubił nosić kilkudniowy zarost.

- Poznałam go niedawno. Pracuje w stadninie. Miły chłopak. - Uśmiechnęłam się w roztargnieniu.

- Ah, czyli poznał twoich sławnych kuzynów? - Pochylił się do przodu, by wygodniej umościć się na siedzeniu. - To tłumaczy, dlaczego w ogóle cię zapamiętał.

Zaśmiałam się wbrew woli. Stan oblizał usta, co znaczyło, że się skupia i próbuje ogarnąć rozumem, to co usłyszał.

- Znacie się przelotnie.  W końcu widzieliście się tylko ten jeden raz. Nigdy więcej, prócz wczoraj.

Przytaknęłam. Stan strzelił z palców.

- I to mu daje podstawy do tego, by urządzać scenę na weselu Olivii?

- Tańczyliśmy raz. - Powiedziałam z rezygnacją w głosie. Po czym zniżyłam głos, kontynuując bez przekonania. - I być może go troszkę wtedy sprowokowałam, ale nie powiedziałam nic, co by go...

- Aha! - Zakrzyknął Stan. - I tu cię mam! Znalazło się niewiniątko! - Prychnął. - Co mu nagadałaś, kobieto?

- Wystosowałam mu groźbę, żeby mnie puścił. Normalnie po takim czymś każdy mądry typ dałby sobie spokój. - Powiedziałam, zgrzytając zębami.

JuliaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz