49.

7.1K 196 132
                                    

- Nie chcemy żebyś szła na kolację do Jonesów. Mamy święta, mama jest w ciąży i chcielibyśmy spędzić ten czas wspólnie. Do tego przyjadą twoi ukochani kuzyni... - Tata przytaczał losowe argumenty, usiłując zawiesić równo gwiazdę na szczycie bujnego świerka w naszym salonie. Choinka świeciła się teraz mocniej niż brokatowa sukienka Ally z ubiegłego Sylwestra.

- Tato, zostałam przecież zaproszona z dużym wyprzedzeniem.- Mrugnęłam figlarnie, licząc, że połknie haczyk.- Jak myślisz, dlaczego mówię wam o tym dopiero teraz? Żebyście się długo na mnie nie gniewali.- Wyszczerzyłam się szeroko, napotykając pochmurne spojrzenie taty.

- I myślisz, że to by było na tyle, młoda damo? - Jego szerokie ramiona zagrodziły mi przejście do kuchni, gdzie mama piekła chyba już czwarte ciasto.- Nie kupisz mnie ładnym uśmiechem. Zbyt długo byłem twoim ojcem, żebyś mogła mnie tak łatwo przekabacić na swoją stronę.- Zaśmiał się dźwięcznie, ciągnąc mnie żartobliwie za ucho.

- A ja myślałam, że tylko kobiety stają się zrzędliwe podczas ciąży.- Klepnęłam go w odwecie po ramieniu.

- Wytłumacz mi, w którym momencie popełniłem błąd w twoim wychowaniu, że teraz moje własne kazania obracają się przeciwko mnie? - Niemrawe westchnięcie zwiastowało rosnącą przewagę na moim koncie. Był już o krok od wyrażenia zgody na tę samobójczą kolację, której z jakiś względów nie chciałam dać za wygraną. Wkrótce miałam poznać jego wymagających rodziców, spędzić stresujący wieczór przy bezbłędnie nakrytym stole i odpakować prezent pod monochromatycznie przybraną choinką, której chłodny blask przygnębiałby mnie z tego spotkania najmniej.

- To tylko znak, że sprawdzają się bez zarzutu. Gdyby nie ty i mama, nie potrafiłabym się tak dobrze bronić i doceniać innych.- Bez uprzedzenia objęłam go w pasie i mocno przytuliłam, nie mówiąc przy tym, jak bardzo tego potrzebowałam. Tak czy inaczej, wiedział. Wydawało mi się czasem, że potrafił uchwycić więcej od mamy i był czulszy na niewyraźne zmiany w zachowaniu swojej córki.

- Dobrze już dobrze, Juleczka. A teraz powiedz mi, czemu odnoszę wrażenie, że wcale nie chcesz tam jechać? - Odsunął się, jedynie po to, by ponownie spojrzeć mi w oczy, nadal trzymając mnie w uścisku. Przez lata bardzo uważałam na to, aby się przy nim nie rozkleić, bo nie chciałam, żeby kiedykolwiek brał mnie za nieporadną gąskę. By mógł się cieszyć, że ma silną, mądrą córkę, której niestraszna żadna niedogodność. Razem z mamą zapewniali mi cudowne lata utopione w dostatku i miłości, grzechem więc byłoby nadkładać im jakichkolwiek trosk i zmartwień. Nazbierali ich już wystarczająco w ostatnich latach, szczególnie w tym ciężkim dla mnie okresie szkolnym i po burzliwym rozstaniu z Robertem. Chciałam dla nich tego, by skupili się na swoim małżeństwie i oddali temu, na co tylko mają ochotę. Dzieci nigdy nie powinny stanowić centrum wszechświata dla rodziców. Bo co im pozostanie, gdy tych już nie będzie w domu?

Słyszałam o ich ostatnich pomysłach i byłam bardzo skłonna na nie przystać. Skoro drugie dziecko było już w drodze, a ja miałam niedługo wyfrunąć z gniazda, wyprowadzka do jakiegoś spokojniejszego miejsca wydawała się dobrą decyzją. I w zasadzie wszystko szło pomyślnie z koncepcją, lecz brakowało mi czegoś w tej perfekcyjnej układance. Czegoś natury prywatnej, niewymyślnego upodobania. Drew.

- Chcę, tato. Ja tylko... - Przełknęłam ślinę, spuszczając wzrok na własne buty, co z miejsca spisało moją defensywę na straconą pozycję. Czemu innym ludziom tak łatwo przychodziło okłamywanie samych siebie, a mnie z taką trudnością przychodziło pozyskanie tej szczególnej umiejętności?

- Boisz się.- Stwierdził bez potępienia i tego upokarzającego współczucia w głosie. Jego delikatny głos wyrażał zrozumienie i było w tym coś tak kojącego i podnoszącego na duchu, że z miejsca poczułam się bezpiecznie w jego ramionach. Uścisnął mnie mocno, jakby starał się pokazać, jak wielką pokłada wiarę we mnie i moje poczynania. Szanowałam jego ciche wsparcie nawet bardziej niż przypuszczał. Bezpodstawne kajanie się nad losem swojej nastoletniej córeczki nie uczyniłoby ze mnie silnej kobiety, którą jestem teraz i on najlepiej o tym wiedział.

JuliaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz