48.

6.2K 183 43
                                    

Jej oczy były puste jak najczystsza kartka papieru. Tak zareagowała Rosemary, gdy powiedziałem, że jej nie kocham, tego bzdurnie słonecznego dnia, gdy miało nie liczyć się kompletnie nic poza nami dwojga. Wciągnąłem dolną wargę między zęby i zmrużyłem powieki, by lepiej przyjrzeć się jej chłodnej twarzy. Była piękna jak wszystkie, które prędzej czy później zagarniałem w objęcia, ale ją jedyną chciałem traktować poważnie. Nasz własny umysł to niekiedy zabójcza broń wobec nas samych, gdyż przywołuje wspomnienia, których pragniemy nie pamiętać. Za wszelką cenę.

Na pierwszą randkę poszliśmy na wieczorny jogging z jej starszym bratem. Koleś naprawdę wziął sobie do serca radę ojca, żeby nigdzie nie puszczać jej samej. Biegł paręnaście metrów za nami, uparcie nie spuszczając mnie z oczu. Wybitnie ignorowaliśmy jego obecność, odcinając się od odgłosu ciężkich butów drepczących krok w krok za nami. Trzeba przyznać, miał świetną kondycję, głównie przez wzgląd na to, że od lat pragnął wstąpić do wojska.

Pamiętam, że było wyjątkowo chłodno tamtej nocy, stąd też założyłem granatową bluzę z kapturem i przewiązałem sobie w pasie zapasową koszulę z grubszego materiału na wypadek gdyby dziewczyna zmarzła po drodze. Ona wyszła mi jednak na przeciw, prezentując się bez tych rozpraszających obcisłych legginsów i wyciętej koszulki. W zamian włożyła luźne dresy i ciepły, szary polar, który sprawiał, że wyglądała jak mały króliczek. Była bez makijażu, jej skóra była czysta i pokryta drobniutkimi piegami. Oczarowany, uśmiechnąłem się pod nosem, gdyż nie wszczęła tak dobrze znanej mi strategii jej poprzedniczek. Nie obrała próżnej taktyki, wynikającej z chęci pokazania mi, że jest doskonała.

Zawsze, gdy odbierałem ją po szkole, rozmyślnie kręciła nosem, chcąc wracać z koleżankami. Bo i tak kończyło się na tym, że brałem tę roześmianą, ciemną brunetkę na barana po czym opuszczaliśmy szkolny dziedziniec całą zgrają. Potem udawaliśmy się na plażę bądź do kina albo kończyliśmy całkiem sami na takowej wykwintnej randce wypełnionej po brzegi kawą, zadaniami z matmy, przekomarzaniem się przez większość czasu i trzymaniem za ręce, gdy tak posłusznie siedziała na moich kolanach. Czego można chcieć więcej?

Jeszcze na początku, gdy dopiero zaczęliśmy się spotykać całowałem ją na pożegnanie w policzek i nigdy nie posunąłem się dalej w swoich zalotach. Nie miała pojęcia dlaczego, więc pewnego razu, zapytała mnie, z jakiego powodu nie zachowuję się jak inni chłopcy. Czemu nie dotykam jej pleców i nie wpatruję się w jej piersi. W jej głosie tkwiła iskra czystego rozbawienia, bez zatęchniałej pretensji bądź urażenia. I to wydało mi się w niej niesamowicie atrakcyjną zaletą. Ilekroć poznawałem dziewczyny wszystkie wydawały mi się dokładnie takie same. Mianowicie nie miały niczego do zaoferowania.

Co wieczór słyszałem, że najchętniej nie wypuszczałyby mnie z łóżka i odnosiłem jednocześnie wrażenie, że z niekłamaną przyjemnością zamieszkałyby w portfelu moich rodziców. Podczas gdy usiłowałem się czegoś od nich dowiedzieć, zbywały mnie i uwodziły, żądając komplementów i pustych słów, które wypowiedziane z przymusu, nie miału żadnego sensu. Traciłem rezon przebywając w ich towarzystwie, potrzebowałem dobrej odskoczni. Szczęśliwym zdąrzeniem losu spotkałem Rose i dałbym sobie rękę uciąć, że nie była jak jedna z nich. Ale czyżby na pewno?

Sprawiła, że chciałem coraz więcej dowiadywać się o niej jak i o sobie. Nie przypuszczałbym, że przekonam się kiedykolwiek do czytania angielskiej literatury i polubię co niektóre wiersze. Że siedzenie wieczorem na ganku przy słabym świetle świecy i przygrywanie jej na gitarze uczyni mnie najszczęśliwszym piętnastolatkiem na świecie, bo przyczyniłem się do jej uśmiechu. Że tak słodka i zaradna dziewczyna jak Rosie kompletnie nie potrafiła gotować i miałem naprawdę dużo roboty przy tym, by nauczyła się robić te przeklęte spaghetti. Pomidorowy sos był na wszystkich meblach w naszej kuchni, ale miałem to gdzieś.

JuliaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz