31.

11.6K 505 254
                                    

Był w swoim garażu. Pochłonięty i całkowicie oddany swojemu zajęciu, pracował bez wytchnienia, schylając się po narzędzia. Jego śniada skóra iskrzyła się od potu w blasku małej żarówki oświetlającej całe pomieszczenie. Miał na sobie przetarty podkoszulek i gładkie jeansy z wysokim stanem. Mięśnie intensywnie poruszały się pod szeleszczącym materiałem, angażując partie ramion i wyrzeźbionego od systematycznych ćwiczeń brzucha. Pochyliwszy się po narzędzia, uchwycił moje oczarowane spojrzenie.

Autentycznie zdumiony odłożył śrubokręt z cichym brzdękiem. Mrok uwiódł nasze oczy ku sobie, odegnał sensualność zmysłów, rozproszył gonitwę bezdennych uczuć. Tak bardzo pragnęłam go ponownie zobaczyć. Zachłysnąć się widokiem jego krystalicznych, szczerych oczu, rozkosznie wykrojonych, ponętnie uśmiechniętych ust. Przybiegłam tutaj, bezapelacyjnie tracąc dech w piersi.

- Byliśmy umówieni? - Męski tembr głosu doścignął moich uszu. Czarna brew podjechała do góry, uśmiech ostał się na rozchylonych wargach, smukłe palce zabębniły o drewniany kant blatu. Zaledwie kilka nieznaczących gestów, a już miał mnie w garści.

- Właściwie to nie.- W moim głosie zabrakło przebłysku arogancji. Odznaczała się jedynie wyraźna ulga z racji tego, że zastałam go w domu. – Robiłam wieczorną rundkę po okolicy i tak jakoś...

- Trafiłaś do mnie.- Wzrok Drew przemknął z dotkliwą żarliwością po moim ciele. Spojrzenie było znacznie bardziej intensywne, nieprzytomnie burzliwe, przejmujące. - Nie boisz się biegać po zmroku? O północy robi się dość niebezpiecznie.

Jego tajemniczy, niepokorny uśmiech był tego najlepszym przykładem.

- Jestem zbyt czujna, by dać się złapać. - Mrugnęłam bezwstydnie, patrząc jak od śmiechu drży jego dolna szczęka. – Co w takim razie ty tutaj robisz? Nie za późno przypadkiem na zabawę ze śrubokrętem?

Łuna światła bijącego od niepozornej żarówki przecięła szorstki policzek mężczyzny, nakreślając jego profil w niesamowity, unikalny sposób. Miękkie włosy gładko opadły na czoło, rysy twarzy nabrały intrygującego charakteru, seksownie wysunięty podbródek zarysował jego perfekcyjną szczękę. Pełne usta poruszały się według własnego rytmu, przygryzane przez ich niemożliwie przystojnego właściciela. Wiedział, że uważnie go obserwuję.

- A tego już nie możesz być pewna.- Głos przeszedł w niższe tony.- Poprzedzając twoje kolejne pytania, upewniam się tylko, czy samochód przejedzie całą jutrzejszą trasę.

Przesunęłam prawym butem po żwirowym podłożu, jakie prowadziło do garażu niezwykłej posiadłości państwa Jonesów. Róże w jego ogrodzie zdawały się żyć wiecznie. Zdobiona marmurem i przepiękną ornamentyką fontanna pieniła się wodą, na której tafli ukazała się pełnia księżyca. Gwiazdy, które niegdyś podglądały nasz taniec na pierwszym balu, schowały się gdzieś pod granatową kotarą czystego nieba. Nie było żadnych świadków.

- Ostatnio strasznie naginałam godzinę policyjną. Wrócimy gdzieś przed północą?

Wyszczerzył się szeroko, jakby fala jego wspomnień była znacznie bardziej bogatsza od moich skromnych wyobrażeń.

- Dlaczego w ogóle zakładasz, że wrócisz na noc?

Teraz te oczy nie były już własnością rozpustnego, bałamutnego porywacza damskich serc, bezgranicznie zakochanego w sobie nadętego dupka, ograniczonego horyzontalnie bufona i namolnego zboczeńca. Drew awansował na kogoś znacznie więcej.

Nocne powietrze bezwiednie połaskotało moją skórę, suchy wiatr dosięgnął zlanej zimnym potem skóry. Drew odrzucił czarne robocze rękawice gdzieś na bok. Chrzęst żwiru rozległ się pod jego stopami, kiedy zbliżał się w moim kierunku. Cząstkę nieustraszoności, jaką nosiłam w sobie przytłoczyła jego nadciągająca obecność. Bliskość związana z jego zapachem, dotykiem i szeptem. Kwintesencja doznań, których nie mogłam dostać nigdzie indziej. Płynny ruch oraz przenikliwy, drapieżny wzrok przyprawił mnie o palpitacje serca. Role się odwróciły- to Adam usiłował uwieść Ewę.

JuliaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz