8.

23.9K 1.3K 120
                                    

Zbliżył się do mnie niebezpiecznie blisko, skracając dzielący nas dystans. Nawet nie pamiętam kiedy znaleźliśmy się pod drzewem, a jego umięśnione ramiona po obu stronach mojej głowy. Nabrałam powietrza w płuca, wstrzymując oddech. Moje serce tłukło się w piersi, bijąc nieregularnie i szybko. Nasze oddechy wmieszały się w jeden - płytki i nierówny. To działo się tak szybko, że nie potrafiłam tego pojąć, ani poukładać myśli. Z trudem przełknęłam ślinę.

- Puść - powiedziałam szeptem, czując jak przez całe moje ciało przechodzi dreszcz, gdy jego oczy śledziły każdy mój ruch z tej odległości. Żołądek zwinął mi się w supeł, a serce podeszło do gardła. Spojrzałam mu w oczy, nie okazując strachu, choć w środku płonęłam od emocji. - Drew?

- Przecież tego chcesz.- Jego aksamitny, niski głos wprawił mnie w osłupienie. Nie bardziej niż jego słowa.- Inaczej już dawno twoja noga...- Jego dłoń spoczęła na moim kolanie, którą nieudolnie próbowałam strącić, czując zagrożenie- ...dosięgłaby moich genitaliów, a ja już dawno... - Przesunął palcami w dół i górę czerpiąc satysfakcję z mojej nieporadności. - Kuliłbym się z bólu.- Dokończył kuszącym szeptem, po czym jego ciepłe wargi dotknęły mojej szyi.

Zadrżałam, gdy wszystkie myśli zaczęły zlewać się w jedną. Zacisnęłam powieki. Nie mogłam znieść tego uczucia. Odepchnęłam go od siebie jak najdalej. Gdy jednak znów otworzyłam oczy, on dalej tam stał. Nie poruszyłam się. Póki dzieliła nas znaczna odległość, byłam spokojna.

Bardzo chciałam wiedzieć o czym myślał, gdy mierzył mnie spojrzeniem z szelmowskim uśmieszkiem na ustach.

- Jak bardzo nudne trzeba mieć życie, żeby uganiać się jakąś małolatą, co?- Zapytałam z pogardą.- Nawet z czystej litości nie poszłabym z tobą na randkę.

Zaczął się śmiać, ku mojemu zdumieniu.

- Gwarantuję ci, skarbie, że szybko o to nie zapytam. Jeszcze poczujesz się zbyt swobodnie z odrzucaniem mnie, więc muszę ci dać ku temu jak najmniej powodów.

Zawtórowałam mu śmiechem, choć się mocno przed tym powstrzymywałam. Oszczędziłam mu przytyku, że już na to stanowczo za późno, gdyż ostatnio nabyłam wprawy. Jego ciemne, nieco wymowne spojrzenie podpowiadało mi jednak, że doskonale o tym wiedział. W pewnych kwestiach nie potrzeba słów. Patrzyliśmy na siebie przez chwilę, z gasnącymi uśmiechami, zastanawiając się, co myśli drugie. Wyrównał się mój rytm serca wraz z oddechem. Chyba po raz pierwszy cisza między nami nie wydawała się niezręczna.

- Lubię cię. - Powiedział po prostu, czystym, miękkim głosem. Jego wzrok przechodził z jednej mojej tęczówki na drugą, pilnie bacząc na moją reakcję. Zupełnie tak, jakby skończył się czas na żarty, a on postanowił dłużej nie zwlekać.

Choć znaczenie jego słów było klarowne i zrozumiałe, jego motywy już znacznie mniej.

- I to ma być wystarczający powód tego wszystkiego? - Zrobiłam oszczędny gest rękoma. - Dlatego mnie śledzisz, nagabujesz i podpuszczasz, sprawiając, że z każdym dniem nie cierpię cię coraz bardziej?

Patrzył na mnie beznamiętnym wzrokiem, jakby w ogóle nie widział w tym żadnego problemu. Zacisnęłam powieki na sekundę, żeby go nie trzepnąć po głowie za te stoickie panowanie nad sobą. Z pewnością się tego uczył, bo z jakiś względów, przeczuwałam, że miał znacznie bardziej porywczy charakter. Siedział w nim dzikus. Nie dał mu jedynie wyjść na wierzch.

- Przerwij mi, jeśli się mylę, ale czy to nie jest kompletna odwrotność tego, co chłopcy robią, żeby poderwać dziewczynę? - Mogłam założyć ręce na biodra, żeby poczuć się pewniej, ale zamiast tego przyjrzałam się temu, w co był ubrany. Szary podkoszulek, czarna kurtka i spodnie z grubym czarnym paskiem. Było coś urzekającego w tej prostocie.

JuliaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz