- Zaczynam się obawiać, że musisz być bardzo samotnym psychopatą bez przyjaciół. A ci ludzie z dziedzińca to musieli być podstawieni stażyści, aby utrzymywać pozory, że masz jakąś popularność. Ale...
- Ale zdążyłaś zauważyć, że te spostrzeżenia nie mają poparcia w praktyce.
- Tylko to drugie. Nie zapędzaj się.
Uśmiechnął się, jedząc swojego czekoladowego loda.
- Życzysz sobie, żebym wypełnił jakieś ankiety na poczytalność? - Zapytał zupełnie swobodnie.
Zmrużyłam oczy.
- Skoro sam to proponujesz to pewnie wiesz, jak odpowiedzieć na pytania, żeby nie wzbudzać podejrzeń.
Skinął głową, jakby do siebie.
- Twoje insynuacje i to, że musisz pytać o takie rzeczy, sprawia, że zaczynam poważnie kwestionować kondycję psychiczną twoich byłych. - Pokręcił głową, zlizując skapującą polewę.- Wspominałaś coś kiedyś o strzelnicy. Chodziłaś z gangsterem? Nauczył cię posługiwać się bronią?
- Och, nie. Choć byłby z tego wielki pożytek. Wiedzieć jak po cichu się ciebie pozbyć. - Posłałam mu jeden ze wspanialszych uśmiechów, na co niczym w niespisanej zmowie odparł tym samym. - Mark często wyciągał mnie na strzelnicę. Ma dwóch starszych braci w wojsku. Nauczyli mnie paru rzeczy.
- Kręcą cię takie zajęcia? - Zapytał, patrząc na mnie uważnie.
Po części tak. Ceniłam sobie dobry dreszczyk emocji. Tyle, że znacznie bardziej wolałam nie czuć żadnego zagrożenia. A jeżeli już, to uspokajać się tym, że umiem się bronić. Rosnąc w tym przekonaniu pobierałam kiedyś lekcje samoobrony. Oswoiłam się też z dźwiękiem wystrzału z broni i nauczyłam nią obsługiwać. Chłopaki pokazali mi również, jak najwygodniej używać noża i baseballu. Doradzili, jak poprawnie wymierzyć cios z pięści, aby nie zranić siebie przy okazji. I zasugerowali, iż mogę wykorzystać swój wzrost i niewielką wagę na swoją korzyść, co ochoczo zaprezentowali, siłując się ze mną na macie.
- Tak, kiedy uważam, że to przydatne. Staram się nie być ignorantem, bo nigdy nie wiesz, czy taka wiedza nie będzie ci kiedyś potrzebna. - Wzruszyłam ramionami.
Drew rozchylił usta.
- Nie sposób się z tobą nie zgodzić. - Przyznał, z wolna dobierając słowa. - Zastanawia mnie tylko, skąd w nastolatce takie praktyczne podejście... Czy ktoś cię wcześniej skrzywdził? - Jego głos był pozbawiony wcześniejszej chrypki, przybrał stalową nutę.
Mimowolnie zazgrzytałam zębami, spinając się na całym ciele. Skupiłam się jednak, by nie posłać mu ciętego spojrzenia, tylko to znudzone, pozbawione iskry.
- Skoro czujesz, że masz prawo na zadawanie mi osobistych pytań, to czemu sam nigdy na nie, nie odpowiesz? - Przekrzywiłam głowę, obejmując spojrzeniem jego brązowe oczy. - Wiem o tobie dokładnie tyle, co tydzień temu. I mam przeczucie, że tak też pozostanie.
- Ponieważ wyszedłem z założenia, że wcale nie chcesz się o mnie niczego dowiedzieć.
Owszem, bo myślałam, że do tego czasu o mnie zapomnisz. I nie będziemy prowadzić żadnej złożonej rozmowy.
- Ah, czyli jednak wykazujesz chęć, by się podzielić szczegółami ze swojego życia? Zaczynając od tych przykrych, aż po weselsze? - Ironia była namacalna.
Przystanął i podszedł do mnie zanim zdążyłam się wycofać. Chwycił za rękę, przytrzymując w miejscu.
- Tak, ale tylko wtedy gdy przestaniesz brać mnie za uczuciową kalekę.

CZYTASZ
Julia
Romansa"Mogę oficjalnie potwierdzić, że w dzisiejszych czasach kluczem do serca mężczyzny nie jest uroda, kuchnia, seks czy dobry charakter, tylko umiejętność sprawiania wrażenia, że nie jesteś nim zainteresowana." - "Dziennik Bridget Jones", Helen Fieldi...