- Dlaczego po szkole chodzą pogłoski, że Drew zabiera cię na przebojową randkę do Paryża, a nikt nie mówi o tym, że w ostatnią środę przeszliśmy się deptaczkiem na wypasione gofry i mrożony jogurt?!- Zdyszany Mark wtargnął do niezapełnionej jeszcze ludźmi klasy, gdzie siedzieliśmy razem z Sendy i Stanem w oczekiwaniu na lekcję angielskiego.
Szkole gwiazdy sportu są hołubione naprawdę bezpodstawnie. Prywatne smaczki nie mają prawa bytu. Co to ma znaczyć?! Upłynęło parę dni, odwracam się i już na korytarzu słyszę ożywczą dyskusję o pogodzie we Francji.
- Trzymaj, głąbie. To na uspokojenie, żebyś tak znowu nie gwiazdorzył.- Sendy wygrzebała z kieszeni gumy do żucia i wsadziła mu do ręki jeden listek. Ostatnimi czasy miała wyjątkowo przyjazne nastawienie, gdyż barman Travis, jej obecny chłopak, obudził w niej ludzkie instynkty i wskrzesił dawno utraconą empatię. Zdobył tym u nas szacunek i rzewne wyrazy wdzięczności.
Mark wywrócił oczami niczym zeszłoroczna diva i przysiadł na ławce tuż obok mnie. W jego oczach tliła się czysta ciekawość. Zwykle nie musiał dopraszać się o odpowiedź. Był jednym z tych chłopców, którym chciało się zaimponować, rozśmieszyć, a w dowolny weekend wyciągnąć na kręgle. Jako osoba towarzyska oraz charyzmatyczna, łapał świetny kontakt z nowo poznanymi ludźmi. Wykorzystywał tę umiejętność nagminnie, rzecz jasna. Mimo to nie miał wielkiego szczęścia do kobiet. Do tej pory, niczym istny samotnik przemierzał chaszcze liceum w poszukiwaniu miłości, nigdy jej nie znajdując.
- Ja, gwiazdorzył? Przezabawne.- Obruszył się ciemnooki chłopak.- Julia, skarbie, wyjaśnij mi, co to za nagła wycieczka do miasta tysiąca gwiazd i podniebnych kopulacji?
- Mark, oni nie jadą tam, żeby się ruchać!- Sendy prychnęła pod nosem.- Szukają czasu dla siebie...
- To mam rozumieć, że produkcja zajebistych genów odbędzie się innym razem? - Zasugerował, unosząc rytmicznie lewe ramię i brwi ku górze, jakby chciał zainicjować sambę na środku klasy. Pewnie tak wyobrażał sobie psotne plemniki przy stosunku.
Sendy prawie by beknęła ze śmiechu, gdyby nie mój morderczy wzrok. Stan tylko się skwasił, mamrocząc jakieś niecenzuralne określenie pod nosem.
- Może i podzieliłabym się z tobą taką czy inną informacją, gdybyś nie był takim idiotą.- Uśmiechnęłam się firmowo. Markowi wyraźnie stężała twarz, dwa dołeczki ukryły się pod jego ponurą miną.- Wykupiłam już bilety na ten piątek. Zapowiadają się przyjemne dwa dni, więc na luzie wrócimy do szkoły przed przerwą świąteczną.
- Julls, ty wiesz, że jajniki w stresie trochę inaczej pracują. Może to zbyt pochopne, żeby płodzić dzieci pod presją czasu, ja nie wiem...- Mark zaczął się drapać po karku, a ja zamachnęłam się łokciem, by zdzielić go w ramię.
- To ma być zwykła wycieczka, durniu! Nawet kupiłam zasrany przewodnik, więc zamierzamy się świetnie bawić!- Wyburczałam, mimowolnie podnosząc głos.
- Randka.- Poprawiła mnie w międzyczasie Sendy, beznamiętnie piłując swoje paznokcie.
- I podjęłam tę decyzję tylko, dlatego, że... - Zaczęłam, czując, że powinnam im jakoś uzasadnić swój szalony pomysł.
- Przez ostatnie miesiące zachowywałam się jak ostatnia kretynka, kiedy on z maślanymi oczami jadł mi jak z ręki. -Dokończył melodyjnie Stan, do tej pory cichutko przysłuchujący się rozmowie.
Sendy błyskawicznie przejęła ster:
- Ale wiedząc w głębi serca jak to się skończy i dochodząc się w międzyczasie o to, czy jestem łatwa czy też bardzo łatwa, pozwoliłam mu się pocałować, a wtedy on pokazał mi napęd swojego mustanga na cztery koła.

CZYTASZ
Julia
Romance"Mogę oficjalnie potwierdzić, że w dzisiejszych czasach kluczem do serca mężczyzny nie jest uroda, kuchnia, seks czy dobry charakter, tylko umiejętność sprawiania wrażenia, że nie jesteś nim zainteresowana." - "Dziennik Bridget Jones", Helen Fieldi...