29.

14K 658 249
                                    

Była druga w nocy, kiedy obudził mnie nasilony podmuch wiatru i bliżej nieokreślone postukiwanie w szybę mojego okna. Przetarłam oczy ze znużeniem, przekręcając się mozolnie na drugi bok. Zaszurało prześcieradło, a materac delikatnie ugiął się pod ciężarem mojego ciała. Pragnęłam ponownie zasnąć, jednakże zmusiłam się do odchylenia powiek, w celu zlokalizowania źródła hałasu, które wyrwało mnie z pięknego snu. Oblizując spierzchnięte wargi, powoli, niczym w zwolnionym tempie opuściłam łóżko, nieznacznie rozchylając zasłony.

Ujrzałam zakapturzoną postać, całą w czerni, próbującą wypatrzyć otwarte okno na moim poddaszu. W przeciągu tej sekundy wybudziłam się całkowicie. Przenikliwy, lodowaty dreszcz przemknął po sparaliżowanym, bezwładnym ciele, pozostawiając ostre szpikulce na mojej odkrytej skórze. Zdławiłam w krtani zatrwożony, przejmujący krzyk, ledwie trzymając się na zdrętwiałych nogach. Bez namysłu skryłam się we wnęce bocznej ściany, z ciężko bijącym sercem, obawiając się, czy przypadkiem mnie nie zauważył. Gorączkowo rozglądałam się po pokoju, próbując odzyskać kontrolę nad sytuacją. Nie mogłam pozwolić się zastraszyć. Byłam kategorycznie zmuszona, by zapanować nad swoim strachem.

Nie było żadnego dźwięku. Nie było odłamków stłuczonej szyby. Ta nagła cisza doprowadzała mnie do obłędu. W mojej głowie panował roztrojony chaos i natłok różnych myśli. Skupiłam wzrok na jedynym ruchomym obiekcie za oknem, próbując przewidzieć jego następny krok. Utrzymując w ryzach swój wewnętrzny spokój, doszłam do uderzającego wniosku. Intruzem był mężczyzna.

Włamywacz wydawał się na pierwszy rzut oka wysoki, smukły i dobrze zbudowany. Poruszał się bezszelestnie, jakby doskonale obeznał się z gruntem pod swoimi stopami, a każdy jego kolejny ruch coraz bardziej przytwierdzał mnie do podłoża. Przeklęłam w myślach przestarzałe zabezpieczenia i wyciszony alarm. Czułam przez skórę, że nawet najcichszy odgłos mógłby zwrócić jego uwagę, dlatego nie odważyłam się poruszyć. Adrenalina beznamiętnie pulsowała w moich żyłach, a niestabilny umysł nakazywał bezzwłocznie uciekać. Rodzice byli przecież tuż obok. Telefon leżał na biurku. Wystarczyło tylko...

Zatrzymał się, jakby coś wyczuł. I z jakiegoś irracjonalnego, kompletnie bezpodstawnego powodu spojrzał dokładnie w moim kierunku. Nasze zbłąkane, roziskrzone w ciemności oczy nieopatrznie się spotkały. Coś niewidocznie we mnie drgnęło, szarpnęło za rozedrgane serce i z miejsca uśmierzyło ulgą kłujący ból w klatce piersiowej.

Może to był wielki błąd, iż nie odwróciłam wtedy wzroku. Aczkolwiek nie potrafiłam tak po prostu się oprzeć. Bezwiednie powołałam się na swój instynkt, nie czując już większego zagrożenia. Skądinąd pierwszy raz od dawna uznałam, że naprawdę nie chcę więcej uciekać. Chciałam zaufać tym roznamiętniającym, zniewalającym oczętom skrytym teraz w tajemniczym, wysublimowanym półmroku. Patrzyłam z utęsknieniem względem samotnego mężczyzny na moim dachu w środku nocy, który pożerał mnie wzrokiem, jakbym była dokładnie tym czego szukał. Wstrzymałam oddech, gdy zsunął czarny kaptur z głowy i błysnął zębami w drapieżnym, zuchwałym uśmieszku.

- Cholernie tęskniłem, maleńka.- Bez wysiłku poruszył kształtnymi wargami, przeradzając słowa w szept, który nie mógł dobiec moich uszu. Wpatrywałam się w niego jak zahipnotyzowana.

Przeciągłym, wręcz nonszalanckim ruchem włożył dłonie w tylne kieszenie czarnych jeansów. Nie posiadał przy sobie nic prócz ciemnych okularów słonecznych i kluczyków od samochodu, które chwilę wcześniej podrzucał między palcami. Drew Jones był jak zawsze rozluźniony, opanowany do granic absurdu i szalenie zadowolony z siebie.

Prychnęłam pod nosem, kiedy ponownie stuknął w szybę, wymownie patrząc mi w oczy. Nadal było po drugiej w nocy, a na dworze panowała absolutna ciemność. A ten w dalszym ciągu okupował miejsce pod moimi drzwiami, wyczekując, aż raczę go wpuścić do ciepłego pomieszczenia i ukazać mu w całości wnętrze swojej sypialni. W rzeczy samej, ciągle nie znałam przyczyny jego nocnej eskapady. Chociaż teraz, stojąc wciąż przed nim w tę chłodną noc i stąpając bosymi stopami po miękkim dywanie, nie czułam  większych oporów przed tym, by wpuścić go do środka.

JuliaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz