32.

10.1K 458 103
                                    

Zwilżyłam spierzchnięte usta, kątem oka lustrując jego nieskazitelnie zarysowany profil. Delikatnie rozwichrzone włosy, niesfornie opadały na gładkie czoło. Piękne, brązowe oczy koloru ciemnej czekolady z lekką domieszką karmelu były bezustannie wpatrzone w drogę. Szczupły wąski nos idealnie podkreślał niepowtarzalne rysy tej przystojnej twarzy. Nieznacznie wysunięty podbródek nakreślał smukłą linię jego szczęki, nieprzeoranej żadnym zarostem. Pełne usta w dalszym ciągu pozostawały kusząco rozchylone, a co do ich niezrównanej miękkości mogłam być praktycznie pewna. Jego wargi wielokrotnie otarły się o moją smukłą szyję. Moje zaróżowione policzki. Rozgrzane czoło. Małe dłonie. Wąskie ramiona. Lecz nigdy o spragnione usta.

To ja wyznaczyłam granicę. I byłam tą, która powinna ją złamać. Bicie mojego serca gwałtownie ustało, kiedy nagle obejrzał się w moim kierunku. To uczucie było zbliżone do dożylnego zażycia adrenaliny. Wyłącznie w czystej postaci.

- Skarbie, wiem, że wyglądam zabójczo. Jednak to bardzo budujące, że ty również tak twierdzisz. - Uśmiechał się zadziornie spod zmrużonych, roześmianych oczu.

Byłam ostatnio stanowczo zbyt czytelna.

- Masz po prostu dobre wyczucie stylu i poprawnie dobraną garderobę. Nie twierdzę, że fryzura jest zła, ale nad nią raczej nie będzie trzeba długo pracować...

- To mogłaś dostrzec już za pierwszym razem, kiedy olśniłem cię swoim wdziękiem przed szkołą. - Prychnął cicho, lecz nie lekceważąco.- Teraz zwyczajnie mnie podziwiasz.

Zaśmiał się z niewymuszonym entuzjazmem, prowadząc tylko jedną rękę, by móc położyć swoją dużą dłoń na moim odkrytym kolanie. Poczułam zmysłowy, elektryzujący dotyk. I żadnego dyskomfortu.

- Jak zawsze niepokorny i bezczelnie pewny siebie.- Podpuszczałam go. - A co, jeśli tak ci się tylko wydaje, że te dziewczyny cokolwiek w tobie widzą?

- O to trzeba już zapytać ciebie.- Puścił do mnie oczko, bezwiednie manewrując kierownicą.- W końcu nie bez powodu siedzisz ze mną w jednym samochodzie i pożerasz mnie wzrokiem.

Racja.

- Przynajmniej jestem tu z własnej woli. – Puściłam mu gromiące spojrzenie.-Kto wie, może inne dziewczęta też uprowadzałeś w ten sposób?

Pobłażliwie zmrużył do mnie oczy.

- Moje byłe akurat w podskokach pakowały się do mojego samochodu i z ochotą rzucały mi się na szyję. Wydzwaniały też do mnie o każdej porze dnia i nocy, bez przerwy zabiegały o moją uwagę i nie wściekały się, gdy chciałem je zabrać na randkę. Więc, nie. Jesteś ich zupełnym przeciwieństwem, skarbie.

- Nie przeszkadza ci to, że jestem młodsza? Zdaję sobie sprawę, że to naiwne i dość głupie pytanie jak na moje standardy, ale po prostu chcę wiedzieć. Czy mój wiek ma coś do rzeczy?

Zabolało by mnie odrobinę, gdyby w tym momencie mnie wyśmiał. Widocznie poznał po wyrazie mojej twarzy, że to nie odpowiednia chwila na bycie sarkastycznie bezpośrednim.

- Nie. Musisz wiedzieć, że...- Jedwabisty, niezłomny głos lekko się zawahał.- Przy nikim nie czuję się tak dobrze.

Zapadłam się głęboko w siedzenie, dotykając ostrożnie płatków nieziemsko pachnącej róży. Każde słowo wyżłabiało wyraźne piętno na mojej duszy. Moja wzruszona, niepokalana świadomość zapragnęła zapamiętać go na zawsze. Dudniący, roznegliżowany narząd, ukryty tuż pod piersią, nadał kompletnie nowy rytm. Miałam ciarki jak nigdy dotąd.

- W porządku.

* * *

Dłoń Drew zwyczajnie odnalazła moją, kiedy spokojnym krokiem udaliśmy się do budynku, zmierzając w pierwszym odruchu w stronę terminalu odlotów. Ten nagły wyjazd był niczym fascynująca, nieprzebyta ucieczka w nieznane. Zostawialiśmy za sobą całe Los Angeles, nie zważając na nic.

JuliaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz