20.

21.9K 991 264
                                    

Brązowe oczy nie spuszczały ze mnie wzroku. Miałam wrażenie, że próbuje spojrzeniem przeniknąć do mojej duszy i poznać najskrytsze tajemnice mojego serca. W jego ciemnych oczach kryła się prośba, nieco zagłuszona przez pożądanie. Był przejęty, niepewny i bliski tego by zatrzymać samochód i przyprzeć mnie do maski, byleby tylko uzyskać odpowiedź. Każda sekunda zwłoki potęgowała i moje zdenerwowanie. Przełykając ślinę, spuściłam wzrok.

- A co będzie potem?- Uderzający brak podtekstu tego pytania, wytrącił go z rytmu. Usłyszałam jak odchrząkuje, nieco zaskoczony.

- Słucham? Do czego zmierzasz? - Jego oddech był nierówny, długie palce niecierpliwie zaciskały się na kierownicy.

- Pytam, co będzie potem jak ci wybaczę? Oczekujesz czegoś w zamian? A może chcesz znowu wprowadzać swoje tanie gierki i testować moją wytrzymałość? Tak będzie, Drew? Czy dasz sobie spokój i wreszcie dorośniesz?! - Patrzyłam na niego z nieczułym zaangażowaniem, chcąc wychwycić każdy najmniejszy gest z jego strony.

Westchnął głęboko, jakby mierzenie się z tym pytaniem przeważało jego siły. A więc było nas dwoje. Miałam przemożną ochotę warknąć, że dla mnie to również nie było łatwe. Samo prowadzenie tej konwersacji wymagało ode mnie wielkiej kontroli, pewnej dojrzałości, którą musiałam sobie wypracowywać na każdym kroku, a także masę siły woli. Ponieważ panowanie nad emocjami przy Drew, przypominało walkę z wiatrakami. Z początku wydawało się kompletnie niemożliwe.

Zdawałam sobie sprawę, że znakomita większość naszego umownego związku zależy od tej jednej rozmowy. Poniekąd dlatego odnalazłam w tej konwersacji pewną trudność. Ostatnim razem, gdy podejmowałam się tematu wybaczania, nie zależało mi na rozwiązaniu. Napędzana przez chęć odwetu, nie dbałam o uczucia drugiej strony, nie słuchałam też swojego sumienia. Byłam wypruta z wszelkich emocji. Chciałam przede wszystkim sprawić, żeby tamta osoba poczuła choć w niewielkim stopniu ból, którego doświadczyłam. Żeby zrozumiała jak bardzo mnie zraniła. Jednak po wszystkim wcale nie poczułam się lepiej. Wraz z zemstą nie zniknęło poczucie winy ani przykre wspomnienia. Moje serce wciąż pozostawało nadszarpnięte, choć nie złamane. Biło połowicznie, przepełnione bólem i goryczą. To nie skończyło się dobrze dla nas dwojga.

Po tym doświadczeniu, przekonałam się, że czasem nie należy rozdrapywać starych ran i czasem po prostu zostawić sprawy takimi jakie były. Pewne uczucia z biegiem czasu tracą na wartości.

- Chcę się z tobą spotykać- zaciął się, układając słowa.- Do czasu, kiedy nie odzyskasz do mnie zaufania, nie będę próbował niczego więcej...

Przeszył mnie spojrzeniem na wskroś jakbym była przezroczysta. Szukał w moich oczach potwierdzenia, aprobaty, czegokolwiek. I tego nie zobaczył, ponieważ ukryłam moją zarumienioną, zażenowaną twarz pod falą gęstych blond włosów. Nie przygotowałam się mentalnie na tę dojrzałość z jego strony. Nagle poczułam się jak kompletna małolata, którą zresztą byłam, i zapragnęłam zapaść się pod ziemię. Co tak naprawdę widział we mnie ten mężczyzna? Nawiasem mówiąc, starszy o dwa lata i niesamowicie przystojny? I dlaczego, do cholery, w jego ustach wszystko brzmiało tak właściwie?

- Przepraszam, ale muszę to sprostować. Naprawdę uważasz, że kiedykolwiek dojdziemy do porozumienia? - Swoją drogą bardzo często zadawałam sobie to pytanie, a wypowiedziane na głos zyskało na wartości.- Nie widzę sensu w szukaniu rozwiązania, skoro i tak zlekceważysz moje zdanie.

To było raczej nieśmiałe wypłynięcie na brzeg. W środku drżałam na samą myśl, by się odezwać, skazując się tym samym na jego badawcze spojrzenie. Które nie nastąpiło.

Śledziłam czujnie jego reakcję. Mijały sekundy. Wszystko zdawało się przebiegać w zwolnionym czasie jak na starych filmach. Jego niemożliwie atrakcyjną twarz rozświetlił figlarny, chłopięcy uśmieszek. Uwydatniły się rozkoszne dołeczki oraz zmarszczki wokół oczu, które w tym półmroku wydawały się być czarne jak węgiel. Pochłaniały światło, lecz rozbłyskały w prześwicie mijanych latarni. Na jego profil przez moment padł cień, okalając gładki policzek pokryty kilkudniowym zarostem. Gdy przemówił, czułam jakbym budziła się ze snu. Wciąż rozkojarzona wpatrywałam się w jego twarz, czując jak moje serce trzepocze niczym rój motyli budzących się do życia. Mimo, że tego nie kontrolowałam, czułam się niewiarygodnie spokojna.

JuliaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz