12. Wszyscy robią takie rzeczy

15 1 0
                                    

BEATA

Dorota patrzyła, jak pakuję rzeczy. Ani teraz, ani wcześniej, gdy jadłyśmy późne śniadanie (dla niej drugie) i piłyśmy kawę, nie zapytała o Mateusza. Być może dlatego, że udało mi się zatuszować cienie pod oczami i sprawiałam wrażenie osoby cieszącej się z dobrej wiadomości: dziś remont dobiegnie końca i będę mogła wrócić do siebie. Z tą dobrą wiadomością tylko jedna rzecz była nie tak: jej fikcyjność.

Klara pojechała do pracy na ósmą rano, już poprzedniego dnia ubolewając nad tym, że nie może wziąć dnia wolnego. Łukasz zabrał Ritę na poranny spacer po parku. Ja zaczynałam szkolenie dopiero w południe, więc cieszyłam się, że mam jakieś zajęcie. Zamierzałam z walizkami w bagażniku pojechać do pracy, a wieczorem - po wyjściu pana Wieśka, rozpakować się i szybko nauczyć się funkcjonować w miejscu, które jeszcze długo nie będzie się nadawać do mieszkania. 

Dorota opowiedziała kilka historii z ich życia w Krakowie, w żadnej nie pojawił się Mateusz, ale chyba obie wyczuwałyśmy, że ta nieobecność wiąże się z ogromnym wysiłkiem i dla tej, co mówi, i dla tej, co słucha. Zastanawiałam się, jak zareagowałaby Dorota, gdybym przytoczyła anegdotę z ostatniej nocy. Nie, nic o tym, jak stanęliśmy z Mateuszem przed kamienicą i wypaliliśmy po papierosie. Anegdota obejmowała niecałą godzinę nad ranem, gdy wpisałam do internetowej wyszukiwarki hasło: „Mateusz Winter", mówiąc sobie, że to pierwszy i ostatni raz. I że to zwykłe zaspokojenie ciekawości. I że przecież wszyscy robią takie rzeczy.

Google wiele mi wyjaśnił.

„29-letni krakowski architekt Mateusz Winter wygrał konkurs na projekt ekologicznego budynku mieszkalnego. Nagrodą jest roczny staż w pracowni jednego z najwybitniejszych brytyjskich architektów – Timothy'ego Audreya...".

„Trzecie miejsce w międzynarodowym konkursie na projekt domu przyszłości zajął Mateusz Winter, 28-letni laureat najważniejszych konkursów architektonicznych w Polsce. Nagrodą jest 50 tys. euro...".

Pominęłam pozostałe artykuły i weszłam na stronę pracowni Piotra Gruzińskiego, gdzie znalazłam kilka suchych informacji o wykształceniu i sukcesach Mateusza oraz jego adres mejlowy.

I nagle okazało się, że jest o wiele za późno, by pozostać w teraźniejszości, i po prostu zasnąć. 

Bo już widziałam mikroskopijną kuchnię w mieszkaniu na krakowskim Kazimierzu i naszą piątkę siedzącą nad winem. Dokładnie dobę po tym, jak przyjechałam z Klarą do Krakowa i poznałam Mateusza. Dwadzieścia cztery godziny wystarczyły, żebym przeistoczyła się w zupełnie nową osobę. Ta wersja mnie nieustannie szukała wzrokiem przyjaciela przyjaciół. Czuła palące ciepło na skórze pod wpływem jego spojrzenia. Czasami nie była pewna, czy nie uległa złudzeniu. Nie znałam Wintera, a teraz wychodziło na to, że nie znałam również samej siebie.

Właśnie patrzyłam na trzymaną w ręce szklankę z winem, opierając się pokusie spojrzenia na Mateusza, gdy nagle z ust Doroty padła niedorzeczna propozycja: niech wszyscy ujawniają powody, dlaczego studiują na takich a nie innych kierunkach.

- Po co mamy to robić? – Mateusz skrzywił się.

Nie tylko jego nie udało się zarazić entuzjazmem, ale Dorota nie należała do osób, które łatwo dawały za wygraną.

- Bo to interesujące - powiedziała z naciskiem. - A za dziesięć lat przypomnicie sobie tę rozmowę i będziecie mi wdzięczni, że ją odbyliśmy. Od razu dam dobry przykład i powiem wam, dlaczego architektura...

- Kasa! – zawołał Łukasz.

Wszyscy zaczęliśmy się śmiać.

- Nie inaczej jest u nas – odezwała się Klara w imieniu własnym i moim.

Nie powiedziałam nikomuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz