11. Pierwsza rozmowa o Beacie Grad

17 2 0
                                    

MATEUSZ

Gnałem przez dworzec, bo pulsowanie w skroniach nasilało się. Wreszcie byłem w domu, ale po tym, co wydarzyło się we Wrocławiu, Kraków zaczął działać mi na nerwy. Jak wszystko zresztą. 

Chciałem się znaleźć na zewnątrz. 

To tutaj, na krakowskim dworcu, wszystko się zaczęło. Tutaj ją poznałem. W naprawdę obrzydliwie zimny i deszczowy dzień. Przyszliśmy z Łukaszem odebrać jego siostrę i jej przyjaciółkę. O Beacie Grad wiedziałem niewiele. Z tego, co mówili o niej Dorota i Łukasz, można było wysnuć wniosek, że jest impulsywna i zamknięta w sobie. 

I rzeczywiście, na peronie nie robiła nic, tylko milczała. Wtedy jeszcze nie dostrzegłem szczegółów, które potem prześladowały mnie w myślach i rozbudzały wyobraźnię: smukła szyja, którą często odsłaniała, odgarniając na bok jasne włosy, uważne spojrzenie zielonych oczu, zaczerwienione usta, jakby chwilę wcześniej z kimś się całowała. Tamtego dnia czułem na sobie jej wzrok, ale ani razu go nie złapałem, więc może tylko mi się wydawało. To Klara przejęła pałeczkę, od razu przywitała się ze mną i zaczęła opowiadać o współpasażerze z przedziału, którego przez całą drogę nie udało im się zniechęcić do topornego flirtu. Nawet dziś pamiętam jej minę, gdy okazało się, że współpasażer stanął za nią i co najmniej połowę z tego, co mówiła, słyszał. Nawet to go jednak nie otrzeźwiło. Pomyślałem, że dobrze mieć tak umiarkowany kontakt z rzeczywistością. Klara spojrzała błagalnie na mnie i Łukasza.

- Dziewczyny nie są zainteresowane - rzucił jej brat.

- Niech same mi to powiedzą - odparł tamten chłopak zupełnie niezrażony.

- Chodźmy stąd - powiedziała Beata. To były jej pierwsze słowa. Wyjęła mi je z ust.

Klara trajkotała, poszła przodem z Łukaszem. My w milczeniu podążaliśmy za nimi.

- Spodziewałam się, że będzie inny - powiedziała nagle. Jej botki, w które wcisnęła nogawki obcisłych dżinsów, były znoszone, jakby miały za sobą sezon czy dwa intensywnego noszenia. Pasowały do moich ubłoconych bikerów. Później dowiedziałem się, że Beata nie przepada za zakupami. Wydało mi się to bardziej seksowne, niż chciałem przyznać przed samym sobą.

- Kto? - zapytałem.

- Co? - Spojrzała na mnie kątem oka.

- Powiedziałaś: „Spodziewałam się, że będzie inny".

- Że Kraków będzie inny - odpowiedziała zmieszana. - Mniej deszczowy.

- Optymistka - rzuciłem. Wtedy nie wiedziałem, że Beata Grad czasami mówi to, co wolałaby zachować dla siebie.

Na przystanku wcisnęliśmy się pod wiatę. Padało, więc miejsca było niewiele. Dopiero wtedy Beata i Łukasz padli sobie w objęcia i pozostali w nich trochę za długo jak na powitanie przyjaciół. Tak wtedy pomyślałem, ale ponieważ z przyjaźnią nie miałem wiele do czynienia, a z damsko-męską w ogóle, doszedłem do wniosku, że różnie z nią bywa. Jeszcze później, o wiele później, przyszło mi do głowy, że może wystarczyło mi parę minut, żebym zrobił się o nią zazdrosny. Klara dużo mówiła, Beata głównie milczała. W autobusie, którego kierowca bardzo się spieszył, na zakręcie na mnie wpadła. Gdy pomogłem jej złapać pion, odwróciła się do mnie tyłem. A Klara cały czas mówiła. Już wtedy zaczynałem się czuć dziwnie, pobudzony i wytrącony z równowagi. Jakbym musiał znowu się uczyć, jak trzymać pion przy chodzeniu.

Później, gdy przestało padać, poszliśmy na spacer. O tej przechadzce było od początku wiadomo, że po góra kilkunastu minutach skończy się w jakiejś knajpie. Wyszedłem przed innymi, żeby zapalić, i kiedy czekałam pod kamienicą, pojawiła się Beata - miała czerwony szalik, który właśnie owijała sobie wokół szyi.

Nie powiedziałam nikomuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz