69. Chciałam tylko jednego

19 1 0
                                    

BEATA

Przeszedł mnie lodowaty dreszcz na widok niewielkiego parkietu, który zaczynał się kilka kroków od stołu. Byłam psychicznie przygotowana na siedzenie przy stole i jedzenie obiadu. Ale na patrzenie, jak Mateusz tańczy z inną - już nie za bardzo.  

Stało się jasne, że bez znieczulenia nie przetrwam tej imprezy. Serwowano wino, więc mogłam łudzić się, że za chwilę opanuję nerwy. 

W tle Cheap Trick, ulubiony zespół Doroty, śpiewał „The Flame". Co tutaj się odpierdala?, pomyślałam, nie zamierzając dziś we własnej głowie przebierać w słowach. Taki kawałek na weselu? Czy Dorota robi to złośliwie?

Krystianowi i mnie wyznaczono miejsce pośród trzech kuzynów Doroty. Osłaniali nas z każdej strony: dwóch wraz z żonami siedziało naprzeciwko, a trzeci, najmłodszy, wraz z dziewczyną - która bez przerwy wybuchała nerwowym a mimo to zaraźliwym śmiechem - oddzielali nas od Klary i Tomka. Świadkowie zajęli miejsca z przodu, przy młodej parze, a rodzice i inni starsi członkowie rodziny z tyłu. Przetrwałam pierwsze danie, rozmawiając z siedzącym naprzeciw Konradem, którego miałam okazję poznać podczas jednej z wizyt w Krakowie. Właściwie dokładnie pamiętałam, że stało się to dzień po poznaniu Mateusza. Dworzec. Krzywy uśmiech Mateusza. Deszcz. Przeszywający wiatr. Przeklęłam w myślach. Widok Konrada zaczął działać jak wehikuł czasu. Postanowiłam poszukać innego rozmówcy.

Chwilę później Krystian, który nie mógł w rozmowie pominąć sportów ekstremalnych, znalazł się w centrum uwagi, a ja wraz z nim. Upiłam dwa łyki wina, ale jedyne dostępne znieczulenie jakoś nie działało.

- Kinga by mnie zabiła, gdybym zrobił coś takiego. Nie żebym nie miał ochoty – odezwał się Konrad, wyraźnie ożywiony tematem.

- Beata, nie masz z tym problemu? – spytała Kinga. – No wiesz, że Krystian skacze?

- Ryzyko jest minimalne, jeśli zachowa się rozwagę – w odpowiedzi sztywno powtórzyłam kwestię Krystiana, która padła w Dzierżoniowie. Kwestię, która nie była w stanie nikogo uspokoić ani przekonać.

- Nie żartuj. Co ma do tego rozwaga? Lina może po prostu pęknąć.

- Są miejscówki, gdzie może pęknąć, i takie, gdzie nie ma takiej opcji – wtrącił Krystian z przekonaniem i zapałem.

- Szczerze mówiąc też zamierzam skoczyć – powiedziałam nagle. Nie dodałam, że gdyby to był sposób, żeby wydostać się z przyjęcia weselnego Doroty i Łukasza, skoczyłabym nawet teraz.

Krystian objął mnie ramieniem i uśmiechnął się z zadowoleniem.

- To rozumiem. Trzeba próbować nowych rzeczy.

Zdałam sobie sprawę, że inni goście jedli od jakiegoś czasu niemal w milczeniu i siłą rzeczy słuchali naszej dyskusji.

- Beata Grad na bungee, tego nie mogę przegapić! – zawołał Łukasz, śmiejąc się. To nie był przyjazny śmiech, brzmiał trochę tak, jakby zawierał w sobie groźbę.

- Nie przegapisz, jeśli zabierzesz Dorotę w podróż poślubną do Zakopanego. – Patrzyłam na Łukasza wyzywająco, ale on natychmiast przeniósł wzrok na chłopaka od skoków.

- Krystian, nie sądziłem, że pozwolisz się jej zabić! – odezwał się. Na jego ramieniu pojawiła się dłoń Doroty. Ostrzegawczy gest.

Chciałam tylko jednego - wpłynąć na bieg wydarzeń i sprawić, by ta rozmowa po prostu się skończyła. Ale milczałam. Czułam na sobie wzrok wszystkich gości, czułam na sobie jego wzrok.

- A co sądziłeś? – Krystian wykrzywił usta w chłodnym uśmiechu.

- Idę zapalić – powiedziałam cicho, po czym wstałam i wyszłam z restauracji, nie słysząc odpowiedzi na tamto pytanie.

Nie powiedziałam nikomuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz