44. Ja, moja fiesta i on

14 1 0
                                    

BEATA

Złapałam za rączkę walizkę, do której wrzuciłam kilka przypadkowych ubrań i kosmetyków, wzięłam torebkę i bidon z wodą, i wyszłam z mieszkania.

Mateusz wysiadł z taksówki i szedł w moim kierunku z czarną torbą podróżną na ramieniu. Dopiero ten widok uświadomił mi, co się za chwilę stanie: wsiądziemy do ciasnego samochodu i przez co najmniej trzy godziny będziemy w nim zamknięci jak w klatce, zdani na siebie.

A jednak nie mogłam powiedzieć: „nie".

W każdej innej sytuacji tak, ale nie w tej.

Bez słowa otworzyłam bagażnik fiesty, po czym bez słowa wrzuciliśmy do niego swoje bagaże. Jakby takie wspólne podróżowanie było dla nas codziennością.

- Ja poprowadzę – odezwał się Mateusz, gdy zatrzasnęłam klapę bagażnika.

- To nie będzie konieczne.

- Konieczne na pewno nie, ale może lepsze? - rzucił pojednawczo.

- Bo ty się nie przejąłeś – stwierdziłam chłodno.

- Nie ma sensu, żebyśmy teraz rozważali, czy lepiej być pasażerem czy kierowcą, kiedy dopadnie cię atak paniki na autostradzie.

Właściwie miał rację. To się mogło zdarzyć. Bez słowa oddałam mu kluczyki i wsiadłam.

Mateusz prowadził w skupieniu i wydawało się, że ściska kierownicę mocniej, niż to było konieczne. Włączyłam radio. Klara nie dzwoniła ani nie pisała.

- Co się właściwie stało? – Musiałam spytać, choć wolałabym nie wiedzieć. Udawać, że nic się nie stało. Że to wycieczka do Krakowa. Że nie było ostatnich siedmiu lat. Że po ostatniej rozmowie z Łukaszem wpadłam do Klary.

- Ktoś wyjechał z podporządkowanej – odparł, nie patrząc na mnie.

Pytania o stan Łukasza mnożyły się, ale o nic więcej nie zapytałam. Wiedziałam, że gdy dotrzemy do Krakowa, skończą się domysły. Na razie wszystko to było abstrakcyjne i chciałam, żeby takie pozostało. Zamknęłam oczy.

Wzdrygnęłam się, gdy usłyszałam pierwsze takty „Lovesong". Podniosłam się i wyciągnęłam rękę, żeby zmienić stację. Mateusz był szybszy. On też nie chciał jej słuchać.

- Smith zawsze działał mi na nerwy - powiedział. Ja milczałam.

Na kilka sekund znalazłam się w słonecznym jesiennym Krakowie, w ciasnej kawalerce Mateusza, właśnie tak działała na mnie „Lovesong". A jaki wpływ wywierała na Mateusza? Nie było po nim widać, że toczy jakąś wewnętrzną walkę z niechcianymi wspomnieniami. Może rzeczywiście drażnił go wokalista The Cure, nie byłby jedyny.

Kiedy wjechaliśmy na autostradę, odezwał się mój telefon.

"Kiedy powtórzymy to, co ostatnio?"

Esemes od Krystiana wydał mi się zupełnie nie na miejscu - w tym samochodzie i w tym momencie. I jakoś nie miało znaczenie, że chłopak od skoków nic nie wiedział o wypadku Łukasza. Zresztą nie powiedziałabym mu nawet, gdybym miała do tego głowę.

- Klara? – zapytał Mateusz, zerkając na mnie.

- Nie. Nic ważnego.

Uśmiechnął się zimno. Wystarczyło jedno spojrzenie, żeby się domyślił. Jedno szybkie spojrzenie. Chwilę później telefon piknął po raz drugi: tym razem Klara. Nie miała żadnych nowych wiadomości.

- Kurwa! – Mateusz zahamował gwałtownie.

Ford zatrzymał się tuż przed czarnym mercedesem. Wyglądało na to, że utknęliśmy w korku.

Nie powiedziałam nikomuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz