61. Ta druga

20 1 0
                                    

MATEUSZ

Nagle ją zauważyłem i prawie stanęło mi serce. Potem zaczęło bić jak oszalałe. 

Szła przez rynek z roztargnionym wyrazem twarzy. Wyglądała, jakby się spieszyła. 

Właśnie wracałem ze spotkania z Kępskim. To była dobra okazja, żeby zapalić. 

Miałem obitą twarz. Grzegorz nie wiedział, jak na nią zareagować. Na szczęście był zbyt taktowny, żeby zapytać. Zapytał za to, dlaczego zrezygnowałem z Londynu? Zabawne, bo kiedy Łukasz dowiedział się, że wracam, był pewien, że się posypałem i wróciłem do hazardu, a spojrzenia znajomych wyraźnie pytały: "Pojebało cię?".

Do głowy mi nie przyszło, że wrócę na stałe do Polski. Kto by nie chciał być architektem w Londynie? Okazało się, że to ja nie chciałem. Pewnego dnia - zamiast nakręcony kolejnym spektakularnym zleceniem - poczułem się zmęczony i rozdrażniony pogodą. A potem zaczął mnie wkurwiać każdy element tamtejszego życia. Mimo że było to wygodne, dostatnie i przyjemne życie (a przynajmniej tak określiłby je każdy pracoholik). Ale też w jakimś sensie nierzeczywiste, tak czułem. Podjęcie decyzji o powrocie zajęło mi kilka miesięcy. Myślałem: O co mi właściwie chodzi? Jak mogę odrzucać takie możliwości rozwoju zawodowego?

Ale silniejsza okazała się chęć bycia gdzieś, gdzie - mimo wszystkiego, co się wydarzyło - nie będę się czuł oderwany od tego, co realne. A realni byli dla mnie Dorota i Łukasz. I Piotr. To zabawne, bo tylko Gruziński ze znanych mi ludzi, nie zapytał, dlaczego chcę porzucić wyśnioną londyńską karierę. Znał mnie o wiele lepiej, niż przypuszczałem, i po prostu wiedział. O taki real mi właśnie chodziło.

Zatrzymałem się w pół kroku, nie wiedząc co robić. Zawołać ją? Iść za nią? Stałem tak, patrząc za oddalającą się Beatą, aż poczułem nieprzyjemne smagnięcie gorąca na palcach. Wypuściłem z ręki niedopałek.

Grad zniknęła mi z pola widzenia. Było po wszystkim. Nic nie zrobiłem. Bo przecież nic nie mogłem zrobić, skoro mnie nie chciała. Nigdy się nie dowie, że ją widziałem i omal nie dostałem ataku paniki. Co za ironia.

Jeszcze w Londynie - na krótko przed tym, gdy wszystko zaczęło mi tam przeszkadzać - pewnej nocy nie mogłem zasnąć, bo wlałem w siebie za dużo kawy. I wtedy po raz pierwszy od wydarzeń w Krakowie wpisałem jej nazwisko do wyszukiwarki. Nie mogłem być pewien, że nadal nazywa się Grad. 

Wyskoczył jej profil w LinkedIn i fejsbukowa strona firmy oferującej szkolenia i treningi z komunikacji. Dowiedziałem się, że nadal mieszka we Wrocławiu. Wpatrywałem się w zdjęcie przedstawiające nieznajomą w białej koszuli, w makijażu, z uśmiechem, który wydawał się sztywny. Jej wspólnik - o irytującej aparycji roztargnionego blond przystojniaczka - wręcz przeciwnie: uśmiechał się szeroko. Przeczytałem opinie o ich firmie, wszystkie pozytywne: nieszablonowe podejście, ujmujący prowadzący i tym podobne. Wyłączyłem komputer i już nie zasnąłem.

Zabawne, bo teraz Beata przeszła niemal obok mnie, a wydawała się równie odległa co tamtej nocy w Londynie.

Telefon zaczął mi wibrować, więc niechętnie sprawdziłem, kto się dobija. No tak, pomyślałem. Właściwie w samą porę. 

- Dzwoniłeś - powiedziała.

- Tak... Zastanawiałem się, czy nie chciałabyś wybrać się ze mną na ślub przyjaciół.

- Pewnie, ale może najpierw jakaś rozgrzewka? – odezwała się. - Na przykład spacer - dodała z rozbawieniem.

- Na przykład... - powtórzyłem.

Roześmiała się. Podobał mi się jej melodyjny głos.

- Dobrze. To kiedy masz czas na tę rozgrzewkę?

Po skończonej rozmowie zapaliłem jeszcze jednego papierosa. Serce dudniło mi w piersi, musiałem sobie powtórzyć, że dobrze robię. Nie tylko jeśli chodzi o Edytę, ale o całą resztę. 

Widziałem, jak Łukasz krzywił się z bólu. Starał się to ukryć, a ja udawałem, że mu się udało. Z trudem przychodziło mu dłuższe stanie w jednym miejscu. I wracały do mnie wątpliwości Gruzińskiego - czy przypadkiem nie zaplanowałem za dużo dla Łukasza. 

Ale starałem się wierzyć, że wszystko się dobrze ułoży dla moich przyjaciół. 

Nie powiedziałam nikomuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz