3. Bez ataku paniki ale z łomoczącym sercem

63 1 0
                                    

BEATA

Moje serce łomotało, bo zaraz miałam wejść do mieszkania Klary, a oni byli w środku. Łukasz i Dorota. 

Ostatni raz widzieliśmy się dwa lata temu. To nawet za dużo powiedziane. Wpadliśmy na siebie w wrocławskim rynku, gdy spieszyłam się do pracy na wieczorne szkolenie dla kobiet. Skończyło się na wymianie uprzejmości i sztywnych uśmiechach. Atak paniki nie nadszedł. Może więc i tym razem będzie podobnie. A potem wrócę do swojego mieszkania i swojego życia. 

Nacisnęłam na klamkę - drzwi były oczywiście niezamknięte. Za każdym razem gdy Dorota i Łukasz przyjeżdżali, nikt nie zwracał uwagi na kwestie bezpieczeństwa. W mieszkaniu unosił się zapach oznaczający, że Klara zaparzyła dla gości świąteczną mieszankę herbacianą - czy im się to podobało czy też nie.

- Nawet ci tak dużo nie zeszło na zamęczaniu tego twojego Wieśka! - stwierdziła rozbawiona Klara, gdy przecisnąwszy się obok wózka z zabłoconymi kołami, weszłam do kuchni. 

Nikt nie ruszył w moją stronę przywitać się - tak byłoby kiedyś. Rita rozpłakała się; nie wzięłam tego do siebie, bo czteromiesięczne niemowlęta często płaczą. Klara zaczęła energiczniej poruszać rękami, by kołysaniem uspokoić swoją bratanicę.

- Cześć, Grad - rzucił Łukasz. Nie ruszył się ze swojego miejsca przy oknie. Stał tam z kubkiem parującej herbaty. 

Byłam mu wdzięczna za dystans. Ale poczułam ukłucie, kiedy dostrzegłam, że się zmienił: schudł, przez co wydawał się jeszcze wyższy, a nawet trochę posiwiał na skroniach. Dowód, że życie nie stało w miejscu. Co niby było oczywiste, ale miałam wrażenie, że moje własne już dawno temu zatrzymało się. W punkcie zero, z którego nie sposób było się wydostać, żeby dotrzeć do punktu jeden.

- Włosy ci pociemniały - odezwała się do mnie Dorota. Po chwili wahania wstała od stołu i uściskała mnie z rezerwą. Może ze względu na siebie, może ze względu na mnie, a może chodziło o nas obie. W przeciwieństwie do Łukasza wyglądała tak samo, jak siedem lat temu, i jak dwa lata temu, a nawet jak w szkole średniej. Szara luźna tunika i legginsy, które miała na sobie, to też był jej styl, a nie przebranie dziewczyny, która stawia pierwsze kroki w macierzyństwie. Zresztą ona zawsze w pewnym sensie była matką. 

- Nie wiedziałam - odpowiedziałam zgodnie z prawdą. Dorota słynęła z tego, że dostrzegała szczegóły, które innym umykały.

Temat się urwał. Nalałam sobie herbaty i usiadłam przy stole.

Najgorsze za mną, pomyślałam, ale nie byłam co do tego przekonana.

Rita rozpłakała się na dobre, więc Klara z żalem oddała ją Dorocie.

- Idę ją nakarmić, a wy, sami wiecie, prowadźcie luźną rozmowę o wszystkim i o niczym. - Uśmiechnęła się, po czym wyszła z kuchni z córką na rękach.

Łukasz usiadł przy stole. Klara zaczęła robić kanapki. Gdy zapytałam, czy potrzebuje pomocy, energicznie zaprzeczyła. Gdy potem zapytał o to Łukasz, odparła, żebyśmy pili herbatę.

- Rita daje nam w kość – powiedział po chwili niezręcznej ciszy.

- Ma pełne prawo! – odezwała się Klara. Właśnie kroiła ogórka. – Zemścicie się, jak będzie miała trzynaście lat i zechce iść na imprezę.

- Wtedy strzelę sobie w łeb. – Łukasz uśmiechnął się. Złapał moje spojrzenie. - Jak w pracy? - Bezpieczne pytanie, zwłaszcza że na pewno znał szczegóły od Klary, a ta na pewno przesadzała.

- Dobrze.

- Klasyczna Beata Grad - skomentowała Klara z wyraźnym niesmakiem. - Ma się czym chwalić, ale zbyje cię jednym słowem. Dobrze. Jest najbardziej zajętą osobą, jaką znam, i jedyną, która nosi do pracy białe koszule. - Gdyby wypowiedziała te słowa innym tonem, można by je wziąć za inwektywy. Ale Klara zachowywała się absurdalnie, jakby miała do sprzedania produkt. Tym produktem byłam ja. Wiedziałam, co tak naprawdę sądzi o tym, że jestem „najbardziej zajętą osobą" - dla niej to po prostu pracoholizm i uciekanie przed problemami, czyli nic dobrego. I tą refleksją zdążyła się zapewne podzielić ze swoim bratem i jego dziewczyną, nie raz i nie dwa razy.

Nie powiedziałam nikomuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz