MATEUSZ
- To ostatni prezent, jaki ode mnie dostaliście.
Stałem w restauracyjnym korytarzu, w towarzystwie Doroty i Łukasza, wściekły z powodu przedstawienia, jakie urządziła panna młoda. Tego się nie spodziewałem. Gdyby ktoś mi powiedział, że Dorota będzie na własnym przyjęciu weselnym przemawiać z mikrofonem w ręce, roześmiałbym się. Ale, cóż, widocznie nie znałem swoich przyjaciół tak dobrze, jak mi się zdawało.
Z tego miejsca widziałem parkiet, a na nim Beatę. Tańczyła z Klarą, Tomkiem i kuzynami Doroty. Mogłem bezkarnie patrzeć na jej nagie łopatki i szyję. Na jej uda, odsłaniające się przy każdym podniesieniu do góry rąk. Uda, których siłę zdążyłem dobrze poznać. Pamiętałem każdy detal jej ciała, jak gdyby cały czas ktoś trzymał mi przed oczami jej zdjęcie.
Chwilę później na parkiecie pojawiła się Edyta i musiałem zacząć dzielić swoje spojrzenia. Edyta miała wyćwiczone ciało; jako dziecko uczyła się baletu, gimnastyki artystycznej i gry na fortepianie. Idealnie wyprostowana, zwinna, pewnie gotowa przeprowadzić się do Wrocławia, jeśli powiedziałbym słowo...
Gruziński nie rozumiał, dlaczego nie chciałem, żeby firma działała w Krakowie. To znaczy rozumiał argumenty, ale uważał, że to plan naprawczy cudzego życia, niebiorący pod uwagę moich potrzeb. Co więcej, jego zdaniem, to mogła być zbyt duża zmiana dla Doroty i Łukasza. Mimo to wspierał mnie od dnia pierwszego. Teraz napisałem mu esemesa:
"Nie miałeś racji - skaczą z radości."
Odpisał:
"Zrób coś, żebyś sam skakał z radości. Wtedy będę zadowolony."
No cóż, nie wszystko naraz.
Dorota na przemian uśmiechała się i śmiała, jakby zupełnie nie przyjmowała do wiadomości, że to, co zrobiła, było nie na miejscu.
- Wybaczysz nam. – Łukasz poklepał mnie po ramieniu, był rozbawiony nie mniej niż jego żona. – Jak moglibyśmy trzymać to w tajemnicy?
- Naprawdę dobrze, że powiedzieliśmy to na głos - odezwała się Dorota. - Tak że wszyscy słyszeli.
Nawet nie chciałem zgadywać, co miała na myśli.
- Muszę zapalić.
- Naprawdę dobrze, że wszyscy to usłyszeli - dogonił mnie jeszcze na wpół rozbawiony głos Doroty.
Po tamtym tańcu, który zaaranżował Łukasz (to eleganckie określenie zupełnie nie pasowało do tego, co zrobił), chciałem wyjść. Po prostu wyjść, a nie tylko stanąć na zewnątrz, żeby ochłonąć i zapalić. Ale na kogo wpadłem? Na Łukasza, który gasił niedopałek i zabawiał Edytę. Spojrzał na mnie pytająco, nie wiedziałem tylko, co to za pytanie.
- Możemy chwilę porozmawiać? - odezwałem się.
Edyta, mistrzyni taktu, od razu weszła do restauracji, uznawszy, że będzie nam przeszkadzać.
- Nie mam czasu, to moje wesele - rzucił żartem.
- Co ci odpierdoliło?
Spojrzał na mnie nieco uważniej, bo przekleństw się nie spodziewał.
- Są pewne obyczaje i miło z nich skorzystać. Przekonasz się. - Nie udawał, że nie wie, o co chodzi, tyle trzeba było mu przyznać.
- Okej, więc upajasz się swoją władzą pana młodego...
- Mateusz, chcę znać was oboje jednocześnie - powiedział, nagle poważniejąc.
- Jeśli naprawdę tego chcesz, to ja i ona nie możemy tańczyć do wolnych kawałków. Ani w ogóle do żadnych, rozumiesz?
![](https://img.wattpad.com/cover/345225541-288-k827284.jpg)
CZYTASZ
Nie powiedziałam nikomu
ChickLitGdy zaczęła się jej burzliwa relacja z Mateuszem Winterem - studentem architektury i miłośnikiem pokera, Beata Grad była przykładną studentką psychologii. Kilka lat później ich związek gwałtownie przerwali wspólni przyjaciele. Poczucie krzywdy i nie...