BEATA
- Jak grabienie liści w rodzinnym domu? - zapytał, kiedy znaleźliśmy się w kuchni.
- Wyobraź sobie, że jeszcze nie opadły.
- Jak mogły ci to zrobić?
Roześmiałam się.
Byłam we właściwym miejscu, z właściwą osobą, robiąc właściwą rzecz.
Mieszkanie Krystiana lśniło tak jak poprzednim razem, ale tym razem postanowiłam nie uznawać tego za minus. A także - nie bawić się w jedzenie kolacji, słuchanie relaksującej muzyki, picie dobrego wina. Tylko nie wiedziałam, jak zgrabnie przejść od etapu, w którym rozmawiamy o liściach w ogrodzie moich rodziców, do etapu, w którym uprawiamy seks. Na szczęście moje spojrzenie mnie wyręczyło. Krystian najwyraźniej wyczytał z niego moje rozterki, bo po prostu podszedł i pocałował mnie. A potem wszystko, co miało się wydarzyć, wydarzyło się z rezultatem zdecydowanie powyżej moich oczekiwań.
Przez chwilę leżeliśmy w milczeniu, ale niegroźnym, czekając na jakieś słowa, które mogłyby paść po takim seksie jak nasz. Czyli nie do końca wiadomo jakim. Nasza znajomość nie została zdefiniowana i chciałam, żeby tak zostało.
- Nic nie powiesz? - zapytał.
- Cieszę się, że tu jestem. - Była to naprawdę mocna półprawda.
- Czy to już ten etap, kiedy możesz mi powiedzieć coś o sobie? - uśmiechnął się.
Poczułam, jak pozorne postkoitalne rozluźnienie opuszcza mnie na dobre. Wypadało rzucić jakąś informacją.
- Nienawidzę jesieni.
- A ktoś ją lubi? - zdziwił się nadal rozbawiony.
- Klara.
- A, tak. Jest bardzo wkręcona.
- W jej przypadku sprawdza się zasada: im gorzej, tym lepiej. Kiedy pogoda robi się nie do wytrzymania, ona wciąga ciepłe skarpetki, zapala swoje świeczki, robi sobie grzańca i czuje się, jakby trafiła szóstkę w totolotka. Już w liceum powtarzała, że nie rozumie, dlaczego ludzie nie kochają jesieni. A ludzie nie wiedzieli, co jej na to odpowiedzieć...
Krystian śmiał się i potakiwał - widocznie znał Klarę na tyle, by wiedzieć, że to do niej pasuje. Cieszyłam się, że go rozbawiłam, ale przyszło mi też do głowy, że dobrze jest lubić najbardziej znienawidzoną przez ludzi porę roku, czuć entuzjazm na myśl o ulubionych ciepłych skarpetkach i zapaleniu kilku świeczek. Dobrze jest umieć być taką optymistką jak Klara, czasami zdesperowaną, ale wciąż optymistką. Mimo że obie doświadczyłyśmy miłosnych rozczarowań, Klara miała tę swoją jesień i nowe pomysły na to, jak złapać szczęście, a ja - jak czasami mi się wydawało - miałam jedynie złość.
Kiedy rozsiadłam się na tylnym siedzeniu taksówki, która miała mnie zawieźć do mieszkania Klary, próbowałam zatrzymać myśli na ostatnich kilku godzinach. Ale Krystian, mimo swojej idealnie uporządkowanej przestrzeni życiowej, rąk wiedzących, jak znaleźć właściwe miejsca w moim ciele (zapewne w ciele każdej kobiety), i witalnej osobowości - nie miał na to dostatecznej mocy.
Moje myśli przeniosły się w czasie. Do tonącego w jesiennym słońcu Krakowa. Obrazy z mojego życia sprzed siedmiu lat były wyraźne, nietknięte przez czas i pracę pamięci. W przeciwieństwie do tych, które dotyczyły Krystiana: już teraz rozedrganych, nieostrych, trudnych do uchwycenia. Zachowujących się jak niesforne dzieci, których nie można zagonić do kuchni, by grzecznie usiadły przy stole i zjadły kolację.
Tamtego dnia, gdy Dorota postanowiła zająć się swoją zawodową przyszłością, spotkałam się z Mateuszem niebezpiecznie blisko kamienicy, w której na pierwszym piętrze moja przyjaciółka przygotowywała się do rozmowy kwalifikacyjnej.
CZYTASZ
Nie powiedziałam nikomu
Chick-LitGdy zaczęła się jej burzliwa relacja z Mateuszem Winterem - studentem architektury i miłośnikiem pokera, Beata Grad była przykładną studentką psychologii. Kilka lat później ich związek gwałtownie przerwali wspólni przyjaciele. Poczucie krzywdy i nie...