64. Najlepsza historia miłosna

11 1 0
                                    

KLARA

Nie mieściło mi się w głowie, że Mateusz mógłby mieć dziewczynę. Właśnie teraz. Chwilę przed ślubem. Chwilę po tym, jak się przespał z Beatą. 

- Zaczynasz mieć obsesję. - odpowiedział sucho mojemu bratu.

Czyli to nie żarty. Tego już było za wiele. 

- Wychodzę! - zawołałam. Nie czekałam na reakcję, po prostu wyszłam z mieszkania.

Nie zamierzałam oddzwaniać do mamy. Wybrałam numer Tomka. Odebrał po drugim sygnale.

- Kryzys? - zapytał od razu. Jakby czytał mi w myślach.

- I to duży - westchnęłam. - Uciekłam. Tylko że tym razem nie ma cię w żadnym krakowskim hotelu.

Zaśmiał się.

- Skąd ta pewność?

- Bo przyjedziesz dopiero wieczorem w pierwszy dzień świąt.

- No dobra, nie ma mnie w żadnym hotelu.

A przez ultrakrótką chwilę miałam irracjonalną nadzieję, że jednak tak. Nagle ścisnęło mnie w gardle.

- Ale, wiesz, to dlatego, że dopiero za chwilę do niego wejdę.

- Nie żartuj tak sobie dzisiaj - odparowałam. - Nie mam za grosz poczucia humoru. Przyszedł Mateusz, a kiedy go widzę, myślę o Beacie i że to wszystko jest bez sensu. Łukasz zaczął mówić o ojcu, co jest dziwne samo w sobie, ale sposób, w jaki to zrobił, był wisienką na torcie. Po raz pierwszy mam gdzieś święta i chciałabym być u siebie, a właściwie z tobą.

- Klara, zwolnij, bo się zapowietrzysz. - Słyszałam jego oddech, dokądś szedł, spieszył się. - Zrobimy tak. Zamelduję się i po ciebie przyjdę.

- Co?

- Jestem w Krakowie. Zaraz będę w hotelu.

- Ale...

- Zostaję na święta.

Nigdy w życiu nie czułam większej radości i ulgi. Zaraz go zobaczę, będę mogła spędzić z nim tę i kolejne noce. Będę miała go na wyciągnięcie ręki przez najbliższe dni. Przyjechał, mimo że nawet o to nie prosiłam, mimo że miał inne plany świąteczne i mimo że musiał załatwić dodatkowy urlop.

Łzy ciekły mi po twarzy, kiedy szłam w stronę hotelu. Chciałam się tam teleportować. Pomyślałam o naszym początku, który wróżył jedynie katastrofę. O tych wszystkich próbach powstrzymania Tomka przed wniknięciem w moje życie, powstrzymania siebie samej przed poddaniem się uczuciom...

Aż trudno uwierzyć, że największy błąd, jaki mogłam popełnić, zmienił się w najlepszą historię miłosną. Do tej pory po przebudzeniu zdarzał mi się kilkusekundowy moment, gdy nie byłam pewna, czy Tomek Dobry mi się nie przyśnił.

Gdy oficjalnie przedstawiłam go Beacie w mojej kuchni, przy grzańcu - podali sobie ręce i uśmiechnęli się do siebie w sposób, który mnie uszczęśliwił. Swobodnie i zwyczajnie. Widziałam po Grad, że od razu polubiła Tomka, mimo że mniej więcej wiedziała, jak to się zaczęło. Nie została długo, ale ostrzegała, że tak będzie, bo miała do załatwienia jakieś ważne sprawy. Uciekła jak to ona. Ale zanim wyszła, w korytarzu rzuciła do mnie szeptem: „Fajny".

No więc każda historia miłosna jest inna. Nigdy się nie wie. Początek mojej nie zapowiadał rozwinięcia, w którym Tomek zmienia swoje plany i przyjeżdża bez zapowiedzi do Krakowa, żeby mnie wesprzeć. Dlatego choć wcześniej myślałam, że Beata musi bardziej uwierzyć w Krystiana i dać mu prawdziwą szansę, teraz - po wypadku Łukasza - coraz bardziej stawało się dla mnie pewne, że Beata bardzo myli się co do historii z Mateuszem. Nie potrafi zobaczyć prawdy, przebić się przez mur, który sama wokół siebie wybudowała, sądząc, że robi sobie ogromną przysługę.

Tomek czekał na mnie przed wejściem do hotelu, coś sprawdzał w telefonie, ale co chwilę czujnie spoglądał na ulicę. Był bez bagażu, więc pewnie zdążył zanieść go do pokoju. Przywarłam do niego całym ciałem, jak do koła ratunkowego. I nagle to usłyszałam: Chris Rea śpiewał o powrocie na święta do domu. Muzyka dobiegała z hotelowego lobby, w którym stała wysoka choinka przystrojona długim sznurem mlecznych światełek. Znowu poczułam święta.

- To tylko kryzys - odezwał się Tomek, gładząc mnie po plecach.

- Ale wielowarstwowy.

- W to nie wątpię - roześmiał się. - Mój właśnie mi minął.

Uśmiechnęłam się w jego kurtkę.

- Wiesz, ile tu jest roboty?

- Przede wszystkim, nie musisz im co chwilę robić herbaty. A poza tym kupiłem wino. Chodźmy do pokoju i zajmijmy się teraz tym, co naprawdę ważne, a im napisz, że nie wrócisz na noc i jutro przyprowadzisz posiłki.

Brzmiało to tak dobrze, że omal nie rozpłakałam się po raz drugi tego dnia.

***

- Muszę zadzwonić do Beaty.

- Właśnie teraz? - zapytał rozbawiony. Leżał nago na łóżku, popijając ze szklanki czerwone wino. Ja ze swoim telefonem w ręce ubrana tylko w jego podkoszulek, usadowiłam się na brzegu materaca.

- Potrzebuje moralnego wsparcia. Ślub jest dosłownie za chwilę i wszystko się kręci wokół Łukasza.

- Rób, co musisz. Poczekam - odparł, sięgając po telefon.

Beata miała zaspany głos, a była dopiero dziewiąta.

- Obudziłam cię?

- Mam co odsypiać. - Nie dałam się nabrać na ten jej niby rozbawiony głos sugerujący nadmiar doskonałego seksu w jej życiu, ale przemilczałam to.

- A co jeszcze słychać?

- Klara, czemu dzwonisz? - Rozbawienie zniknęło. - Na pewno masz lepsze rzeczy do roboty niż nękanie mnie. Pewnie Tomek jest w pobliżu, więc... Zobaczymy się za cztery dni.

- Tak, tak. Wiadomo - próbowałam nie powiedzieć niczego niewłaściwego po tym, jak mnie zbyła. - Cieszę się na to - palnęłam w końcu, nic innego nie przyszło mi do głowy. Wiedziałam, że Beata nie odpowie mi tym samym, a jeśli nawet, będzie to z dużym prawdopodobieństwem kłamstwo.

No i skłamała. 

Co było jednak pokrzepiające, bo oznaczało, że Beata Grad się stara. 

Nie powiedziałam nikomuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz