Kiedy tylko wyszłam ze stadionu, postanowiłam nie zamawiać taksówki, tylko pospacerować po mieście i pozwiedzać je trochę. Skoro dostałam tą pracę, muszę choć trochę znać Barcelonę.
Na telefonie sprawdziłam jak daleko mam ze stadionu do swojego mieszkania i okazało się, że na piechotkę jakieś 30 minut. A więc spacer zrobi mi naprawdę dobrze. Oczyszczę umysł i zastanowię się nad wszystkim co mnie męczy. A męczy mnie naprawdę dużo rzeczy, dlatego w głównej mierze przez problemy w Norwegii znalazłam się aż tutaj w Barcelonie.
Wyciągnęłam z torebki słuchawki i podłączyłam je do telefonu, puszczając swoją ulubioną piosenkę. Podziwiałam budynki, ludzi i zabytki. Nie mogłam się powstrzymać i porobiłam parę zdjęć, które obrobię na laptopie w mieszkaniu i wrzucę je na mój profil w mediach społecznościowych.
Gdy zbliżałam się do mieszkania, wstąpiłam do sklepu zrobić jakieś zakupy spożywcze, bo przecież muszę coś jeść. Chodziłam alejkami i wrzucałam do koszyka przeróżne produkty, których kupno pożałowałam w domu, bo mój portfel odczuł ich cenę.
Rozpakowałam je i od razu przysiadłam do laptopa, przerzucając zdjęcia z telefonu. Zaczęłam się bawić w grafika komputerowego, przy okazji zajadając się paczką chipsów. Nim się spostrzegłam było grubo po 17.
Zamknęłam laptopa i wyszłam na balkon, zaczerpnąć świeżego powietrza, kiedy usłyszałam przychodzącą wiadomość na telefon. Znowu weszłam do środka i podniosłam telefon z blatu stołu.
Numer nieznany: Cześć, jesteś może w domu? Bo za 10 minut przywiozę ci walizkę :)
Od razu wiedziałam, że to Pedro. I jakoś tak dziwnie poczułam, że się uśmiecham na myśl o nim. A przecież on ma dziewczynę.
Laura: Hej, jestem w domu i twoja walizka też na ciebie czeka ;)
Odłożyłam telefon i poszłam do sypialni, zamknąć jego walizkę, z zamiarem postawienia jej w korytarzu. Ogarnęłam jeszcze szybko salon i kuchnię aby Pedro nie pomyślał, że jestem bałaganiarą. Chociaż do tego mogłabym się przyznać bez bicia.
Pedro faktycznie przyjechał po 10 minutach, bo usłyszałam dzwonek do drzwi. Poprawiłam bluzkę i włosy, po czym otworzyłam mu drzwi.
- Cześć.- powiedziałam z uśmiechem.
- Hej.- powiedział odwzajemniając mój uśmiech.- Twój własny portier z twoją walizką.
Zaśmiałam się na jego słowa i wpuściłam go do mieszkania.
- Ogólnie to pożyczyłam twoją jedną bluzkę, bo naprawdę nie miałam się w co ubrać.- powiedziałam, nieudolnie się przed nim tłumacząc.
- Nie przejmuj się tym, mam 100 takich bluzek.- powiedział i postawił moją walizkę przy swojej.
- Wiesz co może ja swoją wezmę, bo odjedziesz znowu z moją.- powiedziałam i wrzuciłam swoją walizkę do sypialni, po czym spojrzałam na Pedro.- Napijesz się czegoś?
- Może soku.- powiedział i przeszliśmy do kuchnio - salonu.
Widziałam, że Pedro rozgląda się po moim mieszkaniu. Pewnie się zastanawia jak to jest mieszkać w tak małym mieszkaniu. On jako piłkarz to pewnie ma willę a sądząc po jego dziewczynie to ona w bloku mieszkać raczej nie będzie.
- Przytulne mieszkanie.- powiedział.
- Dzięki, na szybko wynajęłam.- powiedziałam.- Ale mi się się podoba i przede wszystkim mi wystarcza.
- Skąd przyjechałaś do Barcelony?- zapytał, kiedy podałam mu szklankę soku.
- Z Norwegii.- powiedziałam.
- O?- zapytał zdziwiony.- I jak wrażenia? W Norwegii jest chyba inaczej niż u nas?
- Oj bardzo inaczej.- powiedziałam.- Przede wszystkim jest inny klimat i inna pogoda. Nie byłam gotowa na +20 stopni. W Norwegii w lipcu temperatura nie przekracza 20.
- Musisz poczekać do lipca, to dopiero będą temperatury.- powiedział.
- Aż się zaczynam bać.- powiedziałam.- Nie jestem typem dziewczyny, która lubi leżeć na plaży i się opalać.
- Nie?- zapytał.- A myślałem, że to uwielbiasz.
- Zamiast tego wolę pojechać gdzieś poza miasto i poobserwować naturę i porobić zdjęcia.- powiedziałam.
- Jutro będziesz miała szansę porobić zdjęcia piłkarzom.- powiedział.
- To będzie ciekawe doświadczenie.- powiedziałam.- I mam nadzieje, że będziecie ze mną współpracować.
- Jutro się przekonasz.- powiedział i znacząco do mnie mrugnął.
Rozmawialiśmy jeszcze chwilę, po czym Pedro wziął tym razem swoją walizkę i wyszedł z mojego mieszkania. Przez okno w kuchni widziałam jak wsiada do zielonego mini coopera i odjeżdża w stronę centrum.
Dobrze, że odzyskałam swoją walizkę i w końcu mogłam się przebrać w swoje ciuchy. Ta koszulka z FC Barcelony nie przepuszcza powietrza i czuje się jeszcze bardziej zgrzana niż jakbym ubrała swój czarny sweter.
Weszłam do sypialni i rzuciłam walizkę na łóżku, otwierając ją. Pierwsze co mi się rzuciło w oczy to biała karteczka. Podniosłam ją i zaczęłam czytać.
''Masz bardzo ładne perfumy. Pedro :)''
Najpierw się zaśmiałam a po chwili poczułam, że na mojej twarzy pojawiają się rumieńce. Cholera czy ja właśnie rumienie się bo ledwo poznany piłkarz najpierw skomplementował moje imię a potem perfumy? Chyba właśnie tak.
Wsadziłam tą karteczkę do swojego kalendarza, tak aby jej nie zgubić. Nikt dla mnie nie napisał żadnego liściku, więc ten pierwszy muszę zachować.
Z walizki wyciągnęłam krótkie dżinsowe spodenki i bluzkę oversize, po czym wskoczyłam pod zimny prysznic. W takich lżejszych ciuchach byłam w stanie dalej pracować. Przygotowałam się do jutrzejszej pracy, bo jednak ponad wszystko musi być postawiony profesjonalizm.
CZYTASZ
Zagubione przeznaczenie |Pedro Gonzalez
FanfictionLaura to dziewczyna, która łatwo się nie poddaje i nie boi się podejmować ryzykownych działań. Jednym z takich działań będzie jej pojawianie się na stadionie Camp Nou, gdzie trenują piłkarze FC Barcelony, ubrana tak jak zazwyczaj nigdy nie chodzi. O...