ROZDZIAŁ 21

1.1K 43 2
                                    

LAURA

Przebywam w Hiszpanii już dobre 5 miesięcy. Mic pogadała z ojcem, który na szczęście mnie nie zwolnił a nawet dał mi podwyżkę. Ponoć nie uwierzył w słowa Natalie, bo już kiedyś go okłamała, a więc Javier był po mojej stronie.

A ja tak bardzo przyzwyczaiłam się do mieszkania tutaj, że za żadne skarby nie chce wracać do Norwegii. W dodatku za tą podwyżkę mogłam sobie pozwolić na zakup samochodu. Oczywiście nie takiego za miliony a takiego, który jest mały i po prostu jeździ. Wielkich luksusów tutaj nie potrzebuje.

Spałam sobie jak jeszcze nigdy, gdy ze snu wybudził mnie dźwięk mojej komórki. Nie otwierając nawet oczu, ściągnęłam ją z szafki nocnej i przyciskiem odebrałam, przykładając telefon do ucha.

L: Halo?

M: Laura, tutaj mama. Muszę z tobą porozmawiać.

L: Mamuś? Coś się stało?

M: Tak. Chodzi mi o... Rogera.

Momentalnie się obudziłam i usiadłam na łóżku. Czułam, że wewnętrznie panikuje. Od ponad 5 miesięcy go nie widziałam. Ostatni raz był u mnie i groził, że przyjdzie po swoje ale się nie pojawił a ja o tym kompletnie zapomniałam.

L: Tak?

M: Spotkałam go na mieście nowym drogim samochodem. Pochwalił się, że pieniądze dostał od ciebie. Że go spłaciłaś?

Serce mi się zatrzymało. Dlaczego ją okłamał? Ja nawet grosza mu nie dałam.

L: Ja... go... wiesz co mamo muszę kończyć, bo spóźnię się do pracy.

M: Ale Laura?

Rozłączyłam się i zaczęłam nerwowo chodzić po mieszkaniu. O co chodzi z tymi pieniędzmi? Ja mu ich nie dałam. Nie spłaciłam go. Ktoś zrobił to za mnie. Tylko cholera jasna kto?

Cały ranek o tym myślałam, że nawet nie pamiętam kiedy się umyłam, ubrałam i zjadłam śniadanie. Ocknęłam się tak naprawdę dopiero gdy wyszłam z mieszkania i wsiadłam do samochodu. Pokonywałam drogę na stadion, nucąc sobie piosenki Bruno Marsa.

Kiedy dojechałam na stadion, jak zwykle było tam pełno fanów czekających na chłopaków. Zaparkowałam samochód na wolnym parkingu i wysiadłam z niego. Zabrałam swoje sprzęty i weszłam na stadion, gdzie od razu poszłam na trybuny.

Mic już tam była i czytała coś w telefonie. Prócz niej na stadionie było żywej duszy. Zeszłam schodami na dół i usiadłam obok niej.

- Hej.- powiedziałam.

- Cześć?- powiedziała i spojrzała na mnie, lustrując mnie z góry na dół.- Ubrałaś bluzkę na lewą stronę?

- Co?- zapytałam i spojrzałam na siebie, po czym zaczęłam się śmiać.- No faktycznie.

Wstałam z ławki i porozglądałam się czy w pobliżu nie ma chłopaków i ściągnęłam bluzkę.

- Ty co się tak rozbierasz?- zapytał ze śmiechem Pedri, wchodząc na boisko.

- Nie martw się nie dla ciebie.- powiedziałam.- Nie zrobię ci tego.

- Mi to nie przeszkadza.- powiedział i usiadł na moim miejscu.

Po tym wypadku na meczu z Chelsea nie gra od 5 miesięcy, ale ponoć to ostatni tydzień. Powoli ma wracać do treningów z chłopakami. Na początku było ciężko. Ja sama nie przespałam paru nocy. Na szczęście rehabilitacja przyniosła dobry rezultat.

Założyłam bluzkę i usiadłam obok niego, wyciągając telefon z torebki.

- Jak się czujesz?- zapytałam.

Zagubione przeznaczenie |Pedro GonzalezOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz