ROZDZIAŁ 24

1.2K 46 0
                                    

18 LISTOPADA - WYLOT DO KATARU

PEDRI

Oficjalnie dzisiaj wylatujemy do Kataru aby zagrać w Mistrzostwach Świata. Póki co stresu nie mam, ale przyjdzie jak będziemy musieli zagrać pierwszy mecz. Jedno szczęście, że moje relacje z Laurą się poprawiły i wtedy na tym boisku wyjaśniliśmy sobie wszystko. Tylko cholera razem nadal nie jesteśmy. Tylko się całowaliśmy i nic więcej.

Samolot zaplanowany jest na 10 więc Fernando zawiózł mnie na lotnisko i powiedział, że za 4 dni przyleci z rodzicami na mój pierwszy mecz. Odpowiedziałem mu, że ma mi dać znać to odbiorę ich z lotniska w Doszy.

Na lotnisku pojawiłem się prawie ostatni. Nawet Gavi był przede mną a to on zazwyczaj się spóźnia. Wziąłem z samochodu walizkę i podszedłem do chłopaków. Laury ani Mic też jeszcze nie było. A ponoć mają lecieć z nami samolotem.

- Haha ktoś tu się spóźnił.- powiedział Gavi, naskakując na mnie.

- Raz ci się udało, maluchu.- powiedziałem i przeczesałem rękami jego włosy, które zaraz musiał poprawić.

Przywitałem się z resztą chłopaków i tak zaczęliśmy gadać. Czekaliśmy na odprawę i na Javiera, który pojawił się razem z Mic a na końcu szła Laura. Walizkę miała większą niż ona sama. Momentalnie uśmiechnąłem się i zostawiłem swoją walizkę oraz chłopaków i podszedłem do niej.

- Już myślałem, że nie lecisz.- powiedziałem, przytulając ją na powitanie.

- Szybko chcesz się mnie pozbyć.- powiedziała, odwzajemniając mój uścisk.- Ale pomęczysz się ze mną jeszcze trochę.

- Tą męczarnię jakoś zniosę.- powiedziałem.- Poza tym co ja bym robił w Katarze bez ciebie.

- Jak to co?- zapytała poważnie.- Wygłupiał się z chłopakami.

- To też będę robić.- powiedziałem.- A w między czasie zwiedzimy Dohę.

- Dobra, dobra, ja widzę, że ty masz wszystko już zaplanowane.- powiedziała ze śmiechem.

- Mniej więcej.- powiedziałem.

- To jeden dzień już rezerwuje.- powiedziała.- Słyszałam, że po pustyni można na quadach pojeździć. Emocje ponoć niezapomniane.

- Jak dla mnie brzmi ekstra.- powiedziałem.

Podeszliśmy do naszych przyjaciół aby po chwili iść do samolotu. My jako piłkarze weszliśmy pierwsi na końcu dopiero trenerzy i dziewczyny. Ja siedziałem na środku pomiędzy Pablem Torre a Ferranem. Przede mną siedział Gavi i Eric.

- Ciekawe kto siedzi na środku.- powiedział Eric, klęcząc na swoim siedzeniu, obrócony w moją stronę.

- Może trener aby cię pilnować.- powiedziałem a Gavi przybił mi piątkę.

- Idzie Laura.- powiedział Gavi.- I Mic. Ponoć Ansu zajął jej miejsce.

I faktycznie Mic podeszła do rzędu w którym siedział Ansu i usiadła pod oknem. Ciekawe gdzie będzie siedzieć Laura.

- No chłopaki.- powiedziała Laura, stając przy rzędzie Erica i Gaviego.- Mam nadzieje, że będziecie grzeczni. Bo siedzę pomiędzy wami.

- Że co?- zapytałem zaskoczony i gwałtownie wstałem z miejsca, uderzając głową o półkę na której leżały bagaże.

- Pedri?- powiedziała Laura.- Nawet nie wystartowaliśmy a ty już z kontuzją polecisz grać.

- Zamień się.- powiedziałem do Gaviego.

Zagubione przeznaczenie |Pedro GonzalezOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz