Nie spodziewałabym się po Pedrim, że on też lubi długie spacery i podziwianie natury. Zaskoczył mnie naprawdę pozytywnie. Cały wczorajszy wieczór myślałam o tym naszym spontanicznym wypadzie za miasto. Chciałabym to drugi raz powtórzyć.
Leżałam w łóżku i patrzyłam się w sufit, rozmyślając o tym jaki jest Pedri. Chociaż ja wiem, że nie powinnam o nim myśleć, bo Barbie mogłaby mnie zabić. Dobrze, że jestem perfekcjonistką i nigdy bym sobie nie pozwoliła na jakiś skandal a już na taki z udziałem piłkarza.
- Yesterday, love was such an easy game to play. Now I need a place to hide away.- zaczęłam śpiewać pod nosem, kiedy zadzwonił mi telefon.
Nawet nie patrząc na wyświetlacz, przesunęłam zieloną słuchawkę i przyłożyłam telefon do ucha.
L: Słucham?
P: Pani szofer za 20 minut będzie po panią.
L: Pedri?
P: Myślałem, że mnie nie poznasz.
L: Ciebie nie da się nie poznać. Masz za charakterystyczny głos.
P: Uznam to za komplement a z podwózką nie żartuje. Za 20 minut u ciebie jestem.
L: Chwila? Co? Przecież ja jeszcze z łóżka nawet nie wstałam.
P: W takim razie jestem za 10 minut.
Zaczęłam się śmiać i jedyne co dodałam to, to, że za 20 minut będę na niego czekać. I kiedy dotarło do mnie, że on po mnie przyjedzie, wyparzyłam z łóżka, w pośpiechu robiąc wszystko na raz. Dzisiaj ubrałam wąską czarną sukienkę z rozcięciem a do tego białe sandałki. Włosy rozpuściłam i kiedy zaczęłam się malować, usłyszałam dzwonek do drzwi.
Podeszłam otworzyć i w drzwiach stał uśmiechnięty Pedri, machając kluczykami w ręce.
- Gotowa?- zapytał.
- 10 minut potrzebuje.- powiedziałam.- Chyba, że mi kawę zrobisz to 5.
- To idź się maluj a ja ci zrobię tą kawę.- powiedział i zamknął drzwi, po czym poszedł do kuchni.
- Z mlekiem poproszę.- powiedziałam.
Uwijałam się z makijażem i gdy go skończyłam weszłam do kuchni, gdzie Pedri czekał na mnie z moją kawą.
- Wedle życzenia.- powiedział i podał mi kubek, który wypiłam prawie jak sok.
- Teraz jestem gotowa.- powiedziałam.
Zaśmiał się i pokręcił zabawnie głową. Nie wiedziałam o co mu chodzi, więc zabrałam cały sprzęt i po dosłownie chwili siedzieliśmy w samochodzie Pedriego.
- Wiesz, że nie musiałeś po mnie przyjeżdżać.- powiedziałam.
- Wiem, ale chciałem.- powiedział i spojrzał na mnie a ja poczułam, że oblewam się rumieńcem.
Jezu co ten chłopak ze mną robi. Czuje się jak nastolatka co się pierwszy raz zakochała. A przecież miałam chłopaka, którego szczerze nie nawidzę i mam nadzieje, że już nigdy nie spotkam go w swoim życiu. Jednym słowem moja pierwsza miłość była największym błędem mojego życia i gdybym mogła cofnąć czas nigdy bym z tym chłopakiem nie zaczynała. Ale jak to mówią człowiek uczy się na błędach i teraz ostrożniej dobieram sobie ludzi. Tyle, że Pedri wszedł do mojego życia tak cholernie nie spodziewanie, że nie wiem jak to skomentować.
- Dzisiaj jest mecz.- powiedziałam.- Denerwujesz się?
- Teraz nie.- powiedział.- Stres przyjdzie gdy będzie gwizdek rozpoczynający mecz.
CZYTASZ
Zagubione przeznaczenie |Pedro Gonzalez
FanfictionLaura to dziewczyna, która łatwo się nie poddaje i nie boi się podejmować ryzykownych działań. Jednym z takich działań będzie jej pojawianie się na stadionie Camp Nou, gdzie trenują piłkarze FC Barcelony, ubrana tak jak zazwyczaj nigdy nie chodzi. O...