ROZDZIAŁ 12

1.1K 43 2
                                    

Praktycznie całą noc nie zmrużyłam oka. Chodziłam od okna do okna wypatrując czy nie stoi tam gdzieś Roger. Jakoś po 7 nie opłacało mi się już zasypiać, więc postanowiłam wypić dwie kawy. Może któraś z nich mnie postawi na nogi.

W międzyczasie zastanawiam się co zrobić z Rogerem. Jak się go pozbyć. Jak zadzwonię na policję to deportują mnie do Norwegii. A ja nie mogę tam wrócić.

Dopiłam 2 kawę i przełknęłam choć trochę owsianki. Potem poszłam ubrać się do pracy na stadionie. Założyłam czarne krótkie skórzane spodenki i biały cieniutki sweter. Do tego ubrałam czarne glany. Włosy rozpuściłam i pokręciłam aby powstały loki. Makijaż zrobiłam taki aby wyglądał jak najbardziej naturalny. Na głowie nie mogło zabraknąć mojego ukochanego kapelusza.

Jakoś przed 9 wyszłam z mieszkania i czym prędzej dotarłam do taksówki, tak aby Roger mnie nie zaczepił. Chociaż nie widziałam go po wczorajszym wieczorze to i tak wiem, że gdzieś się czai aby mnie dopaść i żądać tego co jego.

Dojechałam na stadion równo o 9. Zapłaciłam taksówkarzowi i wyszłam z samochodu. Przełożyłam torebkę przez ramię i poszłam na stadion. Weszłam za zwykle pokazując plakietkę.

Na stadionie chłopaki robili już rozgrzewkę a Xavi coś do nich krzyczał. Jednak mój wzrok przykuła Mic, która siedziała na ławce i tłumaczyła coś Javierowi. Zeszłam schodami i usiadłam obok niej. Nie było po niej widać, że jeszcze wczoraj płakała po rozstaniu z Ansu.

Kiedy skończyła rozmawiać z Javierem, przeniosła swój wzrok na mnie i przytuliła mnie na powitanie.

- Nie mówiłaś, że wrócisz do pracy?- powiedziałam.

- Wypłakałam wczoraj wszystko.- powiedziała.- Zresztą tata powiedział, że praca dobrze mi zrobi.

- I potrafisz.... patrzeć... na... Ansu?- zapytałam, ledwo wypowiadając te słowa.

- Tak.- powiedziała.- Nie przestałam go kochać, tylko przestaliśmy być razem. On nie zawinił w niczym. Tylko ja. Na jego miejscu zrobiłabym to samo.

- Podziwiam cię.- powiedziałam.- Ja bym ryczała co najmniej cały tydzień jak i nie dłużej.

- Po Pedrim to byś się chyba nigdy nie pozbierała, co?- zapytała szeptem, podpierając ręką głowę, którą oparła na kolanie.

Uniosłam kąciki ust i spojrzałam na boisko. Byli wszyscy zawodnicy prócz właśnie... Pedriego.

- Gdzie on jest?- zapytałam Mic.

- Ponoć musiał coś załatwić i ma się 30 minut spóźnić.- powiedziała i też spojrzała na boisko.

Siedziałyśmy i postanowiłyśmy ich nagrać. Wyciągnęłam telefon i zaczęłam iść wzdłuż linii boiska, uważnie ich nagrywając.

- Laura!- ktoś krzyknął moje imię i nim zdążyłam się zorientować co się dzieje, potknęłam się o piłkę i poleciałam na tyłek.

Dobrze, że mam poczucie humoru i po prostu zaczęłam się z tego śmiać.

- Żyjesz?- zapytał najbardziej znajomy głos na świecie, który ostatnie kilka dni siedzi mi w głowie.

- Tak.- powiedziałam ze śmiechem.

- To wstawaj śmieszko.- powiedział i podał mi rękę.

Odwzajemniłam ją i po chwili stałam przed nim. Zbyt blisko, bo czułam jego męskie perfumy. A on nadal trzymał moją dłoń.

- Który próbował mnie zabić?- zapytałam.

- Ten, który stoi przed tobą.- powiedział Gavi, przebiegając obok nas.

Zagubione przeznaczenie |Pedro GonzalezOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz