ROZDZIAŁ 41

907 31 16
                                    

LAURA

Zaszyłam się w pokoju tak bardzo, że nie miałam ochoty ani na jedzenie ani na toaletę. Po prostu leżałam na łóżku nakryta kołdrą i gapiłam się w jeden punkt. Mic i Sira próbowały mnie wyciągnąć z pokoju, ale na nic się zdały ich prośby. W końcu odpuściły i wyszły z pokoju, znowu zostawiając mnie samą z moimi myślami. 

Wzięłam swój telefon i puściłam sobie po kolei wszystkie piosenki Bruno Marsa. Nie wiem dlaczego, ale teksty jego piosenek mnie uspokajają. Uwielbiam się w nie zasłuchiwać. 

Gdy leciała 3 piosenka usłyszałam pukanie do drzwi. Początkowo zignorowałam ten odgłos i wróciłam do słuchania piosenki, ale ta czynność się powtórzyła. Już miałam zamiar krzyknąć aby ta osoba sobie poszła, ale ostatecznie zwlekłam się z łóżka. Poprawiłam bluzę, którą miałam na sobie i poszłam otworzyć. Szkoda, że tutaj nie ma wizjera, przynajmniej wiedziałabym kto stoi po drugiej stronie drzwi. 

Nacisnęłam klamkę i otworzyłam drzwi w których stał... Mount. Momentalnie przypłynęły do mnie negatywne emocje i ta czysta nienawiść, że szybkim ruchem zamknęłam przed nim drzwi. Jednak on był szybszy i silniejszy.

- Laura.- powiedział takim dziwnie łamiącym głosem.- Porozmawiajmy...

- Nie chce.- powiedziałam.- Nie mam ochoty cię słuchać więc od razu możesz wyjść. 

- Musisz mnie wysłuchać.- powiedział, składając ręce do modlitwy.

- Powiedziałam, że nie chce cię słuchać?!- powiedziałam wściekła.- Nie dociera do ciebie.

- Kocham cię, rozumiesz!- powiedział nagle.- Kocham cię, bo sprawiasz, że się uśmiecham, kocham cię, bo jesteś tak bardzo pełna życia, energii, ducha i przygód, kocham cię, bo jesteś jedyną osobą która jest w stanie mnie zrozumieć, kocham cię  nie za to jaka jesteś ale za to, jaki jestem dzięki Tobie. 

- Skończyłeś?- zapytałam wrednie.- Jeśli tak to wyjdź.

- Nic mi na to nie powiesz, co ci wyznałem?- zapytał zdziwiony moim zachowaniem.

- Słucham?- zapytałam, patrząc na niego z kwaśną miną.- Sądziłeś, że się ucieszę i skoczę ci w ramiona? 

- Ta.... tak jakby.- powiedział niepewnie.

- Twoje nie doczekanie.- powiedziałam.- I wiesz co ci powiem. Odwal się ode mnie. Myślałam, że jesteśmy przyjaciółmi, ale udowodniłeś mi, że się bardzo mocno pomyliłam. Nie tak robią przyjaciele. Nie mówią całemu światu, że są ze sobą w związku, choć to gówno prawda.

- Przepraszam.- powiedział.- Chciałbym aby tak było. Laura co mam zrobić abyś mi wybaczyła? Powiedz cokolwiek a ja to zrobią.

- Odwal się ode mnie raz na zawsze.- powiedziałam.- To dla mnie zrób. 

- Nadal uważam, że nie pasujesz do Gonzaleza.- powiedział krzyżując ręce na piersi.- Powinnaś być ze mną.

- Jesteś ostatnią osobą na świecie, która będzie mi mówiła co powinna a co nie.- powiedziałam.- Poza tym o tym z kim powinnam być decyduje moje serce. A ono już dawno wybrało Pedriego.

- Daj mi szansę a udowodnię ci, że twoje serce się myli.- powiedział i podszedł do mnie, tak bardzo, że dzieliły nas centymetry.- Ja naprawdę jestem w stanie zrobić dla ciebie wszystko.

- Mówisz, że wszystko?- zapytałam.

- Tak.- powiedział, kiwając głową na znak potwierdzenia. 

- W takim razie jest jedna rzecz, którą możesz zrobić aby udowodnić mi, że moje serce powinno należeć do ciebie.- powiedziałam i dotknęłam jego umięśnionych ramion i spojrzałam w jego ciemnobrązowe oczy.

Zagubione przeznaczenie |Pedro GonzalezOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz