ROZDZIAŁ 31

842 33 3
                                    

PEDRI

Jechałem przed siebie ulicami Dohy aż w końcu dojechałem na taki ogromny plac z którego rozciągał się długi most i deptak. Zaparkowałem na wolnym miejscu i wysiadłem z samochodu. Zamknąłem go i zacząłem iść w stronę tego mostu. Ludzi było dosłownie garstka. A ja musiałem po tym wszystkim co się stało oczyścić umysł.

Wiem, że źle potraktowałem Laurę. Pierwszy raz w życiu źle kogoś potraktowałem. Rodzice nie tak mnie wychowali. I naprawdę ja staram się być uprzejmy to dzisiaj górę wzięły emocje. I to te najgorsze, negatywne.

Szedłem tym mostem i podziwiałem Zatokę Perską oraz prawie całą oświetloną Dohę. Wyglądała naprawdę zjawiskowo. Chociaż Barcelona wygląda równie pięknie. Te moje analizowania przerwał dźwięk mojej komórki.

Wyciągnąłem ją z kieszeni i spojrzałem na wyświetlacz. Dzwonił Ferran. Dobrze, że nie Gavira, bo od razu nacisnąłbym czerwoną słuchawkę. A tak po chwili zawahania odebrałem.

P: Słucham?
F: Stary, gdzie ty jesteś?
P: Musiałem jechać trochę pomyśleć.
F: I co pomyślałeś? Bo niezłego bałaganu narobiłeś. I to jeszcze z... Gavim.
P: On mi tylko powiedział prawdę.
F: I dodał 3 grosze od siebie. Pedri wracaj do hotelu i pogadamy, bo coś czuje, że w końcu jednak trzeba wam pomóc.
P: Ferran w niczym nam już nie trzeba pomagać. Ja i Laura to przeszłość. Już nawet się nie będziemy przyjaźnić.
F: Nie zaczynaj znowu tylko wracaj i wtedy pogadamy. Narka.

Rozłączył się a ja schowałem telefon do kieszeni. Jeszcze chwilę postałem na tym moście, po czym wróciłem do samochodu. Wyjechałem z tego parkingu i przemierzałem wolno i spokojnie drogi Dohy aż w końcu dojechałem do hotelu.

Zaparkowałem i zgasiłem silnik, biorąc głęboki wdech i robić wydech, bo nie chce nikogo spotkać, tylko w spokoju dostać się do pokoju. Wysiadłem z pojazdu i kluczykami go zamknąłem. Przekroczyłem wejście hotelu, przeklinając w myślach, kiedy ktoś zawołał moje imię.

Odwróciłem się i zobaczyłem z drinkiem w ręku, machającą do mnie Natalie.

- Pepi.- powiedziała ucieszona i podeszła mnie.- Misiaczku, co z tobą?

- Po pierwsze przestań tak do mnie mówić, po drugie co chcesz?- zapytałem, czując, że nie panuje nad sobą dokładnie tak samo jak nie panowałem przy rozmowie z Laurą.

- Może grzeczniej przystojniaku.- powiedziała wrednie.- Chciałam ci powiedzieć, że długo po tobie nie płakałam i przyleciałam kibicować tutaj ze swoim narzeczonym.

- Gratulacje!- powiedziałem.- Że jednak jesteś szczęśliwa.

- Ty natomiast nie.- powiedziała.- Ta kretynka jak jej tam było? Laura?  Kopnęła cię w dupę?

- Nie twoja sprawa.- powiedziałem.- I przestań o niej tak mówić!

- Wiem, ale ciekawie jest się nad wami poznęcać.- powiedziała.- Swoją drogą ta twoja LAURA to jakaś zapłakana wychodziła z hotelu.

Specjalnie podkreśliła jej imię aby nie wiem czy mnie zdenerwować czy jednak się ze mną nie pokłócić.

- Kiedy?- zapytałem.

- Dosłownie minutę przed tym jak wszedłeś do hotelu ona wyszła.- powiedziała i wzięła łyk drinka, którego trzymała w ręce.- Zaryczana i w takiej brzydkiej i za dużej na nią czarnej bluzie. Ale to nie moja sprawa, gdzie poszła. Dla mnie to by i araby ją mogły porwać.

- Natalie.- powiedziałem.

- Pa misiaczku.- powiedział i wyminęła mnie, wracając do hotelowego baru.

Zagubione przeznaczenie |Pedro GonzalezOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz