ROZDZIAŁ 26

1K 44 2
                                    

LAURA

Trochę nie tak wyobrażałam sobie rozmowę z Pedrim, ale czasu nie cofnę i wypowiedzianych słów również. Wróciłam do swojego pokoju, gdzie na szczęście nie było ani Mic ani Siry. Opadłam na swoje łóżko i biorąc poduszkę, zaczęłam do niej mocno krzyczeć. Dlaczego ten świat jest przeciwko mnie? Tak jakby cholera Gonzalez nie mógł zapytać mnie o związek i byłoby po problemie.

W końcu wstałam z łóżka i wzięłam z szafki butelkę wina, po czym otworzyłam ją. Usiadłam na leżaku na balkonie i powoli sączyłam to wino z butelki, obserwując piękno oświetlonej Doszy. Nim się zorientowałam wypiłam całe te wino i szkoda tylko, że ma drugiego.

Postawiłam butelkę przy leżaku i lekko się chwiejąc weszłam do środka, opadając na łóżku, zasypiając od razu. Nawet nie słyszałam jak wróciła Mic i przyjechała Sira. Czułam się tak jakby odcięto mnie kompletnie od bazy.

19 LISTOPADA

Obudziłam się dopiero, gdy słońce zaświeciło mi w twarz. Momentalnie otworzyłam oczy i podniosłam się. Cholera jasna moja głowa! Pęka jak mała lokomotywa. Próbowałam przypomnieć sobie co się wczoraj faktycznie stało, ale jakoś nie umiałam.

- O wstałaś.- powiedziała Mic, ubrana i gotowa do wyjścia.

- Co się stało?- zapytałam.

- Nic.- powiedziała.- Jak wróciłam z Sirą spałaś i chrapałaś jak niedźwiedź.

- Mam lukę w głowie.- powiedziałam.

- Znowu byłaś na imprezie z Mountem?- zapytała zdziwiona i ubrała na głowę okulary przeciwsłoneczne.

- Nie, byłam sama.- powiedziałam.- Pokłóciłam się z Pedrim i chyba.... upiłam się winem.

Tyle byłam w stanie sobie przypomnieć. Reszty nie pamiętam, ale przysięgam, że sobie przypomnę.

- Wypiłaś całą butelkę wina?- zapytała, unosząc brwi.

- No.- powiedziałam.- I łeb mi pęka jak mała lokomotywa.

- Idź weź zimny prysznic.- powiedziała.- No raz, raz. Dobrze ci zrobi.

Niechętnie wstałam z łóżka, próbując utrzymać równowagę i dojść w całości do tej łazienki. Jak tylko puściłam wodę i znalazłam się pod nią, obudziłam się. Trochę pod nią postałam zanim na 100% się ogarnęłam. Ale głowa i tak mnie bolała a w ustach miałam tak sucho jak jeszcze nigdy.

Po wyjściu spod prysznica, ubrałam krótkie białe spodenki i czarny top. Na nogi założyłam białe trampki, w których byłam wczoraj w salonie gier. Włosy stwierdziłam, że tylko rozczesze i zostawię. Niech żyją swoim własnym życiem.

Jakoś przed 9 wyszłam z Mic z pokoju aby iść na śniadanie. Przechodząc przez hol spotkałyśmy Sirę, która była na porannym treningu z Ferranem. Że im chce się tak z rana biegać i trenować. Ale jak oni to mówią, że muszą być przecież w formie.

W restauracji odbiłyśmy karty i poszłyśmy od razu na jedzenie. Wzięłam talerz i zaczęłam nakładać wszystkiego po kolei. Jak ja uwielbiam jeść. Na samym końcu wzięłam dwie butelki wody, bo jak się nie mylę, to chyba mam kaca. A nie mogę go mieć, bo chce dzisiaj iść na plażę.

- Chodź, nasi już siedzą.- powiedziała Mic, która czekała na mnie aż wezmę sztućce.- Po co ci dwie butelki wody?

- Na kaca.- powiedziałam.

Zaśmiała się na głos i poszłyśmy do stolika, gdzie siedzieli już chłopaki. Mic usiadła obok Ansu, który pocałował ją w usta. Ja natomiast usiadłam obok Pedriego, który od razu mnie szturchnął.

Zagubione przeznaczenie |Pedro GonzalezOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz