LAURA
Nie wiem co to było ze strony Pedriego, ale podobało mi się to. Znowu mnie pocałował i tym razem widzieli to chłopaki. Miałam na niego zamiar nakrzyczeć, ale po tym co zrobił nie wiedziałam w sumie za co. Jeszcze napisał mi, żebyśmy się spotkali bo gdzieś mnie zabiera. Cholera dlaczego on na mnie tak działa? Powinnam być na niego wściekła i się do niego nie odzywać a lecę do niego na każde jego słowo. Co ze mną jest nie tak?
Wpadłam do pokoju jak burza i oparłam się o drzwi, wypuszczając powietrze. Spojrzałam na lustro, które było zawieszone w małym korytarzu pokoju.
- Laura?- zapytał Sira, wychodząc z łazienki.- Co się stało? Uciekałaś przed kimś?
- Prawie.- powiedziałam.- A gdzieś idziesz? Tak ładnie wyglądasz.
- Idziemy.- powiedziała.- Na kolację. Wszyscy razem.
- No ja nie mogę.- powiedziałam.- Muszę coś pilnie załatwić.
Wyminęłam ją i wpadłam na tak samo ładnie ubraną Mic.
- Co musisz pilnie załatwić?- zapytała tajemniczo Mic.- Randka z Mountem się szykuje? To gdzie cię zabiera?
- Nie wiem.- skłamałam aby nie mówić jej ani Sirze, że to z Pedrim gdzieś jadę a nie z Mountem.- Ale muszę już jechać.
W biegu wzięłam czarną bluzę z łóżka i telefon, po czym krzyknęłam dziewczynom na razie i wyszłam z pokoju. Do windy prawie pobiegłam i tak samo zrobiłam w holu. Byle tylko mnie nikt nie przyłapał.
Miałam to szczęście, bo Pedri akurat doszedł do samochodu.
- Jestem!- powiedziałam, łapiąc powietrze.
- Biegłaś?- zapytał zdziwiony.
- Prawie.- powiedziałam.
- Jak do mnie to aż mi tutaj jest miło.- powiedział ze śmiechem i dotknął prawą ręką, lewej piersi, wskazując mi swoje serce.
- Nadal ci nie wybaczyłam tego co mi zrobiłeś.- powiedział i mocno szarpnęłam za klamkę drzwi, które się nie otworzyły, przez co poleciałam do tyłu i upadłam na tyłek.
- Laura?- powiedział Pedri, okrążając samochód i klękając obok mnie.- Żyjesz?
Ja oczywiście zamiast się wściekać i udawać, że jest mi wstyd, to śmiałam się jak głupia. A Pedri zaczął razem ze mną.
- Wstawaj piękna.- powiedział i podał mi swoją rękę, którą odwzajemniłam i po chwili już stałam na nogach.
- To otwórz ten samochód, przystojniaku.- powiedziałam.
Przewrócił oczami i otworzył go kluczykiem. Wsiedliśmy prawie na równo i pierwsze co, to zapięliśmy pasy.
- To dokąd jedziemy?- zapytałam, kiedy Pedri wyjechał z hotelowego parkingu.
- Nie wiem.- powiedział.- Spontanicznie wymyśliłem to spotkanie.
- Dobra, to jedziemy coś zjeść.- powiedziałam.- Umieram z głodu.
- Wedle życzenia.- powiedział i wyjechał na główną drogę Dohy.
Jechaliśmy w ciszy, ale nie była to jakaś przytłaczająca. Była nawet znośna. W końcu Pedri zaparkował na parkingu przy plaży, gdzie było pełno pootwieranych knajpek, w których bawili się ludzie.
Weszliśmy do jednej i usiedliśmy przy wolnym stoliku. Zamówiliśmy jakieś jedzenie, którego na co dzień nie jadamy, ale teraz nawet nam smakowało.
CZYTASZ
Zagubione przeznaczenie |Pedro Gonzalez
FanfictionLaura to dziewczyna, która łatwo się nie poddaje i nie boi się podejmować ryzykownych działań. Jednym z takich działań będzie jej pojawianie się na stadionie Camp Nou, gdzie trenują piłkarze FC Barcelony, ubrana tak jak zazwyczaj nigdy nie chodzi. O...