ROZDZIAŁ 37

784 31 1
                                    

PEDRI

Całowali się. Moja Laura z Mountem się całowali na dachu w basenie z widokiem na Dohę. Nie wszedłem tam, nie powstrzymałem ich, bo i tak nic bym nie zdziałał. Laura jest na mnie wściekła za to co się stało z Grace. Tylko problem w tym, że ja z nią nic nie robiłem. Po prostu rozmawialiśmy. A Laura zamiast pogadać ze mną po ludzku pogadać, wzięła i poszła całować się z Mountem.

Zjechałem windą na sam dół. Nie miałem zamiaru wracać na imprezę, tylko jechać znowu na ten pomost, który znalazłem kilka dni temu. Wsadziłem ręce do kieszeni, ale jak na złość nie miałem kluczyków. Natomiast miałem wielkiego farta, bo do hotelu wszedł Ferran, machając kluczykami na palcu.

- Dzięki stary!- powiedziałem i zabrałem mu te kluczyki, po czym uniosłem je do góry.

- Ej Gonzalez co jest?- zapytał za mną zdziwiony.

- Oddam ci je!- krzyknąłem szybko i wyszedłem z hotelu. 

Skierowałem się do jego wypożyczonego samochodu i wsiadłem za kierownicę. Wyjechałem z parkingu i skierowałem się prosto do tego miejsca, które choć trochę przypomina to moje w Barcelonie. 

Zaparkowałem na wolnym parkingu i spokojnym, powolnym krokiem zacząłem iść mostem w stronę wody. Naprawdę myślałem, że gdy zaczniemy się spotykać, to wszyscy inni się odwalą, ale niestety Mount już zawsze będzie między nami. A może to ja powinienem się odsunąć? I pozwolić im być razem? Może to nie on jest problemem tylko ja?

Z moich rozmyślań, wyrwał mnie dźwięk komórki. Otrząsnąłem się i sięgnąłem do kieszeni, wyciągając z niej telefon. Spojrzałem na wyświetlacz i okazało się, że dzwoni Gavi. Wahałem się czy odebrać, ale w końcu postanowiłem to zrobić.

P: Słucham?
G: Gdzie jesteś? Wszyscy cię szukają. Ferran powiedział, że wziąłeś jego samochód.
P: Tak, za jakąś godzinę wrócę. Musiałem coś przemyśleć.
G: Dobra, to jak wrócisz do hotelu to wbijaj na patio. Siedzimy całą ekipą.
P: La.... Laura też?
G: Nie. I dziewczyny mówią, że raczej nie zamierza się pojawiać.
P: Okey, do godziny jestem. Narka.
G: Narka.

Nie zamierza się pojawiać, bo zabawia się z Mountem. Jakim ja jestem idiotą! Jak ja mogłem związać się z Laurą? Przecież to nie ja rzucam ważne słowa na wiatr tylko ona. To ona robi sobie żarty z miłości i ze mnie przede wszystkim. 

Coraz bardziej byłem wściekły. Naprawdę wściekły. Jutro z nią zerwę i skupię się na meczach i na zwycięstwie w tych mistrzostwach. Żadna dziewczyna nie będzie zaprzątać mi już głowy. Ani Laura ani ta Grace.

Gdy tylko ochłonąłem, wróciłem do samochodu i choć trochę spokojniejszy wróciłem do hotelu. Zaparkowałem samochód na miejscu, gdzie stał i poszedłem do przyjaciół na patio hotelu. Faktycznie siedzieli tam wszyscy i pili jakieś kolorowe drinki. 

- No w końcu jesteś!- powiedział ucieszony Gavi.

- Jak widzisz.- powiedziałem i podałem kluczyki Ferranowi, po czym usiadłem obok Gaviego.

- Nie pijesz Pedri?- zapytał Ansu.

- Wiesz co, nie chce.- powiedziałem.- Jutro z samego rana chce iść zrobić trening.

- Coś się stało?- zapytała zaniepokojona Mic.

Spojrzałem na nią i uniosłem kąciki ust. 

- Zapytaj o to swojej przyjaciółki.- powiedziałem i gwałtownie wstałem z krzesła.- Dobranoc.

Zostawiłem ich z zszokowanymi twarzami i poszedłem w stronę wind aby jechać do pokoju. Chce się przygotować na trening, który sobie zaplanowałem i po prostu odpocząć, idąc porządnie się wyspać.

Zagubione przeznaczenie |Pedro GonzalezOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz