ROZDZIAŁ 48

769 32 4
                                    

LAURA

Nie zdążyłam na tą kolację. Pół wieczora przesiedziałam z Mountem na dachu hotelu i on wyznawał mi miłość a ja go tylko słuchałam i nie odpowiadałam. Dopiero gdy zobaczył, że nic nie zdziała, uruchomił windę i pozwolił mi iść do pokoju. 

Spojrzałam na zegarek na moim nadgarstku, który wskazywał 22 i wiedziałam, że Pedri mnie nienawidzi. Nie wiem jak mu to wytłumaczę. Co mu powiem, że Mount zamknął nas na dachu hotelu aby przez 4 godziny wyznawać mi miłość, której ja nie odwzajemniam? Przecież to się kupy nie trzyma. Szczególnie, że gdy wchodziłam do windy to Mount oddał mi moją torebkę, którą trzymał przez ten cały czas. 

- Laura.- powiedział, kiedy wsiadłam do windy.- Ja to wszystko mówię szczerze z głębi serca. Wiem, że ty czujesz to wszystko co ja, ale muszę dać ci czas abyś to zrozumiała. Więc ci go daje Laura.

Patrzyłam na niego jak sparaliżowana i po chwili wcisnęłam numer swojego piętra na panelu w windzie.

- Dobranoc Mason.- powiedziałam i miałam naprawdę ogromne szczęście, bo winda się zamknęła. 

W windzie jechałam jeszcze spokojna, dopiero moje emocje wylały się ze mnie, gdy weszłam do pokoju. Rozebrałam szpilki i pierwsze co to weszłam do łazienki, zamykając się na klucz

- Laura?- powiedziała Mic, stojąc przy drzwiach.- Laura? Co się stało? Wyjdź i pogadaj z nami.

- Dokładnie.- powiedziała Sira.- Przecież jak coś się stało, pomożemy ci.

Nie słuchałam ich, tylko stanęłam nad umywalką i spojrzałam w lustro. Cały mój perfekcyjny makijaż spływał mi po twarzy, przez to, że płakałam na tym dachu, bo wiedziałam, że z minuty na minutę coraz bardziej tracę Pedriego. 

Po paru minutach stania tak, postanowiłam się przebrać w piżamę i zakopać się w łóżku aż do następnego ranka. Zmyłam makijaż i powoli wyszłam z łazienki, przy której stały dziewczyny.

- Co się stało?- zapytała Mic.- Kolacja z Pedrim nie wypaliła? Przecież oboje się na nią cieszyliście.

- Nie byłam z nim na kolacji.- powiedziałam, prawie szeptem.

- Dlaczego?- zapytała zdziwiona Sira a Mic jej przytaknęła. 

- Dostałam od Pedriego sms, że mamy się przed tą kolacją spotkać na dachu przy tym basenie i popodziwiać panoramę.- powiedziałam.- Tylko, że nie zastałam tam Pedriego a Masona, który zablokował windę i przez 4 godziny wyznawał mi miłość.

- Powiedz, że to żart i jednak dobrze się bawiłaś?- powiedziała Mic.

- To nie żart.- powiedziałam.- Pedri mnie nienawidzi za to, że nie przyszłam.

- Siedziałaś 4 godziny z Mountem na dachu?- zapytała Sira.

- Tak.- powiedziałam.- I nie mogłam stamtąd uciec. Jedyną drogą ucieczki był skok z tego dachu na dół. Ale nie wiem czy jak bym to zrobiła, to teraz bym z wami rozmawiała.

- A nie mogłaś do nas zadzwonić?- zapytała Mic.- Albo do Pedriego?

- Mogłam, jakby mi Mason nie zabrał torebki.- powiedziałam.

- Jezu.- powiedziała Sira.- Przecież to jest zachowanie jakiegoś psychola.

- O tym samym pomyślałam.- powiedziałam.- Ale nic nie mówiłam, bo nie wiedziałam czy go tym nie rozwścieczę. 

- Wiecie co.- powiedziała wściekła Mic.- Teraz przegiął. Po prostu przegiął. Jak go jutro dorwę to przysięgam na wszystko, że go zabiję.

- Ty może się uspokój.- powiedziała Sira i dotknęła ramion Mic.- Ale pewne jest, że musimy coś wymyśleć. Nie możemy tak tego zostawić.

Zagubione przeznaczenie |Pedro GonzalezOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz