ROZDZIAŁ 20

1K 36 2
                                    

Mecz zaplanowany jest na 20, więc jakoś po 19 Mic podjechała po mnie, tym razem była z Sirą. Przywitałam się z obiema przyjaciółkami i usiadłam na siedzeniu z tyłu samochodu. Pod stadionem oczywiście było tyle ludzi, że zanim udało nam się wejść, minęło dobre z 30 minut. W końcu jednak znalazłyśmy rząd w którym mamy siedzieć i swoje miejsca.

Okazało się, że siedzimy centralnie przy boisku, dzieliła nas tylko metalowa barierka. Miałyśmy naprawdę fantastyczny widok nie tylko na boisko, ale też na aktualnie ćwiczących chłopaków.

- Ferran!- krzyknęła Sira, opierając się na barierkach.

Usłyszał ją, ale próbował ją wyszukać wzrokiem. Gdy tylko ją dostrzegł podszedł do niej a ona go mocno przytuliła i coś mówiła mu na ucho. Ja z Mic siedziałam i patrzyłam na tą scenę, rozczulając się, kiedy usłyszałam najbardziej wkurzający głos na świecie.

- Cześć kretynki!- powiedziała Natalie, która przybyła na ten mecz ze swoimi psiapsiółami.

- Barbie.- powiedziała Mic, uśmiechając się do niej.

Natalie nic jej nie odpowiedziała, tylko przewróciła oczami. Ja natomiast zlustrowałam jej ubiór. Obcisła skórzana sukienka nie była raczej odpowiednim strojem na mecz piłki nożnej. Do tego różowe obcasy, w których ledwo chodziła. Zaśmiałam się na ten strój i ponownie obserwowałam co się dzieje na boisku. Większość piłkarzy zeszła już do szatni, co oznacza, że za parę minut rozpocznie się mecz.

Przetarłam dłonie i zaczęłam poruszać nogą. Stresował mnie ten mecz. Szczególnie to, że Pedri spełni mój warunek. Równo o 20 piłkarze zaczęli wychodzić na murawę. Najpierw było oficjalne rozpoczęcie a potem każdy z piłkarzy miał ustawić się na swojej pozycji.

Obserwowałam Pedriego cały czas. I myślałam, że pójdzie ustawić się na swoją pozycję, ale on podbiegł pod nasze barierki i wskazał na mnie palcem. Odruchowo wstałam i podeszłam do barierki.

- Też chce mieć warunek.- powiedział i zszokował mnie.

- Jaki?- zapytałam.

- Jak strzelę to umówisz się ze mną na prawdziwą randkę?- zapytał.

Znowu kolejny raz rozdziawiłam przed nim buzię, ale dosyć szybko oprzytomniałam.

- Umówię.- powiedziałam.- Ale leć już na swoją pozycję.

Uśmiechnął się szeroko i pobiegł na swoją pozycję. Dosłownie jak wbiegł na boisko, sędzia gwizdnął, dając znać, że rozpoczyna mecz. Nie ukrywam, że Chelsea to trudny przeciwnik. Mieli prawie tyle samo dobrych akcji co Barcelona i udowodnili to w 25 minucie, strzelając pierwszego w tym meczu gola. W pięknym stylu zrobił to Enzo Fernandez.

Wtedy też po tym golu większość akcji zaczęła być intensywniejsza. Chłopaki nie mogą przegrać i to jeszcze na swoim stadionie. Cały czas obserwowałam Pedriego, któremu chłopaki podawali piłki, ale on za każdym razem je tracił. Tak jakby chciał grać a nie umiał.

- Muszą coś strzelić.- powiedziała Mic, która tak jak ja siedziała zdenerwowana tym, że Chelsea wygrywa.

Nie odrywałam wzroku od piłkarzy, którzy biegali za piłką. Gdy spojrzałam na zegarek to okazało się, że do zakończenia mają tylko 5 minut. To byłby jakiś cud, gdyby trafili. Z niecierpliwością czekałam na jakikolwiek ruch Barcelony.

Dosłownie 2 minuty przed zakończeniem, Lewandowski podał piłkę Gaviemu, który jednym ruchem podał Pedriemu. On nawet się nie zastanawiał tylko jednym mocnym kopnięciem oddał strzał w stronę bramki do której wpadła piłka.

Zagubione przeznaczenie |Pedro GonzalezOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz