EPILOG CZĘŚCI 1

1.1K 38 1
                                    

Jeszcze nigdy nie byłam tak zdenerwowana czekając w szpitalnej poczekalni. Moje dłonie pociły się a serce biło nieregularnie i szybko. Nie ukrywam, że atmosfera była fatalna. Ta kontuzja Pedriego pod koniec meczu wyglądała okropnie. A mną jedynie co targało to strach i ta okropna nie wiedza co z nim. 

- Laura?- zapytała Mic, siadając obok mnie na szpitalnym krześle.- Jak się czujesz?

- Źle.- powiedziałam.- Dlaczego tak się czuje? Jakbym właśnie traciła ważną część siebie?

Spojrzałam na nią i poczułam pod powiekami piekące łzy. Naprawdę starałam się być twarda i nie rozpłakać, ale emocje same się ze mnie wylewały. Tak bardzo martwiłam się o Pedriego.

- Piłka nożna to sport w którym takie rzeczy jak kontuzja Pedriego się zdarzają i nic z tym nie możemy zrobić.- powiedziała, obejmując mnie.- Jedyne co powinniśmy zrobić to wspierać tych właśnie piłkarzy, którzy doświadczyli jakichkolwiek kontuzji.

- Wspierać go będę, ale....- powiedziałam i spojrzałam na nią, ocierając łzy z policzka.- Ale niech Pedri nie będzie miał więcej kontuzji, bo moje serce tego więcej nie zniesie.

Zaśmiała się a ja razem z nią. Po tej rozmowie zrobiło mi się lepiej. Dobrze, wiem, że piłka nożna bywa trudna, nieprzewidywalna a nawet dosyć brutalna, ale widząc zapał tych chłopaków, którzy w nią grają jest chyba w jakimś stopniu warta tej ceny. Takie kontuzje mają wpisane w ten zawód.

Szczerze nie mam pojęcia ile siedzieliśmy w tym szpitalu, ale czas się w nim dłużył. Zaczęłam nerwowo chodzić po szpitalnym korytarzu i czytać poszczególne tablice z jakimiś poradami medycznymi, kiedy usłyszałam najbardziej wkurzający głos na świecie. Serio ONA musiała nawet tutaj się pojawić.

- Dobra świrusy, gdzie mój narzeczony?- zapytała Natalia, zakładając okulary przeciwsłoneczne na swoje idealnie proste blond włosy.- Halo mówię do was??!!

- Natalie to chyba nie jest dobry moment.- powiedział Gavi, wstając z krzesła.

- Ty się młodziku nie odzywaj.- powiedziała i popchnęła go z powrotem na krzesło na którym siedział.

- Uspokój się!- powiedziała ostro Mic, podrywając się z miejsca, gotowa się z nią bić.- Jesteś w szpitalu, więc nie urządzaj awantury.

- Nie będziesz mi siorka mówić co mam robić.- powiedziała i odrzuciła swoje włosy do tyłu, a ręce założyła na piersi.

- Najwidoczniej muszę, skoro twoja blond głowa tego nie pojmuje.- powiedziała ostro Mic.- A teraz opuść to miejsce albo zadzwonię do ojca i osobiście po ciebie przyjedzie.

- Pojadę, ale najpierw sprawdzę, co z moim NARZECZONYM.- powiedziała z mocnym naciskiem na ostatnie słowo.

Ścisnęłam usta w cienką linię i zacisnęłam ręce w pięści. Początkowo byłam spokojna, ale kontuzja Pedriego, siedzenie tutaj i jeszcze ona, to było dla mnie za dużo i po prostu jak wulkan wybuchłam. Byłam wściekła na Natalie nie tylko za to, że tu przejechała, ale za ostatnie miesiące.

- Wiesz co?!- powiedziałam ostro, podchodząc do niej.- Byłam cierpliwa i znosiłam wszystko przez te miesiące. To jak mnie obrażałaś, to że robiłaś wszystko aby mnie zniszczyć a nawet to, że powiedziałaś mojemu byłemu gdzie jestem i gdzie może mnie szukać, ale nie pozwolę ci abyś wchodziła do sali, gdzie leży Pedri. Nie pozwolę abyś nazywała go narzeczonym, bo on nim kurwa nie jest i nigdy nie będzie. On cię już nie kocha i nie chce z tobą być, czy to dla twojej blond głowy tak ciężko zrozumieć? Jesteś naprawdę tak głupia, czy tylko taką udajesz? Dlatego jeżeli masz w sobie choć trochę godności to wyjdź z tego szpitala i daj Pedriemu spokój, bo i tak wszyscy tutaj w szpitalu wiemy, że go nie kochasz i robisz totalnie wszystko na pokaz a ja już nigdy do tego nie dopuszczę abyś TY utrudniała mu życie i zrobiła z niego szambo. Dotarło blond tępoto?

Zagubione przeznaczenie |Pedro GonzalezOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz