***

821 28 2
                                    

- Nie mogę uwierzyć że on mnie zdradził - powiedziałam załamanym głosem dopijając do końca drugą szklankę jeszcze chłodnego mojito. I po myśleć że zwykle już po jednej szklance potrafiłam tracić nad sobą panowanie i zachowywać się jak stuknięta idiotka. Kompletnie nie miałam głowy do picia.

Bar w którym właśnie przesiadywałyśmy nie należał do zbyt luksusowych, ale chociaż nie roiło się na każdym kroku od nachalnych typów, którzy w takie miejsca przychodzą tylko z jednego powodu. I każdy oczywiście wie z jakiego. Oczywiście nie mam tu na myśli alkoholu. Drewniane ściany i podłoga, kolorowe neony za barem, które tak dają po oczach chyba żeby, jak najdłużej utrzymać ludzi przytomnych po tym jak wlewają w siebie litry alkoholu. No bo przecież rzadko, kto kończy po dwóch drinka, czy jednym jak ja. A już teraz zaczynam czuć jak głowa zaczyna mi pulsować. Zdecydowanie nie stałam w kolejce po talent do picia. Za to chociaż długie nogi dostałam.

Zaczynam bredzić.

- To zgranie totalnie nie w jego stylu - poklepała mnie po plechach Melinda w geście pocieszenia. Nie wiem czy na kogokolwiek działają takie gesty, mi się wydają sztuczne i oklepane, chociaż wiem że ma dobre intencje.

- Ta, jak widać chyba jednak w jego.... -odparłam.

Zepsuł wszystko. Mógł to chociaż zrobić z kimś innymi, bo to już był cios poniżej pasa. Cóż, widocznie nie byliśmy sobie przeznaczeni... Co ja gadam, jakie przeznaczenie, jak mogę myśleć o czymś tak głębokim jak przeznaczenie, jeśli nie wiem czy będę w stanie wstać z tego krzesła.

Machnęłam w kierunku barmana ręką, żeby podał mi kolejnego drinka, lecz moja towarzyszka szybko zareagował, kręcąc głową w geście który mówił „jej już wystarczy". Miała racje, co nie znaczy że nie miałam o to lekkiego żalu, w końcu zmarnowałam ostatnich parę miesięcy na jakimś kompletnie nic nie znaczącym związku, który okazał się kompletnym fiaskiem, więc co mi pozostało oprócz upicia się i zapomnienia tego całego dnia.

- Dobra myślę że pora się zbierać. Nie wyglądasz na kogoś kto ma zamiar przebalować całą noc - powiedziała wstając z krzesła. – albo raczej na kogoś kto byłby w stanie.

Melinda jest niewiele starsza ode mnie. Jest ciemniejszej karnacji, ma długie brązowe włosy, które zwykle związuje w kucyka i duże zielone oczy, swoje pełne usta zazwyczaj tylko delikatnie podkreśla błyszczykiem ale jak gdzieś wychodzimy to nie szczędzi krwisto czerwonej szminki. Jest koronerem na posterunku na którym pracuje, wspólnie opijamy smutki i świętujemy sukcesy, znamy się odkąd tu pracuje, czyli od jakiś 5 lat.

- Przepraszam cię na chwilę, muszę odebrać. – powiedziała Melinda podnosząc telefon i sprawdzając kto do niej właśnie dzwoni – To Kate, nie ruszaj się stąd Mia. Zaraz wracam. – poinstruowałam mnie jak rodzice małe dziecko w tłumie ludzi, żeby się przypadkiem nie zgubiło. Zapomniała dodać, żebym nigdzie nie szła z nieznajomymi a to był bardzo ważny komunikat.

Chociaż może przydałby mi się jakiś nie znajomy, który rozproszy moją uwagę i sprawi, że zapomnę o ostatnich wydarzeniach. Boże tylko nie zsyłaj mi jakiegoś psychola. Tego bym już chyba nie zniosła. Odruchowo uniosłam delikatnie głowę ku górze. Ważne żeby przyzwoicie wyglądał i był chociaż trochę interesujący.

Poprawiłam ręką włosy i wyjęłam swój telefon z torebki leżącej na barze aby sprawdzić powiadomienia i wiadomości. Przed wyjściem z domu napisałam jeszcze maila do naszego kapitana wydziału z prośbą o zmianę partnera. Nie żebym liczyła na to że nie ma co robić w piątek wieczorem i mi odpisze, ale zawsze jest cień szansy. Nie było opcji żeby w poniedziałek ktokolwiek mnie zmusił do pracy z Campbellem.

- Pani Detektyw ewidentnie nie jest w najlepszej formie! - powiedział złośliwy głos za moimi plecami. tu. Boże, ewidentnie źle mnie zrozumiałeś. Miał być przystojny nieznajomy a nie Agent dupek.

TOWN OF TRAITORS: Town of Angels I |Zakończona|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz