***

656 24 0
                                    

Dwa dni później byłam już po telefonie do komendanta Robinsona z potwierdzeniem przyjęcia jego propozycji. Nie sądziłam, że kiedykolwiek opuszczę to miasto, a teraz stało się to bardziej realne tym bardziej, że miałam lot do Los Angeles zarezerwowany na dzisiaj, ogarnięte tam mieszkanie i pracę. Stałam właśnie w pustym mieszkaniu pośród sterty kartonów i walizek, większość z kartonów miała pójść do garażu w domu rodziców, a pozostałe, w których głównie były jakieś ubrania czy ozdoby miały zostać oddane osobom, które tego potrzebowały. Nie zamierzałam zabierać ze sobą wiele. Stwierdziłam, że jeżeli zaczynam wszystko od nowa to chcę zacząć naprawdę od nowa. Zrezygnowałam z zabierania ze sobą trzydziestu walizek, postawiłam tylko na dwie spore walizki i jedną torbę podręczną na kółkach. Jedynym plusem tej całej sytuacji było to, że chociaż nie zmarnowałam sobie reszty życia na tego idiotę i ogarnęłam się wcześniej niż później. Jezu gdybym odmówiła i nakryła go na zdradzie później chyba bym przeklinała siebie do końca swojego życia. Ta wyprowadzka cieszyło mnie nie tylko ze względu na okazję życia jaka mi się trafiła, ale również ze względu na to, że zwyczajnie nie miałam czasu na siedzenie i rozmyślanie nad tym co się stało. Znając mnie, zamknęłabym się w mieszkaniu na całe dnie, biorąc zwolnienie z pracy i zajadając się hektolitrami lodów czekoladowych, aby potem zrzucić winę na niego że nie wchodzę w swoje ulubione dżinsy. Miałam już tak nie raz, powinnam się przyzwyczaić do tego, że mężczyźni to kretyni, a w szczególności Ci z którymi się spotykam. Trafiam na samym dupków i krętaczy. Nie życzyłam nigdy nikomu źle, ale wszystkim tym z którymi miałam do czynienia życzyłam z całego serca, żeby ktoś potraktował ich tak jak oni na przykład mnie. Niech ktoś im wyrwie serce i pokruszy na kawałki jak oni to robią innym kobietą. Czy na świecie nie istnieją już porządni mężczyźni, którzy mają mniejsze ego niż oni sami?

Nate dzwonił do mnie chyba ze sto razy, jednak od razu go odrzucałam, aż do czasu kiedy stało się to męczące więc po prostu go zablokowałam. W tej kwestii byłam mistrzynią, później często się okazywało, że zapominałam odblokowywać ludzi, a oni potrzebowali się ze mną pilnie skontaktować. Wtedy zgrywałam idiotkę, że popsuł mi się telefon. Nie chciałam z nim rozmawiać i słuchać jego pustych słów, mógł powiedzieć cokolwiek w swoim mieszkaniu kiedy dawałam mu czas, jednak wolał wszystko przemilczeć.

Kiedy dobijał się do moich drzwi udawałam, że mnie nie ma ubierałam słuchawki na uszy i pakowałam się do wyjazdu. Mimo wszystko odpuścił dość szybko co uświadczyło mnie w przekonaniu, że to nie było nic wartego. Z mojego rozmyślania wyrwał mnie dźwięk dzwoniącego telefonu. Udałam się do pustego salonu, usiadłam na swojej ukochanej fioletowej kanapie i sięgnęłam po telefon leżący na szklanym stoliku kawowym.

- Słucham? – odpowiedziałam czekając, aż mama się odezwie, ponieważ to ona dzwoniła.

- Córeczko to, ty? – zapytała, jakby nie wiedziała do kogo wybiera numer.

- Tak mamo, to ja Lili. – odparłam, znudzona, bo początek rozmowy wyglądał zawsze tak samo. – Kto niby inny miałby być po drugiej stronie? – powiedziałam już bardziej rozbawiona.

- Nie dam rady przyjechać po Ciebie, czy możemy się spotkać na lotnisku? – zapytała ignorując moje wcześniejsze pytanie.

- Tak mamo, mówiłam Ci już, że nie musicie mnie z tatą odprowadzać. Przecież widzieliśmy się wczoraj i się pożegnaliśmy.

- Ojca nie będzie, bo ma jakieś ważne spotkanie, a ja i tak będę niedaleko. Do zobaczenia za godzinę kochanie. Pa. – powiedziała na jednym wdechu i się rozłączyła. Pokiwałam tylko głową, wstałam z kanapy rozglądnęłam się po mieszkaniu. Mam nadzieję, że nowi mieszkańcy, którym zostanie to lokum wynajęte go nie zniszczą, czułam do tego miejsca ogromny sentyment. Rok temu w końcu kupiłam sama to mieszkanie ze swoich ciężko zarobionych pieniędzy. Byłam z siebie wtedy dumna, bo moja ciężka praca jak widać przyniosła pożądane efekty. Zabrałam swoje walizki, i ruszyłam windą na dół. Moja taksówka już na mnie czekała, przywitałam się z kierowcą, po czym pomógł mi zapakować walizki do samochodu i ruszyłam na lotnisko.

TOWN OF TRAITORS: Town of Angels I |Zakończona|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz