Schyliłam się pod taśmą policyjną i weszłam do mieszkania naszej drugiej ofiary. Wnętrze mieszkania było przytulne i eleganckie. Prostokątny stół stał w centrum dużego pomieszczenia jadalniano-kuchennego stało przy nim pięć krzeseł, brakowało szóstego - ale domyślałam się, gdzie może się znajdować, momentalnie podskoczyło mi ciśnienie.
Kręciło się tu wiele pracowników naszego komisariatu, głównie śledczych zbierających dowody z miejsca zbrodni. Pośród nich wypatrzyłam Carlosa, który machnął na powitanie ręką w moją stronę i zbliżył się powoli.
- Cześć, ty też wyglądasz na kogoś kto się dopiero obudził – zaśmiał się podając mi do ręki kawę, po czym wyciągnął z kieszeni notatnik.
- Nigdy się nie przyzwyczaję do tych brutalnych pobudek – odparłam popijając jeszcze gorącą kawę w papierowym kubku. – Nie ma jeszcze Preston?
- Jeszcze jej tu nie wypatrzyłem... Chcesz przyjrzeć się miejscu zbrodni?
- Skoro pytasz to nie chce, ale nie wiem czy mam wybór... - odparłam z rezygnacją wzdychając.
-Wiesz, zawsze możesz udać chorobę i iść do domu, będę cię krył – mrugnął okiem i się zaśmiał, przypominając mi ostatnią sytuację, kiedy ja go kryłam wymyślając bardzo twórczą wymówkę o tym, że się zatruł jedząc Lasagne dzień wcześniej, a on musiał odespać ostrego kaca.
- Chyba bałabym się twojej wymówkowej-zemsty. – zaśmialiśmy się oboje.
Rodriguez ruszył prosto do salonu, omijając śledczych zdejmujących odciski palców ze stołu. Na wprost beżowej kanapy stało drewniane krzesło, a pod nim ogromna plama szkarłatnej cieczy. Odwróciłam wzrok w stronę pomieszczenia z którego dochodził głos Melindy Brown. Postanowiliśmy dołączyć do reszty naszego zespołu.
Kiedy tylko przekroczyliśmy próg sypialni dobiegła do nas moja partnerka. Ewidentnie się bardzo do nas spieszyła bo miała mocno przyspieszony oddech.
- Przegapiłam coś? – zapytała zdyszana, poprawiając fryzurę.
- Absolutnie nic, masz perfekcyjne wyczucie czasu – odpowiedział Carlos jednocześnie podając jej papierowy kubek z kawą. Posłałyśmy sobie spojrzenia na przywitanie i skupiłyśmy wzrok na ofierze.
Miałam déjà vu. Młoda kobieta z podciętymi żyłami na nadgarstkach, położona na łóżku z zamkniętymi oczami, wyglądająca jakby spała. W ręku miała białą, mokrą od krwi różę i była obsypana jej płatkami.
- Ofiara to Margaret White – zaczęła Melinda – przyczyna zgonu to wykrwawienie. Praktycznie wszystko wygląda tak samo, jak w przypadku nasz ostatniej ofiary. Zbadamy krew z kwiatka, aby się upewnić czy również należy do dziewczyny oraz przeprowadzę dokładną sekcje zwłok.
- Znalazł ją chłopak, który wrócił z nocnej zmiany w firmie ochroniarskiej. Twierdzi, że całą noc był w pracy a zmianę zaczął o siódmej wieczorem. Zapytaliśmy też czy kojarzy pierwszą ofiarę ale przyznał, że nigdy jej nie widział i nie sądzi, żeby się znały - powiedział Whitmore.
Ten sam morderca. To musiał być ten sam morderca. Siedział na kanapie i patrzył jak biedna dziewczyna cierpi i się wykrwawia. Czy mówił coś do niej? Czy wsłuchiwał się w jej wołanie o pomoc? Dlaczego ją zabił? Znali się? A może wypatrzył ją w sklepie spożywczym i przyszedł za nią do domu? Jak długo cierpiała? Czym sobie zasłużyła...
Milion pytań kłębiło się w moim mózgu i nie wiedziałam na czym konkretnie powinniśmy się skupić. Jeśli tym razem też był taki dokładny, to czy utknęliśmy w martwym punkcie. Co jeśli to będzie jakaś seria morderstw? Kolejna ofiara również będzie za 72 godziny.
CZYTASZ
TOWN OF TRAITORS: Town of Angels I |Zakończona|
Mystery / ThrillerKiedy życie przestaje się układać i rozsypuje na drobne kawałki, które trzeba potem zbierać z ziemi razem z godnością, trzeba znaleźć nowych sojuszników, albo wybaczyć tym z przeszłości - o ile są jeszcze tego warci. Adwokat Nathan Reed nigdy by nie...