Tak jak przewidziałam na miejsce dojechałam lekko spóźniona, ale to piekielne miasto było zakorkowane nawet o tej porze, a w dodatku brak znajomości dokładnej topografii miasta utrudnił sprawę. Wysiadłam z auta i skierowałam się do budynku. Mieszkanie mieściło się niedaleko plaży, był to niski szeregowiec, zbudowany z czerwonej cegły. Na parterze mieściły się różne małe okoliczne sklepiki i restauracje czy też kawiarnie, zaś wyższe piętra były mieszkalne. Już przy samym wejściu zobaczyłam taśmy policyjne i kilku funkcjonariuszy, którzy chcieli mnie zatrzymać. Przynajmniej miałam pewność, że trafiłam pod dobry adres. Uśmiechnęłam się pod nosem i pewnie wyglądałam jak wariatka.
- Przepraszamy, ale nie możemy Pani puścić dalej. – powiedział wyższy funkcjonariusz, który zaszczycił mnie oschłym spojrzeniem i wrócił do rozmowy z drugim mężczyzną. No tak przecież przeszkodziłam im w rozmowie. Zajęliby się robotą a nie plotkowali jak dwie babki na straganie, może powinnam im przynieść jeszcze kawkę i poczęstować ciastkiem.
- LAPD, detektyw Preston – powiedziałam fałszywie się uśmiechając i wyciągnęłam swoją odznakę, na co mężczyzna zignorował mój gest i tylko pokiwał głową i przepuścił mnie dalej. Co za prymityw.
Weszłam na drugie piętro od razu usłyszałam i zobaczyłam krzątających się po korytarzu ludzi z wydziału zabójstw. Ruszyłam w ich kierunku i nagle zobaczyłam Mie. Dziewczyna kiedy mnie zobaczyła, natychmiast do mnie podeszła. Była tak samo jak ja niewyspana, a makijaż nie ukrył naszych worków pod oczami.
-Cześć Mia. – odezwałam się pierwsza. – Przepraszam za spóźnienie, nie bardzo jeszcze ogarniam te drogi.
-Nie ma sprawy, też dopiero co przyjechałam. Jedynie zdążyłam zobaczyć zdjęcia od chłopaków. Jedynym słowem masakra. - odparła dziewczyna i podrapała się po brodzie.
-Bardzo źle to wygląda? – zapytałam.
-Chodź to się sama przekonasz – odparła i ruszyłyśmy w kierunku mieszkania pod numerem dwadzieścia trzy. – Jeszcze z nikim nie rozmawiałam, więc będziemy na bieżąco obydwie razem. – powiedziała w międzyczasie kiedy zbliżałyśmy się do mieszkania.
-Super. – powiedziałam, po czym dodałam bo nie zabrzmiało to zbyt dobrze. – Ale nie super, że mamy trupa.
Mieszkanie było małe, ale przytulne widać, że mieszkały w nim kobiety to jedyne czego zdążyłam się dowiedzieć. Było ono dwupokojowe, kuchnia, salon i jedna łazienka. Podłoga była pokryta ciemnym brązowymi panelami, a ściany zostały pomalowane na biało. Przy samym wejściu do mieszkania znajdowała się ogromna szafa a zaraz za nią były drzwi, do których się udałyśmy. Była to niewielka sypialnia, o tym samym kolorze podłogi, zaś ściany były beżowe, po lewej stronie od wejścia było wielkie okno z wyjściem na mały balkon, który był pusty, ale za to był piękny widok na plaże. Okna były ozdobione białymi rozłożystymi zasłonkami, koło okna stała biała komoda a naprzeciwko niej tego samego koloru biurko, na którym stał laptop. Zaś w centrum pokoju znajdowało się wielkie łóżko, które będę miała w głowie do końca życia.
Na łóżku leżała młoda dziewczyna, przykryta po pas biała kołdrą w różowe serduszka, ręce miała położone na niej i dłonie zwrócone ku górze, można było dostrzec, że zostały jej podcięte żyły, jednak obok tego było widać ślady po wiązaniu. Dziewczyna mimo wszystko, miała spokojny wyraz twarzy, wyglądała tak spokojnie, jakby naprawdę zaraz miała się obudzić i zapytać nas jak minął nam dzień. Ale naszą uwagę najbardziej zwrócił biały kwiat, przypominający trochę róże. Był już lekko zwiędnięty, więc można stwierdzić, że zginęła parę godzin temu. Dziewczyna luźno trzymała go w swojej martwej już dłoni, a kilka jego listków było rozrzuconych po ciele. Wyglądało na to, że dziewczyna była naga od pasa w górę. Biały kwiat był nasączony w czerwonej mazi, była to prawdopodobnie krew płynąca z jej podciętych nadgarstków. Jej długie rude włosy, były mokre od potu, co wskazywało na to, że musiała walczyć ze swoim sprawcą.
CZYTASZ
TOWN OF TRAITORS: Town of Angels I |Zakończona|
Misterio / SuspensoKiedy życie przestaje się układać i rozsypuje na drobne kawałki, które trzeba potem zbierać z ziemi razem z godnością, trzeba znaleźć nowych sojuszników, albo wybaczyć tym z przeszłości - o ile są jeszcze tego warci. Adwokat Nathan Reed nigdy by nie...