Od czasu wyjazdu z Chicago, miałam wrażenie że moje życie stało się jedną wielką telenowelą z nutką dramatu. Po tej akcji na komendzie, kiedy wszyscy zebraliśmy się w jednym pomieszczeniu i każdy się przekrzykiwał czyja to będzie sprawa i kto ją będzie prowadził, aby na końcu weszło FBI mówiąc krótko, zabieramy wam sprawę, minęły dokładnie dwa tygodnie.
Przez ten czas nie działo się nic ciekawego. Zdążyłam zaprzyjaźnić się z ludźmi na komendzie, dowiedzieć się kogo powinnam lubić, a kogo nie. Kto może być moim przyjacielem, a kto stanie z paczką popcornu i będzie naśmiewał się przy moim pierwszym potknięciu. To oczywiste, że na swojej drodze nie będziemy spotykać tylko przyjaźnie nastawionych i życzliwych dla siebie ludzi, znajdą się też tacy, którzy czerpią satysfakcję z wbijania szpilki w sam środek serca.
Wspólną karierę jako partnerki zakończyłyśmy mała wtopą, gdyż nie dano jej nam do końca przeprowadzić, lecz ponadto w międzyczasie miałyśmy kilka innych spraw, które gdyby nie dotyczyły morderstwa mogłabym powiedzieć, że były nawet przyjemne. Morderstwo, ofiara, odciski palców narzędzie zbrodni i motyw podany dokładnie na tacy. Konflikty rodzinne, walka kto przejmie majątek po rodzicach, czy zabójstwo kochanki popełnione przez zazdrosną żonę. Takie rzeczy się zdarzały nawet codziennie. Ludzie nie zabijali bo czuli taką potrzebę, bo chcieli aby ktoś cierpiał. W tym wszystkim brały udział emocje, z którymi zwyczajnie nie wszyscy sobie radzili. Emocje potrafiły przysłonić rzeczywisty obraz, a budziliśmy się z nich w momencie kiedy było już za późno. Po tylu latach w tej pracy przy niektórych sprawach stałam się po prostu obojętna na to czym się zajmuje. Widok trupów mnie nie ruszał, a motywy mnie nie dziwiły. Zdarzały się sprawy, które mroziły krew w żyłach ale było ich zdecydowanie mniej, a kiedy już się pojawiały to potrafiły przejąć myśli, czynności i życie póki śledztwo nie zostanie rozwiązane, a winny nie będzie gnił w zimnej celi.
Thomas Campbell właśnie mignął mi kiedy siedziałam przy swoim biurku. Z tego co się dowiedziałam został awansowany, a w moim mniemaniu degradowany do narkotykowego, gdzie pracował już wcześniej jego kumpel Ben Scott. Kolejny buc do kolekcji, to właśnie on był jedną z tych osób, której należy unikać. Bo na pewno nie stał w kolejce do bycia miłym i życzliwym dla innych. Widział tylko czubek swojego nosa, jednak trafił na godnego siebie przeciwnika i trzeba było mu go utrzeć. Uniosłam spojrzenie, kiedy korytarz wydziału zabójstw przemierzał właśnie Thomas. Byłam do niego uprzedzona z tego względu co zrobił Mii, ale myślę że nawet gdyby te informacje do mnie nie dotarły i tak uważałabym go za dupka. Mógł sobie podać rękę z Nate'm, smutne że akurat moją nową partnerkę otaczali tacy kretyni, a jeden z nich był jej rodzonym bratem z przerośniętym ego o własnym mniemaniu. Szkoda, że dziewczyna musiała otaczać się w tak moralnie zniszczonym towarzystwie. Mężczyzna zatrzymał się przed moim biurkiem gdy ja udawałam, że go nie widzę.
- Gdzie jest Mia? – zapytał.
- A może tak dzień dobry, co u ciebie słychać Lilianno. – parsknęłam, a ten tylko przewrócił oczami. Miałam ochotę mu te oczy wyrwać. – Nie wiem, nie jestem jej ochroniarzem, by pytać za każdym razem gdzie się wybiera. – powiedziałam od niechcenia, po czym wstałam z obrotowego krzesła przy biurku i stanęłam z nim twarzą w twarz.
- Zgryźliwa jak zawsze. – dodał fałszywie się śmiejąc.
- Dla takich jak ty, robię to z przyjemnością. – odpowiedziałam mu na jego przytyk. - Jeśli jej szukasz, to wystarczy zadzwonić. Jeśli potrzebujesz numeru na pewno ktoś będzie tak życzliwy i Ci go przekaże, a najlepiej to daj jej spokój. Chyba jedno podbite oko Ci wystarczy, jeśli jednak czujesz niedosyt ja chętnie mogę załatwić drugie. – dodałam ze złośliwym uśmieszkiem na twarzy i sprawnym krokiem go wyminęłam.
CZYTASZ
TOWN OF TRAITORS: Town of Angels I |Zakończona|
Mystère / ThrillerKiedy życie przestaje się układać i rozsypuje na drobne kawałki, które trzeba potem zbierać z ziemi razem z godnością, trzeba znaleźć nowych sojuszników, albo wybaczyć tym z przeszłości - o ile są jeszcze tego warci. Adwokat Nathan Reed nigdy by nie...