Wracałam właśnie z posterunku do domu, ze względu na to, że czekaliśmy na wyniki kolejnej próbki analizy i nagrania z kamer. Po wyczerpujących trzech dniach ciągłej pracy nad sprawą mogłam chociaż chwilę odpocząć, jednak cały czas byłam pod telefonem gotowa dalej działać, gdy tylko pojawią się nowe dowody. Niestety mogłyśmy się tylko domyślać kim jest zakapturzona postać z monitoringu. To mógłby być każdy mieszkaniec płci męskiej zasranej Kalifornii. Bo byłyśmy prawie pewne, że mordercą był mężczyzna. Po pierwsze byłyśmy pewne, że mordercą jest ten człowiek z kamer, jego postura jasno wskazywała, że jest mężczyzną, a drugą kwestia było to, że morderca musiał mieć bardzo dużo siły, aby uwięzić i złapać dziewczyny, a potem przenieść martwe ciało do łóżka. Wyglądało to jak nadchodząca seria zabójstwa, ale nie mogłyśmy być tego pewne póki nie nadeszło trzecie i jeszcze kolejne. Oczywiście modliłyśmy się, żeby nie nadeszło. Nie powinna zginąć żadna z nich, ale to już się stało. Nie chcemy pozwolić na to, aby przytrafiło się to kolejnej. Nie zostawiał po sobie żadnych dowodów. Był po prostu nieosiągalny, co stawało się przerażające.
Podjechałam pod blok swoim nadal zarysowanym samochodem. Nie miałam czasu usiąść do nagrań z kamer, które zdobyłam jeszcze tego samego dnia. To była tylko rysa, która tak naprawdę nie wpływała na samą jazdę, wiec mogłam poczekać kilka dni dłużej. Ten kto był sprawcą może na razie cieszyć się pełnią życia, bo jak tylko będę miała do tego głowę skończy się zabawa. I poniesie konsekwencje swoich czynów, przekaże mu albo jej to osobiście z satysfakcją w oczach. Tak wiem byłam straszna, ale trzeba brać odpowiedzialność za swoje czyny. A ja nie byłam miliarderką, żeby przymykać oko na każdą rysę urwany zderzak czy wybitą szybę.
Weszłam do swojego mieszkania, zdjęłam czarne botki na średnim obcasie i odłożyłam je na półkę z innymi butami. Na dworze dzisiaj było zaledwie 20 stopni, a to cholernie zimno jak na pieprzone Los Angeles, mimo że była już połowa września. Usiadłam na kanapie mając plan dokończyć kolejny sezon dynastii. Przebrałam się w fioletowe welurowe dresy z Victorii Secret, które upolowałam na ostatniej wyprzedaży. Były warte każdych pieniędzy i walki o krew i życie.
Ta wyprzedaż zapadnie mi w pamięć na długo. Powiem tyle było ostro. Moje dresy widziałam już wcześniej, ale postanowiłam przejść się jeszcze po sklepie i zobaczyć co mają ciekawego. Kiedy zrobiłam obchód i chciałam wrócić po nie, widziałam z oddali zbliżająca się po nie dziewczynę, może kilka lat młodszą ode mnie, chociaż kto wie, miała tyle tapety na sobie, że równie dobrze mogłaby być po czterdziestce. Nie ważne. Kiedy ją zobaczyłam, szybko podbiegłam tarasując ludzi po drodze i w momencie, którym chciała sięgnąć po rzeczy, pojawiłam się nie wiadomo skąd i podniosłam je z półki i rzuciłam tylko tekstem do kobiety „Kto pierwszy ten lepszy". Kobieta była tak zszokowana i zaskoczona, że stała jak wryta przez kilka dobrych minut, a ja w tym czasie zdążyłam już podejść do kasy i kiedy przykładałam kartę do terminala kobieta posłała mi wrogie spojrzenie, niczym wściekły pies. I pewnie gdyby nie jej szok na twarzy, myślę że biłybyśmy się na środku tego sklepu o ten dres. Czasem zachowywałam się jak wariatka i jak dosłowna gówniara. Mimo, że miałam dwadzieścia osiem lat to nie czułam się na tyle. Zewnątrz byłam dorosłą kobietą lecz w środku byłam zagubioną nastolatka. Ale przecież w dzisiejszych czasach nie ważne ile ma się lat, w każdym wieku można robić to co nam się podoba. I to czy będę miała lat dwadzieścia czy lat sześćdziesiąt i jak będę miała ochotę bić się o komplet ubrań to to zrobię.
To wydarzenie sprawiło, że się uśmiechnęłam, bo mimo wszystko dwie dorosłe baby bijące się o jakiś kawałek ubrania to zabawna sytuacja. Nikt nie był idealnym dorosłym, a już na pewno nie ja.
Włosy spięłam w luźnego koka i w końcu odpaliłam serial na telewizorze w salonie. Poprawiłam poduszki na kanapie i nakryłam się różowym kocem. Klimatyzacja była włączona, a ja zbyt leniwa aby minimalnie zwiększyć jej temperaturę. Minęło zaledwie piętnaście minut, a w oglądaniu serialu przeszkodził mi dzwonek do drzwi. Tym razem zostałam zmuszona wstać. Leniwie ruszyłam w tym kierunku, ciekawa kogo nosi do mnie i zakłóca mi mój spokój.
CZYTASZ
TOWN OF TRAITORS: Town of Angels I |Zakończona|
Mystery / ThrillerKiedy życie przestaje się układać i rozsypuje na drobne kawałki, które trzeba potem zbierać z ziemi razem z godnością, trzeba znaleźć nowych sojuszników, albo wybaczyć tym z przeszłości - o ile są jeszcze tego warci. Adwokat Nathan Reed nigdy by nie...