Lilianna wydawała się bardzo otwartą i sympatyczną osobą. Praktycznie od razu udało nam się znaleźć temat do wspólnej rozmowy. To zdecydowanie bardzo pozytywny początek współpracy.
Mam też nadzieję, że wywołałam na niej pozytywne wrażenie i że się tutaj odnajdzie. Wyjechała na drugi koniec kraju, jest tu zupełnie sama, chciałabym żeby mogła się tu odnaleźć bardzo szybko i poczuć jak u siebie w domu.
- Oj uwierz mi szybko się tu poczujesz jak u siebie w domu. Pełno tu detektywów i agentów dupków. Oczywiście pozwolę ci na zdobycie własnej opinii na ich temat, ale nie mów, że nie ostrzegałam- stwierdziłam poprawiając dłonie na kierownicy i zmieniając bieg.
- Już mi się zaczyna tutaj podobać. Piękne widoki i jak na razie sami pozytywni ludzie. Nie licząc tych cholernych palm – odparła spokojnie dziewczyna, jednocześnie porażając wzorkiem palmy, rosnące wzdłuż drogi. Zaśmiałam się cicho, a ona kompletnie nie zwróciła na to uwagi.
- Dam ci jeszcze parę dni na zweryfikowanie swojej opinii i polubienie palm – poraziła mnie spojrzenie w zabawny sposób.
Właśnie wjeżdżałyśmy na teren lotniska LAX, zmierzając prosto do terminalu na którym miał czekać na mnie Nate. Samolot nie miał żadnego opóźnienia, a on zdążył już mi wysłać wiadomość że wysiadł z samolotu więc za parę minut powinien pojawić się przy wyjściu.
- Masz może ochotę na kawę? Ja nadal cierpię na jej niedobór po naszym szybkim poranku...- zaproponowała Lilianna, wyrywając mnie z zamyślenia.
- W zasadzie to bardzo chętnie.
-Skoczę do środka do Starbucks, skoro twojego brata jeszcze nie ma. Wziąć też coś dla niego?
-Jasne, możesz mu też coś wziąć. A najlepiej podwójne espresso, w kwestii kawy jest nudziarzem, nigdy nie pija innej – powiedziałam wsadzając włosy za ucho i wyciągając telefon z kieszeni spodni, po czym oparłam się bokiem o drzwi od mojego samochodu.
-Niech zgadnę, a dla ciebie Iced Carmel Macchiato – stwierdziła z pewnością siebie w głosie. Faktycznie kiedy było gorąco, nie wyobrażałam sobie życia, bez tej kawy, przynajmniej raz dziennie.
- Strzał w dziesiątkę - dziewczyna oddaliła się w kierunku wejścia do terminala, a ja dalej czekałam na brata.
Na dworze było jakieś 28 stopni więc nie dało się wytrzymać w marynarce, stałam tak w obcisłych jeansach i bluzce na ramiączka, typowy strój mieszkańca tego miasta, stanie w samym słońcu sprawiało że temperatura odczuwalna była wyższa o jakieś dziesięć stopni. Zabiłabym teraz za szorty albo cienką sukienkę.
Jakiś dwóch mężczyzn właśnie wsiadało do nowego mercedesa obok, jeden z nich obczaił mnie wzorkiem i zagwizdał, na co zareagował drugi i również skupił na mnie swój wzrok. Prowokacyjnie ściągnęłam okulary z twarz i założyłam na czubek głowy, poraziłam ich wzrokiem pełnym zażenowania i ostentacyjnie złapałam za odznakę przypiętą do spodni. Mina im zrzedłam, ten drugi od razu się speszył i schował się do auta. Jego kolega puścił w moim kierunku oczko i podążył w ślad za kolegą, po chwili odjechali.
Ciekawe czy Thomas by zwrócił uwagę na mój strój, albo Parker, ale darował sobie złośliwości więc pewnie absolutnie go to nie interesowało. Dlaczego mnie w ogóle interesuje co by sobie pomyślał, przecież mam kompletnie gdzieś jego zdanie. Mam nadzieję, że nie spotkam go w najbliższym czasie.
Nagle usłyszałam za sobą dobrze znany mi głos:
- Cześć mała siostrzyczko! – powiedział Nate podchodząc do mnie i całując mnie w policzek, a następnie mocno mnie ściskając.
Był jak zwykle elegancko ubrany w ten swój ciemno szary garnitur od Toma Forda, który kupił trzy lata temu, ale przecież Tom Ford nigdy nie wychodzi z mody. Na nos miał założone awiatory Ray Bana, a w lewej ręce trzymał torbę z laptopem i brązową aktówkę na dokumenty która stała na średniej wielkości czarnej walizce kabinowej. Oczywiście spod rękawa marynarki wystawał mu Rolex w złotym kolorze. Nawet nie chce wiedzieć ile tysięcy dolarów właśnie miał na sobie w postaci ubrań i dodatków. Jego ciemno brązowe włosy wydawały się dużo jaśniejsze w tym słońcu a uśmiech nie schodził z twarzy.
- Cześć nudziarzu! – odparłam złośliwie, kiedy w końcu wyrwałam się z jego uścisku– Jak lot?
- Obyło się bez turbulencji i bez opóźnień więc był całkiem udany – odpowiedział poprawiając okulary. - A ciebie to nawet na chwilę nie można zostawić samej bo zaraz ktoś cię podrywa? – poraziłam go spojrzeniem pełnym zażenowania jego słowami, przez brak mojego komentarza, jednak zmienił od razu temat – Co się stało z twoim samochodem? Ten zderzak jest okropnie porysowany i masz wgniecioną lampę z przodu? Nie wiem czy chce wiedzieć jak do tego doszło... - powiedział z dezaprobatą, kucając przy moim aucie i przyglądając się dokładnie uszkodzeniom mojego pojazdu.
- Mała stłuczka. Współczuj raczej Agentowi Parkerowi, jego Porsche też odniosło obrażenia. – zaśmiałam się.
- No kurwa nie wierze! – przeklął podniesionym tonem - Następnym razem po prostu zadzwoń i umów się z nim na randkę a nie wjeżdżaj mu w tył samochodu – zagroził. Wstał i poprawił swoją marynarkę - Teraz mogłabyś już kupić nowy samochód a nie jeździć cały czas tym starym gratem – wiecznie się czepia mojego auta, a ja naprawdę do niczego nie potrzebuje nowego, no chyba że załatwi mi i auto i prywatnego szofera, to wtedy się nawet nad tym zastanowię.
- Po pierwsze to nie była moja wina, a po dru... – przerwał mi głos kobiety za moimi plecami.
- Nie uwierzycie jakie mają tam kolejki – powiedziała Lilianna, a Nate zareagował kompletnym zdziwieniem, na pięcie się odwrócił
– NO BEZ JAJ! – rzuciła podniesionym tonem kobieta.
- JA PIERDOLĘ! – przeklął Nate, chowając swoją taktowność do kieszeni i skacząc wzorkiem pomiędzy mnie a nią.
- Możesz się wypowiadać chociaż trochę kulturalniej przy mojej nowej partnerce? – zapytałam z dezaprobatą, przyglądając się im.
- TO JEST TWOJA NOWA PARTNERKA?! – zapytał ze złością w głosie i wyraźnym zdenerwowaniem na twarzy.
- TO JEST TWÓJ BRAT?! – zapytała równie zdenerwowana Lilianna.
- A więc tak Nate to jest Lilianna, Lilianno to jest Nate, ale z tego co widzę to chyba się już znacie – odpowiedziałam sarkastycznie, kompletnie zażenowana i zdenerwowana całą zaistniałą sytuację.
- Tak, twój brat to ten mój dupkowaty ex. -Powiedziała podając mi moją kawę. Wyglądała na nieźle zdenerwowaną, wręcz kipiała ze złości, mogłabym się założyć że jest bliska emocjonalnego wybuchu.
- NATE! – krzyknęłam w stronę mężczyzny – Jak mogłeś... wiesz co jesteś cholernym hipokrytą – wytknęłam mu jego zachowanie. Faktycznie zachował się jak hipokryta wyzywając Thomas'a za zdradę, jednocześnie zachowując się tak samo jak on. Całkiem jest to jednak zabawne, że twierdziłam że to zachowanie bardzo w stylu mojego brata. Jak się okazuje aż za bardzo.
-Daruj sobie pouczenia, jestem dorosły. Przeprosiłem ze swoje zachowanie, nic więcej nie zamierzam już z tym robić. Kupiłem jej nawet pierdolone kwiatki na zgodę.
-W dupę sobie wsadź te cholerne kwiatki. – powiedziała złośliwie Lilianna.
- Ja w to po prostu nie wierzę – powiedziałam.
- Udław się tą swoją kawą - powiedziała dziewczyna wpychając kawę w ręce mojego brata.
Wiem, że Nate ma w życiu swoje zasady, ale rzadko się zdarzało żeby wchodził z kimś w związek a co dopiero zdradzał. Zwykle nie był z nikim na tyle długo, żeby miało to w ogóle miejsce. Zastanawiam się na ile poważnie brał ten „związek", on nie jest typem który da się usidlić w jakiejkolwiek formie zobowiązania, za którą miałby przejąć odpowiedzialność. O dziwo i jednocześnie na nieszczęście nie zaskoczyło mnie jego zachowanie.
Ucięłam ich dyskusje i kazałamim wsiąść do samochodu. To był naprawdę pechowy dzień.
CZYTASZ
TOWN OF TRAITORS: Town of Angels I |Zakończona|
Mystery / ThrillerKiedy życie przestaje się układać i rozsypuje na drobne kawałki, które trzeba potem zbierać z ziemi razem z godnością, trzeba znaleźć nowych sojuszników, albo wybaczyć tym z przeszłości - o ile są jeszcze tego warci. Adwokat Nathan Reed nigdy by nie...