Waylon Jones był właśnie w pracy, chłopakom udało się sprawdzić, że pracuje w warsztacie samochodowym jako mechanik dwadzieścia minut drogi od posterunku, postanowiłyśmy, że nie będziemy go ściągać na komisariat, a odwiedzimy go w jego miejscu pracy, nie wiem na ile rozsądne to było, albo w końcu od niego potrzebowaliśmy informacji, a nie braliśmy go jako potencjalnego mordercy.
– Nie znoszę warsztatów samochodowych. – Westchnęła Lilianna – Wszędzie tylko zdjęcia półgołych bab i faceci, uważający się za greckich bogów z brzuszkiem piwnym zamiast sześciopaków, a ich libido osiąga maksymalny poziom jak tylko jakaś kobieta przekroczy próg ich warsztatu. – Dodała –Najchętniej by cię orżnęli z ostatniego grosza przy duszy albo oczekiwali płatności w naturze.
– Naprawdę nigdy nie spotkałaś normalnego mechanika? – zapytałam.
– Nigdy, a bardzo chciałabym zmienić o nich zdanie.... Wiem na przykład tak wysoki umięśniony z bujną fryzurą, już nawet blondyna przeżyje, ale sześciopak ma być porządny, no i najlepiej żeby był cały wysmarowany jakimś tam smarem czy czymś... – Zaczęłyśmy się głośno śmiać, bo zdecydowanie ją poniosło.
– Wiesz jak chcesz mogę poprosić Nate'a o numer do mojego mechanik, to umówisz się z nim... Na przegląd.... Samochodu. – zaproponowałam śmiejąc się.
–Ja pierdole, nawet mechanika ci załatwia? I to jeszcze wyglądającego jak z okładki Playboya?!? – wykrzyczała zazdrośnie.
– Chociaż mi się do czegoś przydaje. – Odpowiedziałam od niechcenia.
– Nie znoszę go jeszcze bardziej.
Weszłyśmy do warsztatu ale nikt początkowo nie zwrócił na nad uwagi, wszyscy udawali wielce zajętych, jeden z nich w końcu zwrócił na nas uwagę, a jakiś z tylu zagwizdał. No cóż, typowe.
– W czym mógłbym pomóc pięknym panią? – Spytał mężczyzna średniego wzrostu z wytatuowanym ramieniem i bardzo krótko ścięta fryzurą, po czym rzucił wzrok na mój samochód. – Pani takie coś to będzie trochę kosztować, aaale płatności przyjmujemy w różnych formach, jestem otwarty na wszelkie propozycje, na pewno się dogadamy.
– LAPD – powiedziałam pokazując odznakę, a moja partnerka zrobiła to samo, mina mu momentalnie zrzedła, wręcz wydawał się zdenerwowany zaistniałą sytuacją.
– Szukamy Waylon'a Jones, wiemy że tu pracuje. Musimy z nim porozmawiać, to bardzo pilne. – Poinformowałam.
– A ta... Waylon... Zaczekajcie chwile. – Odwrócił się i krzyknął. – Waylon rusz tu łaskawie dupe.... Panie do ciebie.
Po chwili pojawił się mężczyzna mojego wzrostu o jasno brązowych ściętych krótko włosach i zmęczonym wyrazie twarzy. Wiedziałyśmy że ma trzydzieści lat, chociaż wyglądał na co najmniej pięć lat więcej. Był ubrany w jakiś ciemny roboczy stoję i wydawał się zaskoczony naszym przybyciem, pokazałyśmy odznaki i przedstawiłyśmy się, a on zaproponował żebyśmy wyszli na zewnątrz porozmawiać.
– Wiem, że może być ciężko panu o tym mówić. – Powiedziała Lilianna.
– To było tak dawno temu, nie wierze w to że nie znaleźli jej mordercy, ona... ona nigdy by się sama nie zabiła, obiecywała mi, że jak tylko będzie się mogła ubiegać o prawa do opieki nade mną to zabierze mnie z tego sierocińca i razem się wyprowadzimy.
– Zna pan Eliota Brooks'a? Jej ówczesnego chłopaka? – zapytałam, zmieniając temat.
– Tak. To wszystko przez niego, to na pewno ten skurwysyn ją zabił, na pewno to on. Odebrał mi ją, chciał odizolować, zmusiła ją do wyjazdu, ale ona nie chciała, pewnie dlatego ją zabił. Moją Jasmine, jedyną rodzinę. Wiecie jak to jest, kiedy traci się tak bliska rodzinę? Rodzeństwo, które się o was troszczy? – zapytał wyraźnie zdenerwowany, a jedyne o czym właśnie myślałam to mój brat, bez którego nie wyobrażałam sobie życia.
CZYTASZ
TOWN OF TRAITORS: Town of Angels I |Zakończona|
Mistério / SuspenseKiedy życie przestaje się układać i rozsypuje na drobne kawałki, które trzeba potem zbierać z ziemi razem z godnością, trzeba znaleźć nowych sojuszników, albo wybaczyć tym z przeszłości - o ile są jeszcze tego warci. Adwokat Nathan Reed nigdy by nie...