Rozdział 40 - To eustoma - Lilianna

357 14 0
                                    


Nie spodziewałam się takiego zachowania po Mii, weszła do gabinetu Robinsona jak do siebie do domu i to dosłownie. Była stanowcza, postawiła swoje żądania i dostała to czego chciała. Byłam naprawdę pod wrażeniem jej wysokich umiejętności negocjacyjnych. Wiedziałam, że jest dobra osobą na odpowiednim miejscu i miała w zupełności rację, to sprawa dotyczyła jej, więc jakim prawem miała być od niej odsunięta, kiedy wszystkie elementy zaczęły układać się w całość. Wszyscy zabrali się do roboty i tylko my zostałyśmy w tym samym miejscu, przyglądając się sobie. Jakby nie patrzeć ponownie po zaledwie paru tygodniach znowu byłyśmy partnerkami. Nasze partnerstwo było tak ulotne jak moje związki z facetami. Miałam tylko nadzieje, że to chwilowy przestój i już nigdy więcej się nie powtórzy.

- Wiesz co? – zwróciłam się do mojej partnerki, która zmarszczyła delikatnie brew nie do końca rozumiejąc co mam na myśli.

- Nie wiem. – zaśmiała się drapiąc po głowie.

- Nadal nie wychodzę z podziwu jak ich wszystkich załatwiłaś w tym gabinecie. Zasłużyło się każdemu z nich. Jak na nich to było nawet za delikatnie.

- Masz rację. – zachichotała. – Ich pewność siebie kiedyś ich zgubi. Szkoda tylko, że przy okazji trochę oberwało się Robinsonowi.

- On też zasłużył, ale tylko tak ociupinkę. – dodałam podkreślając ostatnie słowo gestem dłoni, a Mia tylko się zaśmiała.

Rozłożyłam ręce, aby ją przytulić. Mimo, że widywałyśmy się dość często to była inna sytuacja. Ona wracała na swoje stanowisko i dzięki temu razem mogłyśmy wrócić do gry. Mam nadzieję, że jesteście na to gotowi. Dziewczyna niemal od razu odwzajemniła mój ruch i również rozłożyła ręce przytulając się. Wbrew pozorom wcześniej nie miałyśmy na to czasu, być może potrzebowałyśmy na to czasu uświadamiając sobie, że wszystko powoli wraca do normalności, a nasza praca wskazuje małe światełko w tunelu. Także teraz stałyśmy na środku komisariatu w niedźwiedzim uścisku.

- Cieszę się, że znowu możemy być partnerkami. – odezwałam się przerywając nasze przyjacielskie czułości.

- Ja też i całe szczęście, bo jeszcze chwila to raz, że nie dość iż bym zwariowała to jeszcze zapomniałabym jak się trzyma broń w ręku.

- Wpadałabym na udzielanie korepetycji z obsługi narzędzi bojowych. – zaśmiałam się po czym dodałam. - Czyli odwiedziny w kwiaciarni? – zapytałam bardziej siebie niż ją. – Mam nadzieję, że ta urocza i sympatyczna Pani mnie nie pamięta, bo odwaliliśmy z Collinem niezłą akcję.

- Nie chce chyba wiedzieć. – powiedziała i podeszła do szafki gdzie wisiały kluczyki do służbowych samochodów, popatrzyłam na nią ze zdziwieniem.

- Odebrałam już toyotę, możemy jechać moim. – powiedziałam widząc co zamierza.

- Nie obraź się, ale nie ufam Twojej dzisiejszej stylizacji. Nie będę pytać, ale gdybyś chciała pogadać wiesz gdzie mieszkam.– stwierdziła posyłając mi troskliwe spojrzenie i dodała. – A służbowym jedzie się za darmo.

Na to stwierdzenie wybuchnełyśmy głośnym śmiechem i przy okazji zebrałyśmy srogie spojrzenia innych pracowników. No tak nudziarze.

- Dziękuje. – posłałam jej lekki uśmiech mówiąc. – No to w drogę partnerko!

Ruszyłyśmy po chwili do samochodu mieszczącego się za komendą na policyjnym parkingu. Posiadanie kluczyków nie wystarczyło by posiąść to jakże drogie auto, trzeba było się wylegitymować przy strasznie niesympatycznym ochroniarzu tego przybytku, chociaż już wiedziałam czemu prawie zawsze jeździmy prywatnymi samochodami. To wiele wyjaśnia, wole być biedniejsza, ale nie stresować się gburem, który ma pretensję, że zakłócasz mu wygrzewanie stołka i przeglądanie czasopisma. Gdyby płacili mu za gburowatość i utrudnianie pracy stałby się miliarderem, a ja mogłabym co najwyżej sprzątać w jego willi na Bahamach.

TOWN OF TRAITORS: Town of Angels I |Zakończona|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz