Nate miał rację. A ja usilnie próbowałem odpychać tą myśl i mimo, że starałem się trzymać ją na dystans, to jakoś nie potrafiłem. Ciągnęło mnie coraz bardziej, faktycznie kiedy była nastolatką pomagałem Nate'owi odstraszać jej adoratorów, nie ze względu na niego a na własną satysfakcję, jednocześnie nie zawsze zdając sobie z tego sprawę. Może i jestem zazdrosnym dupkiem...
Po co ja chcę tam iść? Co zamierzam jej powiedzieć? Po cholerę ja tu przyjechałem. Siedziałem tak dobre dziesięć minut, bijąc się z myślami czy wyjść i z nią porozmawiać, wyjaśnić pewne kwestie, czy jednak wrócić do domu
Nagle przykuła jednak moją uwagę czarna postać, wchodząca do budynku. Wydawało mi się to podejrzane, wyciągnąłem szybko swój pistolet i odznakę ze schowka mojego samochodu i ruszyłem w jego stronę. Był na pewno niższy ode mnie ale dość postawny.
Mężczyzna właśnie wchodził na ewakuacyjną klatkę schodową, ruszyłem za nim zachowując dystans.
Recepcjonisty akurat nie było w jego miejscu pracy, podobnie jak ochroniarza - pewnie mieli przerwę czy coś w tym stylu. Ciekawe czy ten zamaskowany typ o tym wiedział czy akurat miał fart.
Otworzyłem drzwi klatki schodowej i tylko wsłuchiwałem się w jego kroki, był przynajmniej dwa piętra nade mną, więc mogłem ruszyć na górę. Nie sądziłem, że będzie szedł aż tak wysoko, wtedy poczułem nieprzyjemne uczucie stresu. Byłem w połowie trzeciego piętra, kiedy usłyszałem jak drwi się otwierają. Przyśpieszałem swój krok i uchyliłem drzwi, tak aby móc zobaczy co się dzieje na korytarzu. Nie chciałem go od razu spłoszyć, jeśli ma coś na sumieniu – będzie wiać.
Zakapturzona postać schyliła się przy drzwiach i położyła na wycieraczce białego kwiatka. Kurwa, to są albo drzwi obok mieszkania Mii, albo do jej mieszkania. Zrobiłem mu zdjęcie, co prawda nie było na nim zbyt wiele widać, ale zawsze mam jakiś dowód. Nagle otworzyły się drzwi od windy i ten ktoś szybko do niej wsiadł po czym zamknął drzwi i winda zjechała na dół.
Być może powinienem za nim pobiec ale już za późno. Podszedłem do drzwi pod którymi leżał kwiatek. Kurwa, to było mieszkanie Mii. Już miałem pukać do drzwi i robić jej awanturę że spotyka się z podejrzanymi typami, ale zobaczyłem przy nich jakąś karteczkę. Schyliłem się, żeby zobaczyć co jest na niej napisane:
„Zostaw tą sprawę, albo będziesz kolejna"
Ktoś jej groził. Ja pierdole. Kucałem przy tej wycieraczce jak wryty, aż w końcu do mnie dotarło. Z tego co wiedziałem prowadziła sprawę jakiegoś podwójnego morderstwa. Czy to o to chodziło? Czy właśnie miałem seryjnego mordercę przed nosem i dałem mu zwiać?
Zdecydowałem się zapukać do drzwi, ale nikt nie otwierał. Zadzwoniłem dzwonkiem ale nadal nic. W końcu nic dziwnego, raczej bym nie sprawdzał kto stoi pod moim drzwiami o północ na jej miejscu, tym bardziej jeśli to nie była pierwsza taka akcja. Pewnie właśnie wyciągała pistolet z szafki nocnej albo spod poduszki. Wyszukałem w telefonie jej numer i zadzwoniłem.
- Halo? Czy ty nie masz kiedy się nade mną znęcać, tylko tak późno w nocy? – odebrała zaspanym głosem. Spała. Czyli chociaż jej nie wystraszyłem.
- Otwórz mi drzwi. To ważne – odpowiedziałem krótko, wprost wydając polecenie.
- Co... Co ty robisz o tej porze pod moimi drzwiami? – westchnęła. -Idę.
Rozłączyła się. Po chwili usłyszałem jak przekręca zamek od środka i otwiera drzwi. Stała tak kompletnie zaspana, w jakieś różowej piżamie na ramiączka z dość krótkimi spodenkami. Można się było tego spodziewać. Czułem, że gapię się za długo ale trudno, wyglądała niesamowicie w tych roztrzepanych i lekko mokrych włosach, które pewnie nie zdążyły jej wyschnąć za nim położyła się spać, no i w zdecydowanie zbyt krótkiej piżamie.
CZYTASZ
TOWN OF TRAITORS: Town of Angels I |Zakończona|
Mystery / ThrillerKiedy życie przestaje się układać i rozsypuje na drobne kawałki, które trzeba potem zbierać z ziemi razem z godnością, trzeba znaleźć nowych sojuszników, albo wybaczyć tym z przeszłości - o ile są jeszcze tego warci. Adwokat Nathan Reed nigdy by nie...