Nim się obejrzałam stałam już przed lotniskiem w Los Angeles i czekałam na taksówkę. Ze względu na to, że lot z Chicago miałam o siódmej wieczorem, w Los Angeles była teraz dziesiąta w nocy, planowałam odebrać klucze z recepcji i od razu pójść spać, aby być wyspaną na kolejny dzień.
Mimo później pory zarówno w środku budynku jak i na zewnątrz mnóstwo ludzi podążało z walizkami śpiesząc się na samolot, witając się ze swoimi znajomymi czy rodzinami. Wiele osób tak jak ja czekało na wolną taksówkę. Sądziłam, że o tej porze nie będzie to problem, jednak bardzo się myliłam.
Lotnisko było ogromne wielkie przeszklone szyby, masa terminali, w których można naprawdę nieźle się pogubić jeżeli tym bardziej nie jest się stąd lub z okolic. Postój taksówek, który był aktualnie pusty oświetlały okoliczne lampy dające swój blask z rosnących pomiędzy nimi wysokich i rozległych palm. Czuć było ten przyjemny i łagodny klimat ponadto jak na dziesiątą w nocy było dość ciepło. Niebo było bezchmurne i naprawdę czułam, że tutaj wszystko w końcu się ułoży. Mimo stresu jaki odczuwałam przez podróż w nieznane mi miejsce zupełnie samej, czułam wewnętrzny spokój. Myślałam pozytywnie, chciałam dać wszystkiemu szansę i naprawdę pozytywnie się zaskoczyć. Poza tym chyba gorszego miejsca pracy i ludzi w niej nie spotkam niż w Chicago. Tamtejsi detektywi byli naprawdę nieznośni i traktowali wszystkich z góry. Miałam nadzieję, że tutaj będzie inaczej. Przecież gorzej już być nie może.
Następnego dnia miałam zjawić się na komendzie w sprawach organizacyjnych. Miałam podpisać umowę o pracę, poznać trochę komisariat no i oczywiście poznać moich współpracowników i moją nowa partnerkę. Z rozmowy telefonicznej z komendantem zdążyłam dowiedzieć się, że jest kobietą i naprawdę w głębi serca się cieszyłam. Na razie miałam dość facetów i czym mniej ich widziałam tym lepiej mi się żyło. Miałam nadzieję, że od razu dostaniemy jakieś śledztwo, które zajmie mi głowę i myśli. Postanowiłam, że oddam się pracy, chcę dawać z siebie sto procent, w końcu to mi dano szansę na dalszy rozwój, nie komuś innemu. Nie chciałam zawieść nikogo, kto postanowił dać mi tą szansę i we mnie uwierzył, a tym bardziej nie chciałam zawieść siebie.
Wyciągnęłam telefon z kieszeni moich ulubionych czarnych dżinsów i wybrałam numer do mamy licząc, że może jeszcze nie śpi i nie myliłam się, odebrała zaledwie po dwóch sygnałach.
- Mam nadzieję, że Cię nie obudziłam – odparłam.
- Nie, właśnie miałam się kłaść spać, ale czekałam aż zadzwonisz.
- Czekam na taksówkę, chciałam tylko dać znać że już wylądowałam. Także odezwę się jutro. Dobranoc.
- Dobrze, dbaj o siebie Lilianno. I nie zapominaj o nas tam, odzywaj się czasem. – zaśmiała się. – Dobranoc córeczko. – powiedziała i się rozłączyła, nim zdążyłam schować telefon z powrotem do kieszeni dostałam wiadomość. Spojrzałam na wyświetlacz. To mama. Jak zwykle roztargniona zapomniała mi pewnie o czymś powiedzieć.
Od Mama: Córeczko zapomniałam Ci powiedzieć, Nate się ze mną kontaktował, prosił aby Ci przekazać, żebyś się z nim skontaktowała, chce porozmawiać. To ponoć pilne.
Zgasiłam wyświetlacz i parsknęłam śmiechem. Teraz będzie mnie dręczył przez pośredników. Czego nie rozumiał kiedy powiedziałam mu, że nie chce go znać. Może miał problemy ze słuchem, znam dobrego laryngologa w Chicago, może kiedyś przejdzie mi złość na niego i podeśle mu kontakt. Naprawdę świetny facet, na całe szczęście, bo może i jeszcze lekarkę by zauroczył swoją fałszywością i zakłamaniem. Weszłam w wiadomości wybrałam numer Nate'a po czym go odblokowałam i wystukałam wiadomość.
Do Nate: Wiadomość przekazana. Nie mamy o czym rozmawiać.
Odpisałam po czym znowu go zablokowałam. Cholerny dupek. To powinno być jasne, jeżeli od kogoś nie odbieramy to albo nie mamy ochoty z nim rozmawiać, albo mamy lepsze rzeczy do roboty. A po drugie teraz już nie było nawet o czym rozmawiać on był Chicago, ja byłam w Los Angeles.
CZYTASZ
TOWN OF TRAITORS: Town of Angels I |Zakończona|
Mystery / ThrillerKiedy życie przestaje się układać i rozsypuje na drobne kawałki, które trzeba potem zbierać z ziemi razem z godnością, trzeba znaleźć nowych sojuszników, albo wybaczyć tym z przeszłości - o ile są jeszcze tego warci. Adwokat Nathan Reed nigdy by nie...