Rozdział 41 - Kolejne złe decyzje -Lilianna

355 16 0
                                    


Weszłam do domu jak zawsze wściekła. Nie zdążyłam nawet dobrze ściągnąć butów, a już rozległ się dzwonek do drzwi. Ciężko wzdychając sięgnęłam do klamki a przede mną ukazał się mój sąsiad.

- Przeszkadzam? – zapytał niepewnie zapewne widząc moje surowe spojrzenie.

- Nie absolutnie, skądże. – powiedziałam zapraszając go do środka. Przez chwile na jego twarzy zobaczyłam zawahanie, ale postawił krok do przodu i wszedł do środka, a ja mogłam zamknąć za nim drzwi.

- Czasami nie wiem czy mówisz sarkastycznie czy poważnie. – odparł drapiąc się po brodzie.

- Tym razem mówiłam serio. Przepraszam jeżeli źle to odebrałeś. Po prostu ostatnio na swojej drodze spotykam ciągłych idiotów. – zaśmiałam się próbując wytłumaczyć swoją postawę. Nie chciałam by myślał, że jestem kolejną wredną suka, a w dodatku powierzyłam mu całe mieszkanie pod opiekę i decyzje z wyborem kolorów i mebli, wiec musiałam sprawiać wrażenie miłej. Ponadto chciałam taka być, lubiłam go. Niestety każde nasze spotkanie odbywało się albo kiedy byłam w totalnej rozsypce, albo byłam wkurzona przez moich byłych i niedoszłych obecnych byłych.

- W porządku.

- Przepraszam z tych nerwów zupełnie zapomniałam, że byliśmy umówieni na piątą. – odparłam kiedy spojrzałam na godzinę na zegarku wchodząc głębiej do mieszkania.

- W porządku. – odpowiedział ponownie tym samym stwierdzeniem.

- Nie brzmisz jakby było w porządku.

- A ty nie brzmisz jakby było Ci przykro. – powiedział na co obydwoje po chwili się roześmialiśmy.

- Masz rację nie jest mi przykro, bo jestem wściekła. – odparłam zgodnie z prawdą.

- Czy powinienem pytać?

- Jeśli chcesz usłyszeć w jak beznadziejne pakuje się związki, to oszczędź sobie tego.

- W porządku.

- W porządku. – odpowiedziałam przedrzeźniając go.

- Zaproponowałbym Ci coś, ale jedne co mam to wodę z kranu i napoczęte wino, a w lodówce świeci pustka, więc nie będę wyjątkowo gościnna. – zaśmiałam się próbując ukryć swoje zażenowanie. – Ostatnio zakupy w supermarkecie nie chodzą ze sobą w parze. I tylko nie mówi w porządku. – uprzedziłam go widząc, że już zamierza coś powiedzieć, mężczyzna tylko się zaśmiał i zrobił krok w moją stronę po chwili wymijając mnie wchodząc w głąb kuchni.

- W zasadzie przyszedłem Ci powiedzieć, że jest już wszystko ogarnięte. Za parę dni wejdę z moją ekipą i zrobimy diament z twojego mieszkania.

- Już się nie mogę doczekać. – stwierdziałm zgodnie z prawda. – Może wkońcu poczuje się tu jak w domu. – dodałam siadając na stołku barowym przy wyspie, przy której opierał się Mason.

- Tęsknisz za Chicago? – zwrócił się pytaniem po chwili milczenia.

- Nie wiem czy tęsknie. Pobyt tutaj uświadomił mi, że nikomu na mnie tam nie zależało. Znajomi stracili mną zainteresowanie gdy tylko wsiadłam do samolotu, podobnie z rodzicami rzadko kiedy z nimi rozmawiam. Każde z nas ma swoje życie, ale... - zrobiłam chwile przerwy zastanawiając się czy w ogóle go to interesuje, ale kiedy na niego spojrzałam w jego oczach widziałam zainteresowanie tym co mówię. Chyba pierwszy raz ktokolwiek tutaj zapytał mnie jak się czuje w nowym miejscu i okazał mi naprawdę ogromne zainteresowanie. – Ale tutaj też nie mam nikogo. Wracam po pracy do domu i siedzę tu całkowicie sama. Czuje się tak jakbym zatrzymała się w miejscu i nie mogła ruszyć dalej. – zasmiałam się. – Przepraszam, że zadręczam Cię moimi problemami.

TOWN OF TRAITORS: Town of Angels I |Zakończona|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz