Nie tylko nie to...
O piętnaście po szóstej rano otrzymałam telefon z komisariatu z adresem pod którym mam się stawić i to w zasadzie na już. Szybko się ubrałam nie wypijając nawet kawy i wybiegłam z domu. Już wiedziałam co się wydarzyło, mamy nie tego mordercę w więzieniu. Straciliśmy kolejną osobę... Spierdoliliśmy po całej linii.
W samochodzie w radiu leciały poranne wiadomości informujące, że tajemniczy seryjny morderca znowu zaatakował a policjanci nic z tym nie robią. No tak, przecież my tylko siedzimy i pijemy kawę, albo jemy pączki. Wyłączyłam radio bo nie mogłam już tego słuchać. Byłam wściekła i załamana jednocześnie. Robiliśmy wszystko co w naszej mocy, żeby do tego nie dopuścić, a wszystkie dowody, które posiadaliśmy łączyły nas jedynie ze sprawą zagadkowej śmierci Jasmine. Chyba rzucę tą robotę, naprawdę wolałabym pracować w kancelarii Nate'a jako asystentka czy coś, może zostanę pisarką kryminałów. To w sumie nie najgorszy pomysł, tym bardziej że się naoglądałam tyle realnych kryminałów że mogłabym od ręki napisać przynajmniej dziesięć książek.
Na miejscu zbrodni było już mnóstwo funkcjonariuszy, cały wydział zabójstw oraz agenci federalni i to w przynajmniej dwa razy takiej ilości jak ostatnio, nie wiem skąd oni ich tylu biorą.
Weszłam do mieszkania, przywitałam się z kilkoma technikami śledczymi i przeszłam po miejscu zbrodni, praktycznie nic mnie nie zdziwiło, no może nie licząc tego, że nie spodziewałam się tu dzisiaj znaleźć, a ta biedna dziewczyna, nie spodziewała się zginąć – pomyślałam wchodząc do sypialni w której się znajdowała. Była już tutaj Melinda Browna, kapitan Robinson oraz Anderson i Parker. Wszyscy jednak milczeli, nic dziwnego, wszyscy czuliśmy się winni. Spojrzenia moje i Parkera spotkały się na kilka sekund, miałam jednak wrażenie że to trwało wieczność.
Po jakiś pięciu minutach pojawili się również inni: Evans, Whitmore i Rodriguez, weszli razem do pokoju. Na końcu jak zwykle przyszła Lilianna, która wyglądała jakby praktycznie w ogóle dzisiaj nie spała.
– Skoro mamy już wszystkich, to musze oczywiście przekazać informację które już słyszeliśmy, na dziewięćdziesiąt dziewięć procent jest to ten sam morderca. Identyczna zbrodnia, czas zgonu również, mamy też kwiatka ale.... Nie mamy płatków, być może ktoś go spłoszył albo śpieszył się, rany na nadgarstkach są dużo głębsze, tak jakby potrzebował, żeby wykrwawiła się dużo szybciej.
– Zmienia taktykę czy ucieka? – rzucił Colin.
– Obstawiam, że ucieka. – Stwierdziła Evans – W końcu rany są głębsze, chciał ją zabić i szybko się ulotnić.
– Tylko kim jest, jeśli nasz potencjalny morderca siedzi pierdolonym areszcie. – Powiedziała zdenerwowana Lilianna, zdecydowanie zbyt dużo czasu przebywała ostatnio z Jeffersonem, bo to przeklinanie weszło jej w nawyk.
Zaczęliśmy dyskutować o tym kto i dlaczego mógł się spieszyć i czy jest szansa, że jednak jest dwóch sprawców. Kiedy wsadziliśmy jednego, drugi dokończył zbrodnie i się ulotnił. Nagle naszą dyskusję przerwała kobietę która wbiegła do środka.
– Nieee! Moja córeczka! Nie... powiedzcie, że to nie prawda, błagam... – Jej ból i rozpacz rozrywał ściany pomieszczenia, kiedy wbiegła do środka, załamana, zalana łzami nie dowierzająca w to co widzi... – Moje jedyne dziecko... – rzuciła się do dziewczyny próbując przytulić jej martwe ciało, ale Rodriguez i Whitmore szybko ją odciągnęli, nie mogła tego zrobić, ona była ofiarą morderstwa, nie mogła jej już pomóc, nawet nie chciałam sobie wyobrażać co właśnie czuła. – Moja kochana Nicole.
– Pani Abrams, ogromnie nam przykro z powodu pani straty. Proszę przyjąć kondolencje, jeśli nam pani pomoże i odpowie na kilka pytań, będziemy mogli jak najszybciej znaleźć sprawcę, który być może właśnie ucieka. – Powiedział nie do końca taktownie Robinson, ale nie miał zamiaru jej urazić, wiedział jaka jest stawka. Cholernie wysoka. Detektywi ją puścili a ona oparła się o ścianę i stała chwilę w swojej rozpaczy i milczeniu, nie poganialiśmy jej, tylko staliśmy razem z nią.
CZYTASZ
TOWN OF TRAITORS: Town of Angels I |Zakończona|
Mystery / ThrillerKiedy życie przestaje się układać i rozsypuje na drobne kawałki, które trzeba potem zbierać z ziemi razem z godnością, trzeba znaleźć nowych sojuszników, albo wybaczyć tym z przeszłości - o ile są jeszcze tego warci. Adwokat Nathan Reed nigdy by nie...