Po tych słowach przez moje ciało przeszedł dreszcz przerażenia. Starałam się zgrywać silną, próbując sobie i Mii wmówić, że wyjdziemy z tego cało. Jednak czym dłużej byłyśmy w tym pomieszczeniu z tymi wszystkimi dryblasami traciłam nadzieje tak szybko jak tylko się pojawiała. Przez moje ciało przeszedł cichy szloch, łzy spływały ciurkiem po mojej twarzy, drżałam z zimna, chłód owiewał moje niemal nagie ciało. Bolał mnie każdy fragment skóry, nawet oddech stał się bolesny. Jeżeli ma nas torturować nie wytrzymam dalej, powiem mu wszystko co wiem. Mia tak samo jak ja była wykończona kiedy na nią spojrzałam jej rozmazany makijaż był jej najmniejszy problemem. Z ust sączyła się jej krew, która zaczynała powoli zasychać w miejscu. Dygotała z przerażenia i zimna. Kryształowe ramiączko z jej sukienki lekko opadło na ramię, które próbowała poprawić jednak bez skutku, kiedy miała obezwładnione ręce. Tak naprawdę mogli zrobić z nami wszystko co chcieli i nie liczył się dla nich fakt, że byłyśmy policjantkami, to jeszcze bardziej ich nakręcało.
McKenzie chodził w kółko po pomieszczeniu jakby nad czymś intensywnie myślał. Skinął w pewnym momencie dłonią na swoich ochroniarzy, którzy bez słów jednocześnie podnieśli nas na nogi. Nogi chwiały mi się na boki, nie byłam w stanie sama ustać, a w tym fakcie nie pomagały mi wysokie szpilki, które jeszcze jakimś cudem miałam na stopach. Jeden z oblechów szarpnął Mią, na co ta ponownie upadła na ziemie z głośnym krzykiem. Szarpnęłam się chcąc do niej podejść, jednak mocny ucisk na nadgarstku stanowczo mnie powstrzymał. Miałam wrażenie, że zaraz zmiażdży mi kości.
- Proszę. – wyłkałam cicho nie spuszczając wzroku z przyjaciółki, którą ponownie postawili do góry. Jej głowa zwisała bezwładnie, gdyby nie drżenie jej ciała i cichy szloch pomyślałabym, że jest nieprzytomna. McKenzie spojrzał na mnie, czułam jego ostre spojrzenie i chłód zbliżającego się ciała w moim kierunku. – Nie chciałyśmy Ci zaszkodzić. Chciałyśmy tylko porozmawiać. – uniósł mój podbródek do góry nakazując, abym na niego spojrzała.
- Patrz na mnie, gdy do mnie mówisz. – powiedział rozkazującym tonem i uderzył mnie z całej siły w brzuch, zatoczyłam się do tyłu i gdyby nie trzymanie moich bezwładnych rąk przez dwóch typków upadłabym do tyłu. Mia wydała z siebie potężny krzyk poprzedzający głośnym szlochem czym zwróciła ponownie swoją uwagę.
- Zamknij się w końcu! Mam dosyć twoich wrzasków dziwko! – warknął w jej kierunku zbliżając się w kilku krokach do niej.
Ochroniarze na jego gest puścili dziewczynę, która zatoczyła się do przodu wpadając w objęcia gangstera. Wzdrygnęła się na jego dotyk, a ten gdy to wyczuł odsunął ją lekko od siebie i za całej siły zamachnął pięścią w jej twarz co spowodowało, że z głośnym hukiem opadła na biurko, krzywiąc się z bólu. Tym razem jednak nie wydała z siebie żadnego dźwięku. Wiedziałam, że nadchodzi nasz koniec, ile jeszcze czasu wytrzymamy to poniżanie, bicie i niewiedzę.
- Nie wiedziałyśmy... - wyszeptałam cicho. – Nie wiedziałyśmy nawet kim jesteś przychodząc tutaj. – dokończyłam przypominając sobie o jego wcześniejszych słowach na temat patrzenia na niego, wiec tak zrobiłam. Patrzyłam się w jego puste i popsute tęczówki. Był cholernie przerażający. Można było się po nim spodziewać wszystkiego. – Nie miałyśmy złych zamiarów, chciałyśmy tylko porozmawiać. – dodałam niemal szeptem, nie będąc pewną czy dobrze robię, czy aby na pewno znowu go nie rozzłoszczę i znowu mnie nie uderzy. Nie miałam już siły, tym bardziej kiedy patrzyłam na półprzytomną Mie, która siedziała zwinięta w kłębek przy biurku, jej oczy były zamknięte jakby miała nadzieję, że ciemność ją uchroni.
- Pozwól mi to ocenić. – wysyczał.
Złapał mnie dłonią za włosy i pociągnął tak, że stałam plecami do jego torsu. Puścił moje włosy założył rękę na moją szyję przytrzymując mnie pozbawiając mnie tlenu. Czułam jak coś robi przy swojej kieszeni a po chwili ujrzałam przed swoimi oczami broń. O mój boże, zabije mnie.
- Otwórz usta. – powiedział, a mnie zamroczyło. Pokręciłam tylko przerażona głowa, nie było mowy, żebym to zrobiła. Zniecierpliwiony zatkał drugą wolną dłonią mój nos. Przyduszona bez powietrza potrzebowałam go nabrać, czułam jak mdleje, oczy zaczęły mi się powoli zamykać nie byłam w stanie dłużej walczyć, otworzyłam usta nie zdążyłam nawet nabrać powietrza a on wsadził mi broń do ust. Załadowaną broń. Stałam jak posąg, bałam się poruszyć, bałam się nawet drgnąć. Życie przeleciało mi przed oczami. Mia wrzasnęła z przerażenia, kiedy otworzyła oczy i zobaczyła co wyprawia ten sukinsyn.
- Spokojnie księżniczko, twoja kolej też zaraz nadejdzie. Daj nam chwilę. – zakpił w jej stronę po czym ponownie spojrzał na mnie. – Już nic nie powiesz? Może powinienem pociągnąć za spust i pozwolić by całe twoje wnętrzności rozlały się po pomieszczeniu. Złapałam wolną ręką za jego dłoń, w której trzymał pistolet. – Odpowiedz dziwko. – wrzasnął.
Wyciągnął broń z moich ust, poczułam ulgę.
- Proszę. – cicho wykwiliłam.
- Prosić to będziecie niedługo, abym z Wami szybko skończył jak moi chłopcy będą was na zmianę pieprzyć.
Puścił mnie a ja bezwładnie opadłam na kolana sprawiając sobie kolejny ból. Już nawet nikt nie musiał mnie trzymać, byłam zmęczona, nie miałam już sił walczyć.
Podszedł do Mii, wymieniał nas jak pluszowe lalki, jakbyśmy były zabawkami i atrakcją dzisiejszego wieczoru. Pociągnął ją mocno za włosy, a ja mogłam tylko obserwować przedstawienie. Bałam się nawet poruszyć nie chcąc zwracać na siebie niczyjej uwagi.
Z przerażonymi oczami Mia syknęła z bólu, jej warga zaczynała stopniowo puchnąć. Wyciągnął zza paska spodni nóż, przełknęłam gule w gardle na co dziewczyna zrobiła to samo. Zaczął jeździć po jej ciele ostrym nożem, zaczynając od obojczyków, schodził coraz niżej, zahaczył o opuszczone ramiączko zjeżdżając trochę ponad biust. Mia drżała, bała się poruszyć, bo każdy nawet najmniejszy ruch mógł sprawić, że by ją przeciął. W jego oczach kryła się czysta satysfakcja, wyglądał jakby ból go podniecał sprawiał, że czuł że żyje. Był psychopatą bez skrupułów.
- Jak myślisz Pani Detektyw, co by było gdybym mocniej przycisnął swoją dłoń do tej twojej ślicznej buźki? – zapytał przykładając dziewczynie nóż, do policzka i naciskając na niego. – Szkoda byłoby takiej pięknej buźki. – zacmokał przy jej uchu.
Od draśnięcia dzieliły go milimetry. Dziewczyna wstrzymała oddech, a ja razem z nią.
- Błagam. – wydukała po cichu, a jego ręka zadrżała.
- Zaraz przyjdzie na to czas. – odciągnął sprawnym ruchem nóż od policzka gładząc go opuszkami palców, aby następnie mocno go ścisnąć niemal wbijając palce. – Podnieście te drugą i na środek z nimi. – powiedział do oblechów, którzy stali za mną.
Złapali mnie za ramiona popychając na środek gabinetu, McKenzie zrobił to samo z Mią. Siedziałyśmy na środku pomieszczenia odwrócone do siebie plecami. Czułyśmy swój strach, drżenie i przerażenie. Ile jeszcze będą trwały te męczarnie, czy przestaną jak będziemy nieprzytomne czy specjalnie będą nas cucić, żeby nas torturować. Proszę przestań błagałam w myślach.
- Możecie się z nimi zabawić. – zwrócił się do czterech pseudo ochroniarzy, którzy głośno zachichotali okrążając nas.
Siedziałyśmy na brudnej ziemi zmarznięte, pobite i niemalże nagie, gdyby nie cienkie materiały naszych sukienek, które były pozaciągane, porwane i w wyniku szarpaniny uniesione do góry. Stali i się nam przyglądali, czekali aż wykonamy pierwszy ruch, aby mogli nas zaatakować jak niesforną zwierzynę. To był koniec. Po chwili znudziło im się czekanie i z każdej strony ruszyli na nas. Dotykali nas, szarpali próbowali rozebrać. Było ich po dwóch na jedną z nas. Nie miałyśmy szans jeden na jeden a co dopiero jedna na ich dwóch. Jeden z nich unieruchomił mi ręce, a drugi zaczął błądzić dłońmi po moim obolałym ciele. W tym momencie z Mią się poddałyśmy. Szarpanie i krzyczenie powodowało tylko to, że zadawali nam kolejne ciosy sprawiając niemiłosierny ból. Poddałyśmy się w momencie, którym usłyszałyśmy dźwięk rwanego materiału.
CZYTASZ
TOWN OF TRAITORS: Town of Angels I |Zakończona|
Mystery / ThrillerKiedy życie przestaje się układać i rozsypuje na drobne kawałki, które trzeba potem zbierać z ziemi razem z godnością, trzeba znaleźć nowych sojuszników, albo wybaczyć tym z przeszłości - o ile są jeszcze tego warci. Adwokat Nathan Reed nigdy by nie...