- Myślisz że ten świadek nam coś powie? – zapytała mnie moja partnerka kiedy wjeżdżałyśmy windą na piętro naszego wydziału.
- Biorąc pod uwagę, że nie chciał nic mówić mundurowym kiedy weszli do jego biura, coś czuję, że to może być bardzo ciekawe przesłuchanie – powiedziałam opuszczając windę i zmierzając w do pokoju przesłuchań.
Preston poszła zostawić swoją torebkę na biurko i wziąć jakieś dokumenty, a ja czekałam przed pokojem.
To miało być nasze pierwsze wspólne i poważne przesłuchanie – nie ukryłam trochę się ekscytowałam. Nie ustaliłyśmy żadnego schematu, zdecydowałyśmy że trzeba podejść do tego na totalnym luzie, a potem... no potem to zobaczymy co dalej. Pełen profesjonalizm jak zawsze.
- Proszę, tu macie akta sprawy – powiedział z poważną miną Colin, podając mi teczkę z dokumentami i zerkając w stronę Rodrigueza – Ale nie wiem czy chcesz go przesłuchiwać... – dodał po chwili. Wyglądał na zestresowanego, przez tą zmarszczoną brew.
- Dlaczego niby? – zapytałam zdziwiona jego zachowaniem.
- Bo wziął ze sobą adwokata na przesłuchanie i... - próbował odpowiedzieć Carlos prostując się lecz przerwała mu uśmiechnięta Lilianna.
- Nie z takimi już sobie radziłyśmy – powiedziała i gwałtownym ruchem otworzyła drzwi do pokoju przesłuchań po czym momentalnie stanęła w miejscu, coś czułam że właśnie bardzo głośno przeklina w myślach to przesłuchanie.
W pokoju znajdował się nasz świadek, mężczyzna po czterdziestce, o blond włosach i niebieskich oczach, całkiem przystojny, ubrany w elegancki dobrze skrojony garnitur. Obok niego siedział jego adwokat. No oczywiście. Teraz to ja przeklinam to przesłuchanie w myślach i najchętniej oddałabym je chłopakom. To musiał być mój cholerny brat....
Miał poważną i bardzo profesjonalną minę, poprawiał swój krawat. Patrząc w jego oczy z boku, nikt by nic nie wyczytał. Ale ja znałam ten wzrok. „Masz przesrane a ja chętnie się na to popatrzę i będę mieć niezły ubaw". Tak. Mówiły dokładnie to.
Usiadłyśmy na krzesłach po naszej stronie stołu do przesłuchań. Podejrzany obserwował nas ale jednocześnie nie wydawał się na przejętego sytuację. Bo przecież właśnie wcale nie był uważany za podejrzanego w sprawie o morderstwo. Ale w końcu bronił go mój brat więc absolutnie nic mu nie grozi. Niestety, musiałam to przyznać, ale Nate był bardzo dobrym prawnikiem, jednym z najlepszych z Los Angeles, ale lepiej żeby nie słyszał, ze to mówię, bo ego mu wyskoczy przez okno.
- Detektyw Reed i detektyw Preston – przedstawiłam nas obie z poważną miną, która nie mogła zdradzić, nawet odrobiny emocji. Nie teraz.
- Nathan Reed pełnomocnik Pana Stevena Brighta – powiedział mój brat. Jego klient wydawał się kompletnie nie wzruszony zbieżnością nazwisk, ale takie rzeczy się przecież zdarzały.
- Czy zna Pan tego mężczyznę? – zaczęła prosto z mostu Lilianna wyciągając z teczki zdjęcie naszej ofiary. Ten jednak nawet nie zdążył spojrzeć na zdjęcie.
-Nie musisz odpowiadać na to pytanie. – Wtrącił się Nate.
- Mamy świadka, który zeznał, że widział Pana na miejscu zbrodni trzy dni temu. Jak rozmawialiście i się kłóciliście – powiedziałam poważnym tonem patrząc na Nate'a a nie na podejrzanego. Ten jednak zwrócił się w kierunku swojego klienta i przytaknął dając znak, żeby odpowiedział na moje pytanie.
- Dobra znam go i byłem tam ale go nie zabiłem, nie mam z tym nic wspólnego – powiedział pocierając rękami twarz. Napięta atmosfera w pomieszczeniu widocznie dała się we znaki nawet mu.
CZYTASZ
TOWN OF TRAITORS: Town of Angels I |Zakończona|
Mystery / ThrillerKiedy życie przestaje się układać i rozsypuje na drobne kawałki, które trzeba potem zbierać z ziemi razem z godnością, trzeba znaleźć nowych sojuszników, albo wybaczyć tym z przeszłości - o ile są jeszcze tego warci. Adwokat Nathan Reed nigdy by nie...