Rozdział dziesiąty

2.8K 441 35
                                    

Śmierć

Uśmiecham się głupkowato, jak nie ja, podczas gdy cała reszta łypie na mnie spod byka.

– Wyjaśnij mi, dlaczego pomyślałeś, że pocałowanie jej to dobry pomysł? – Zwycięzca mruży na mnie oczy.

– A co? Zazdrościsz mi? – Wyginam brew.

– Jak cholera – warczy pod nosem, na co uśmiecham się kącikiem ust.

– Miałeś się z nią tylko spotkać. – Wojna zdaje się najmniej poruszony moim małym występkiem. – A nie rzucać się na jej usta.

Wzruszam niedbale ramionami.

– Poszedłem z falą.

– Z falą – prycha Głód. – Żebym ja nie poszedł z falą, jak ją spotkam.

– Nawet się nie waż! – protestujemy we trójkę.

Głód uśmiecha się kpiąco.

– Teraz już ci nie jest do śmiechu.

– Mnie w ogóle nie jest do śmiechu – rzucam oschle.

Głównie dlatego, że minęło zaledwie dwanaście godzin, a ja dalej czuję smak miękkich warg Arii na moich. Dalej czuję jej przyjemny, owocowo-kwiatowy zapach. Nie zmieniła perfum – ciągle używa tych samych co lata temu. Karl Lagerfeld Fleur de Mûrier.

– I co teraz? – zagaduje Zwycięzca. – Idziemy zgodnie z planem?

Po jego pytaniu zapada cisza. Naprawdę głośna, dźwięcząca w uszach cisza. Nie mam pojęcia, o czym cała trójka myśli, ale mnie przez głowę przebiega milion wątpliwości. Najgłośniejsza z nich jest jedna: czy Aria podejmie wyzwanie, czy będziemy musieli ją do tego namawiać?

– Tak – odpowiada wreszcie Wojna. – Idziemy zgodnie z planem, ale trochę go zmodyfikujemy. – Wbija we mnie chłodne spojrzenie. – Nie spotkasz się z nią sam. Spotkamy się z nią wszyscy.

Unoszę wysoko brwi.

– Ponieważ?

– Ponieważ znając ciebie, znowu się na nią rzucisz, jakby była łakomym kąskiem.

– Trochę jest – rzuca z rozbawieniem Głód, kompletnie nie zwracając uwagi na moje ostre spojrzenie. – No co? To nie ja ją pocałowałem, kiedy miałem ku temu okazję, tylko ty. Facet, który nigdy nie był z nią tak blisko jak my.

Wywracam oczami. Nie byłem, bo... nie mogłem. I oni o tym wiedzą. Zresztą, nie myślałem o niej w takich kategoriach – aż do kilku miesięcy wstecz, gdy spotkałem ją w jednym ze szpitali, a ona mnie nie rozpoznała. Tuż po tym zacząłem do niej pisać i szukać o niej informacji. Dotychczas była tylko młodą dziewczyną, nastolatką, którą pragnąłem otoczyć opieką, ale teraz? Teraz była kobietą, na myśl o której moje skamieniałe serce obudziło się do życia.

– Czyli jutro się z nią zobaczymy – szepcze Zwycięzca.

– I jutro dowie się, że do Fogtown ściągnęło ją czterech mężczyzn, a nie tylko jeden.

Na końcu języka mam słowa: obawiam się, jak na to zareaguje, ale nic nie mówię. Chyba każdy z nas myśli o tym samym, sądząc po ściągniętych brwiach, napiętych mięśniach na szczękach i niepokoju błyszczącym w oczach.

#fogtownwatt

Fogtown / 18+Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz