Rozdział dwunasty

2.5K 400 16
                                    

Zwycięzca

Podnoszę dłoń ze szklanką do połowy wypełnioną szkocką z lodem i uśmiecham się do reszty.

– Za pierwszy Miesiąc Strachu Arii.

Odgłosy stuknięć szkła o szkło przerywa charakterystyczny tylko dla jednej osoby dzwonek telefonu. Natychmiast spoglądamy w stronę Śmierci.

– Chce się spotkać – oznajmia, podczas gdy jego twarz rozjaśnia jasny ekran komórki.

Unoszę brwi.

– To... dość niespodziewane – mówię powoli, po czym upijam łyk alkoholu.

– Czyżby? – kpi Głód. – A ja myślę, że nasza mała Aria zaczęła wreszcie kombinować.

Przyglądam mu się przez chwilę w ciszy, zastanawiając się, czy przypadkiem nie ma racji. Jedno jest pewne – skoro chce się spotkać ze Śmiercią, to znak, że w jakimś stopniu nam ufa. Wierzy, że nie stanie jej się krzywda, a to dobry omen. Może tak podpowiada jej intuicja?

Niepokój wzbiera we mnie w tej samej chwili, w której uzmysławiam sobie, co zrobiliśmy, żeby ją tutaj ściągnąć. Żeby popchnąć ją do działania.

– Co jej piszesz? – dopytuje Wojna, zaglądając Śmierci przez ramię. Chwilę później parska śmiechem. – Chcesz, żebym znowu Cię ugryzł czy może pocałował?

– Kurwa! – Głód krztusi się alkoholem. – Ugryzłeś ją?!

– W tyłek. – Śmierć wzrusza nonszalancko ramionami, podczas gdy na jego ustach drga arogancki uśmieszek. – Sama chciała.

Przymykam powieki i kręcę głową, powstrzymując parsknięcie. Sama chciała. Oczywiście. Bo przecież, jakby Aria kazała mu skoczyć, toby zapytał tylko „jak wysoko", a nie „po co?".

– Co odpisała? – pytam, gdy znowu słyszę odgłos powiadomienia.

Śmierć wpatruje się ze zmarszczonymi brwiami w komórkę, podczas gdy Wojna odchyla głowę, jakby był zaskoczony.

Może najpierw zaprosiłbyś mnie na randkę, zanim wejdziemy na kolejny poziom znajomości, co?

– Jasne – rzucam sarkastycznie. – Już widzę, jak idziecie na randkę. Ona w bluzie i warkoczu, a ty w pieprzonej masce z ptasim dziobem.

– To maska doktora plagi.

– Sragi. – Głód wywraca oczami. – Od zawsze twierdziłem, że akurat ten wzór był najmniej... – Milknie, jak tylko Śmierć posyła mu ostre spojrzenie. Natychmiast unosi dłonie, ale w jego oczach błyszczy rozbawienie. – Już nie bądź taki opiekuńczy, dupku.

Nie próbuję nawet komentować jego słów, tylko skupiam wzrok na Śmierci. Ani trochę nie podoba mi się błysk zadowolenia w jego oczach.

Jeśli założyłbym się teraz z którymkolwiek z chłopaków, że to właśnie Śmierć pierwszy ulegnie Arii i powie jej prawdę o sobie albo przypadkiem się wygada, najpewniej bym wygrał.

#fogtownwatt

Fogtown / 18+Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz