Aria
Stoję przed lustrem w niewielkiej łazience i myślę, co robić. Od powrotu z cmentarza w mojej głowie panuje chaos, którego za nic w świecie nie potrafię poukładać. Przez całą sobotę nie dowiedziałam się niczego nowego. Po pierwsze, do miasta zaczęli tłumnie zjeżdżać turyści i w pensjonacie zrobiło się niemałe zamieszanie. Na domiar złego, nie wiedziałam, kto jest przyjezdnym, a kto miastowym. Frustracja zżerała mnie z godziny na godzinę coraz bardziej.
Samo miasteczko również ożyło. I jak w piątek wydawało się wymarłe, tak w sobotę chyba każdy dekorował dom i ogród sztucznymi pajęczynami oraz dodatkowym oświetleniem – głównie czerwonym. Nie powiem, to dodaje klimatu temu miejscu. Co więcej, do Fogtown bez wątpienia pasowałby taki wystrój, nawet gdyby panował cały rok, a nie tylko raz na dwanaście miesięcy.
Przez to wszystko mam wrażenie, jakby nikt nie zwracał na mnie nawet najmniejszej uwagi. W piątek każdy śledził mnie wzrokiem, w sobotę zaś stałam się niewidzialna.
I za cholerę nie potrafię się w tym odnaleźć.
A teraz nadeszła niedziela, a ja wciąż przed oczami mam maskę Nieznajomego i dalej czuję smak jego gorących ust.
Wypuszczam spomiędzy warg spięty oddech i zaciskam mocniej palce na brzegu umywalki. Nie wiem, co robić. Nie mam pojęcia, czy w ogóle jest sens z kimkolwiek rozmawiać. Nic już, do cholery, nie wiem, prócz tego, że powinnam już wychodzić, jeżeli chcę zdążyć na otwarcie Miesiąca Strachu.
– Dasz sobie radę, Aria – mówię do swojego odbicia tuż przed tym, jak opuszczam łazienkę.
Zgarniam z łóżka telefon i dodatkową, ciepłą bluzę, bo wieczorem może zrobić się naprawdę chłodno. Dopiero wtedy wychodzę z pokoju.
Korytarz jest pełen ludzi. Przeciskam się między nimi, żeby dostać się do schodów, po czym szybko po nich zbiegam. Dostrzegam Ashera za kontuarem, na co serce zaczyna mocniej łomotać w mojej piersi. Odczuwam ogromny zawód z powodu zachowania tego mężczyzny. Naprawdę liczyłam na to, że uchyli mi choć rąbka tajemnicy i wyzna coś więcej. Przez chwilę zastanawiam się nawet, czy do niego nie podejść, ale... Chyba nie jestem gotowa na ponowną konfrontację z nim. Nadal gryzie mnie myśl, że mógł być jedną z bliższych mi osób, a ja go totalnie nie pamiętam. Dodatkowo, jeżeli tak faktycznie było, dlaczego nie chce mi pomóc?
A może pięć lat temu zrobiłam coś złego i ktoś chce mnie za to ukarać?
Przełykam ciężko ślinę i przechodzę przez hol do wyjścia z budynku. Asher jest zajety meldowaniem gości i chyba nawet mnie nie zauważa. Zanim jednak opuszczam pensjonat, zerkam przez ramię z nadzieją, że napotkam jego spojrzenie.
Niestety.
Nie zwraca na mnie najmniejszej uwagi.
Na dworze powoli robi się ciemno, a okolicę zaczyna spowijać mgła. Jeszcze zanim docieram do głównej ulicy, jedynym źródłem światła jest księżyc i latarka w moim telefonie. Oświetlam nią nierówny chodnik, żeby się nie przewrócić. Nie mam pojęcia, czy w Fogtown znajduje się jakiś szpital. Stawiam raczej, że tylko przychodnia.
Nie jestem jedyną osobą, która kieruje się w stronę rynku. Z mijanych domów wychodzą ludzie i – ku mojemu zdziwieniu – zdają się wesoło ze sobą rozmawiać. Jakby naprawdę cieszył ich nadchodzący Miesiąc Strachu. Uśmiecham się nieznacznie do siebie, bo mimowolnie ja również odczuwam ekscytację.
Im bliżej jestem rynku, tym mocniej bije mi serce i tym bardziej pocą mi się dłonie. Uliczne latarnie niby świecą, ale jakby na pół gwizdka. Tylko nieznacznie rozmywają mrok. Niektóre witryny sklepowe oświetlone są na czerwono, a z jednego zaułka wydobywa się gęsty dym. Nie ulatnia się ku górze, tylko zawisa nad chodnikiem, dodając tajemniczości.
CZYTASZ
Fogtown / 18+
RomanceMiasteczko spowite mgłą, tajemnicami i mrokiem tak gęstym, że nie sposób rozróżnić w nim jawy od snu, a prawdy wyrwać z cierni stworzonych z kłamstw. Zwycięzca, Wojna, Głód i Śmierć żywią się strachem i niosą zagładę zdroworozsądkowym decyzjom. Każd...